Polska chce współpracować z onkologami z USA przy tworzeniu nowoczesnych leków na raka – powiedział wicepremier, minister nauki i szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin w Houston. Dodał, że współpraca obejmowałaby badania dot. wykrywania nowotworów i zapobiegania im.
Wicepremier Gowin przebywał z kilkudniową wizytą w Stanach Zjednoczonych. W środę (25 kwietnia), wraz z m.in. przedstawicielami Ministerstwa Zdrowia, odwiedził szpital onkologiczny w Teksasie MD Anderson Cancer Center, gdzie spotkał się z profesorami tego szpitala.
"Bardzo zależy nam na tym, aby rozwijać współpracę z MD Anderson. Chcemy ukierunkować nasz strumień finansowania na badania i rozwój, w tym na sektor biotechnologii. Cenne byłoby dla nas skorzystanie z doświadczenia MD Anderson przy tworzeniu nowoczesnych leków na raka" – powiedział wicepremier.
Jak dodał, polscy lekarze mogliby przyjeżdżać do centrum i korzystać z jego wiedzy i doświadczenia.
"Bardzo cenne byłoby dla nas skorzystanie z amerykańskich instytucjonalnych wytycznych, związanych z badaniami nad nowotworem, jego wykrywaniem, leczeniem oraz zapobieganiem" – tłumaczył wicepremier.
Wskazał jednocześnie, że rząd polski chce, aby polska gospodarka, była dużo bardziej innowacyjna i opierała się na nowoczesnych technologiach. "To oczywiście wymaga postawienia na rozwój nauki. Dlatego staramy się zwiększać nakłady na badania naukowe" – powiedział Gowin.
Jak wyjaśnił wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego Piotr Dardziński, współpraca z Amerykanami dotyczyłaby badań klinicznych, biobanków – czyli informacji na temat pacjentów oraz badań czysto naukowych.
"Chcielibyśmy, aby 100 onkologów w ciągu trzech lat przyjechało z Polski do MD Anderson i przeszło staż, czy praktykę" – powiedział.
Jak dodał, w ramach tej współpracy amerykańscy profesorowie mogliby stworzyć polsko-amerykańskie zespoły, które pracowałyby po obu stronach Atlantyku. Jak tłumaczył wiceminister, zespoły te mogłyby być w Polsce ulokowane w instytutach badawczych nadzorowanych przez resort zdrowia, czy w instytucjach PAN.
Amerykańscy przedstawiciele centrum poinformowali pracach nad swoim programem zwalczania raka nazwanym Moon Shots. Zaprezentowali możliwości współpracy z naszym krajem.
Wicedyrektor ds. badań naukowych prof. George Wilding wskazał, że mogłaby ona dotyczyć m.in. wymiany wiedzy między centrum a instytucjami w Polsce, w tym także szkoleń, czy prac badawczych. Z kolei prof. Waldemar Priebe mówił o współpracy w zakresie rozwoju badań klinicznych, a także biotechnologii.
Komentarze
[ z 8]
Współpraca międzynarodowa zawsze przynosi korzyści jeśli chodzi o badania naukowe. Pomimo tego, że dysponujemy już pokaźnym arsenałem medykamentów w walce z tym nierównym przeciwnikiem jakim są nowotwory, leki te nie uchronią nas przed rozwojem choroby, jeśli sami nie podejmiemy odpowiednich kroków w celu diagnostyki nowotworu, gdy zauważymy pierwsze symptomy choroby. Obecnie mamy dostęp do większego pakietu leków nowotworowych niż 10, 20 lat temu. Następne lata z pewnością przyniosą wiele ciekawych odkryć.
