Na październikowe postępowanie kwalifikacyjne na specjalizacje lekarskie minister zdrowia przyznał 5746 miejsc rezydenckich. Resort poinformował na swojej stronie internetowej, że jest to największa liczba rezydentur, jaka została przyznana w jednym postępowaniu i dwukrotnie wyższa w porównaniu z postępowaniem jesiennym w 2014 r. Na specjalizację z medycyny rodzinnej przypadło 359 miejsc szkoleniowych.
Jednak eksperci Porozumienia Zielonogórskiego wskazują, że liczba przyznanych miejsc nie musi przełożyć się na liczbę osób, które faktycznie rozpoczną specjalizację w tym trybie. Kłopoty mogą mieć szczególnie ci, którzy chcą zostać specjalistami medycyny rodzinnej. Ich sytuacja się zmieniła na niekorzyść po tym, gdy szpitale straciły prawo do organizacji szkolenia w tej dziedzinie.
- Oni nie mogą szkolić się w dużych ośrodkach, np. szpitalach klinicznych, bo kierownikiem ich specjalizacji musi być specjalista medycyny rodzinnej, a ci zwykle pracują w ramach małych praktyk lekarskich â wyjaśnia Joanna Zabielska-Cieciuch, ekspert PZ. - Wynika to z wymogów ministra zdrowia w sprawie kształcenia specjalizacyjnego. W trakcie specjalizacji lekarz musi jednak odbyć praktyki m.in. na różnych oddziałach szpitalnych. W myśl wymogów ministra, mała praktyka lekarska musi znaleźć takie miejsca i podpisać stosowne umowy z dużymi podmiotami na odbywanie praktyk swoich rezydentów. To bardzo uciążliwe i obawiam się, że nie zawsze realne.
Źródło: Biuro Federacji PZ
Komentarze
[ z 4]
Jak zwykle ministerstwo nie zawodzi i płata nam figle. Ten mechanizm nie powinien mieć charakteru skokowego, tylko regularny i uzależniony od potrzeb rynku. Urzędnicy nie są wstanie centralnie zaplanować realiów, a niestety ciągle pokutuje u nas ten pogląd.
Nigdy nie zrozumiem naszego systemu. Z jednej strony ciągle brakuje nam lekarzy, a kolejni ministrowie nie potrafią zrozumieć, że problem stanowi przede wszystkim niepewne kształcenie podyplomowe. Młodzi wolą nie ryzykować za marne pieniądze i znajdują godziwą pracę poza granicami kraju.
Niestety, podobna sytuacja może spotkać nie tylko lekarzy specjalizujących się w medycynie rodzinnej, ale też w innych dziedzinach. Przez lata redukowane miejsca szkoleniowe nie powstaną z dnia na dzień. Ten proces powinien być trwały, a nie epizodyczny.
Jak zwykle górę bierze biurokracja. Dlaczego szpitale straciły możliwość kształcenia lekarzy z zakresu medycyny rodzinnej, skoro małe podmioty mają duże problemy ze znalezieniem miejsc i podpisaniem umów ? Postanowienia niedostosowane do rzeczywistych warunków...