Amerykańscy naukowcy to czołówka światowa jeżeli chodzi o różne odkrycia naukowe. W USA przeznacza się ogromne ilości pieniędzy na walkę z różnego rodzaju chorobami, w tym nowotworowymi. Warto aby polscy naukowcy, którzy również odnoszą bardzo liczne sukcesy połączyli siły z naukowcami ze Stanów Zjednoczonych. Na pewno dzięki temu powstaną różnego rodzaju metody badania oraz leczenia, które zwiększą szanse na przeżycie nie tylko mieszkańcom tych dwóch państw ale i całego świata. Niedawno mogliśmy usłyszeć o polsko-amerykańskich teście pozwalającym na wykrycie raka jajnika. Co ważne nie istotny jest typ histologiczny raka, wiek pacjentki, a także jego stopień zaawansowania. Objawy związane z rakiem jajnika często nie są specyficzne, a badanie to można wykonać podczas badania krwi obwodowej, nie jest więc w żadnym stopniu niekomfortowym badaniem dla pacjentki. I właśnie o taką współpracę chodzi! Najważniejsze jest stawianie na diagnostykę, która regularnie przeprowadzana zmniejsza w znacznym stopniu rozwoju nowotworu prowadzącego do zgonu. Stawianie na rozwój nauki jest jak najbardziej słuszne. Wiele uczelni potrzebuje zastrzyków finansowych na świetne badania, które potem okazują się znaczące w wielu sprawach. Możliwość kształcenia się naszych naukowców u lekarzy zza Oceany wydaje się być bardzo dobrym rozwiązniem. Tworzenie nowych leków jest bardzo istotne ponieważ w niektórych przypadkach, stare generacje leków są nieskuteczne w walce z nowotworami. Wybór nowoczesnych i innowacyjnych metod leczenia jest bardzo potrzebny. Czasami jak w przypadków leków, stare metody mogą się już nie sprawdzać. Biotechnologia w naszym kraju jest na coraz to lepszym poziomie. Polscy naukowcy związani z tą dziedziną odnoszą coraz to większe sukcesy na arenie międzynarodowej. W najbliższej dekadzie planowane jest przekazanie 500 milionów złotych na jej rozwój. Wydaje się to być bardzo dobrym posunięciem. Jeżeli słyszy o coraz to nowych odkryciach to trzeba pomagać naukowcom nad tworzeniem coraz to nowszych rozwiązań, które służyć będą każdemu z nas. Walka z nowotworem to w dzisiejszych czasach jedna z bardziej nierównych walk z jaką musi mierzyć się medycyna. Trzeba szukać wszelkich rozwiązań, które pozwolą na wypracowanie przewagi nad tymi groźnymi chorobami. Bardzo ważne jest to aby uświadamiać ludzi, jak ważne jest zapobieganie nowotworom, a także regularne badania. To w połączeniu z osiągnięciami badaczy w przyszłości przyniesie oczekiwane rezultaty.
Współpraca między przedstawicielami różnych zawodów medycznych stała się fundamentem nowoczesnych systemów ochrony zdrowia. Niewątpliwy wpływ na to ma rozwój nauk medycznych, nauk farmaceutycznych oraz nauk o zdrowiu. Od kilkudziesięciu lat postuluje się odejście od paternalistycznego modelu systemu ochrony zdrowia, tj. takiego, którego centralnym punktem są potrzeby pracowników medycznych (lekarzy, pielęgniarek etc.) – w stronę systemu, w którym najważniejsze jest dobro pacjenta i jego potrzeby. Co więcej to holistyczne podejście do potrzeb pacjentów, realizowane jednocześnie na wielu płaszczyznach, wymaga silnej i ciągłej współpracy między przedstawicielami zawodów medycznych. W praktyce realizacja współpracy między przedstawicielami zawodów medycznych nie jest łatwa. Koniecznym wydaje się implementowanie do polskiego porządku prawnego, transparentnych przepisów, które jasno wskazywałyby obszary współpracy, jednocześnie szanując oczywistą autonomię poszczególnych zawodów. Nie chodzi tylko o wypracowanie efektywnego modelu, ale dokładne określenie, gdzie zaczyna się a gdzie kończy odpowiedzialność prawna i deontologiczna. Postulat taki choć potrzebny, stanowi dopiero początek procesu. Nic przecież nie zastąpi wieloletniej edukacji, zapoczątkowanej na etapie szkolenie przeddyplomowego a kontynuowanego w trakcie zdobywania specjalizacji czy stopni naukowych.
Zaczynając od podstaw najlepsze skutki uzyskuje się, gdy młodych medyków już od początku ich pracy zawodowej przyzwyczaja się do wizji pracy w zespole. Właśnie brak tego elementu na szeroką skalę w Polsce zdaje się być podstawowym problemem w tworzeniu zgranych grup specjalistycznych. Złe wzorce związane z wzajemną komunikacją pomiędzy medykami pojawiają się bowiem już podczas studiów. Adepci sztuki medycznej powielają bowiem zachowania zaobserwowane w szpitalu a prezentowane im przez starszych kolegów i koleżanki. Oczywiście zbiór tych wzorców obejmuje zarówno warte naśladowania postawy jak i nagminnie popełniane błędy w relacjach przedstawicieli różnych zawodów medycznych. Polska ochrona zdrowia ciągle boryka się z problemem kastowania szpitalnego personelu i wzajemnego szufladkowania przedstawicieli niektórych zawodów. Idąc tym tropem zauważymy scysje pomiędzy niemalże każdym pracownikiem szpitala: lekarz nie będzie mógł dojść do konsensusu z pielęgniarką, pielęgniarka natomiast będzie miała wątpliwości co do pracy salowych. Powielanie takiego schematu uniemożliwia osiąganie poprawy jakości i wydajności opieki nad pacjentem. Kolejnym aspektem jest brak kooperacji lekarza i fizjoterapeuty czy rehabilitanta – te dwa zawody są w Polsce bardzo często pomijane. Niesłusznie – praca wymienionych specjalistów pozwala na szybszą rekonwalescencję pacjenta. Sprawny powrót do zdrowia chorego zmniejsza koszty poniesione przez państwo na jego leczenie. Zespól terapeutyczny zyskuje zaś pewność, że macierzysta placówka medyczna będzie cieszyła się dobrym imieniem a zarazem popularnością wśród potencjalnych pacjentów. Godna pochwały i naśladowania wydaje się współpraca psychologów z lekarzami np. chirurgami bariatrycznymi, psychiatrami, kardiologami czy onkologami. Opieka psychologiczna znakomicie uzupełnia pracę personelu medycznego. Ich praca pozwala pacjentowi przede wszystkim na pełne przyswojenie wdrożonego przez lekarza procesu terapeutycznego. Następnym sukcesem pracy zespołowej jest przykładowa relacja diabetologa z dietetykiem, obserwowana na oddziałach diabetologii dziecięcej. Specjalista od prawidłowego żywienia będzie dla pacjenta doradcą, jak dodatkowo w prawidłowy sposób okiełznać chorobę, którą lekarz rozpoznał i leczy. Rozwiązaniem polepszającym jakość opieki jest dodatkowe rozszerzenie jej poza standardowe postępowanie lecznicze. Tutaj z pomocą przychodzą wszelkie fundacje, stowarzyszenia i organizacje działające na zasadach wolontariatu. Ich działalność doskonale wypełnia luki w opiece zdrowotnej, co zdecydowanie najłatwiej unaocznić na oddziałach pediatrycznych i paliatywnych. Wolontariusze odwiedzając pacjentów zapewniają im możliwość udziału w ciekawych zajęciach urozmaicających szpitalny pobyt. Dają także namiastkę pozaszpitalnego życia i motywację do szybszego zdrowienia. Taka opieka, nadzorowana cały czas przez lekarza, działa w sposób komplementarny i uzupełniający względem podstawowej terapii.
W krajach zachodnich przyjętą praktyką jest budowanie zespołów terapeutycznych złożonych z reprezentantów niemal wszystkich zawodów medycznych. Kluczową rolę lekarza podkreślają stanowiska licznych ekspertów, których opinia jasno mówi, iż w tworzeniu współpracy interprofesjonalnej największe znaczenie ma przywództwo. Pogląd ten wydaje się być słuszny z racji największej odpowiedzialności prawnej i decyzyjności w kwestii wyboru proponowanego leczenia. Rola lekarza nie jest jednak przeceniana z racji na brak możliwości zapewnienia odpowiedniej opieki nad pacjentem w pojedynkę i to niezależnie od zaproponowanych rozwiązań systemowych. Nie marginalizuje się roli któregokolwiek elementu zespołu diagnostyczno-terapeutycznego a ich tworzenie rozpoczyna się już od najmłodszych lat. W krajach anglosaskich dostrzegane są różnice w kulturze pracy pomiędzy zawodami, jednakże proponowane są różne metody przełamywania ich. Istotne w perspektywie tworzenia zespołów terapeutycznych jako podstawowych dla pacjenta komórek systemu ochrony zdrowia jest sprawne edukowanie specjalistów i przyzwyczajanie ich do wspólnej pracy. Na wielu amerykańskich i brytyjskich uczelniach wprowadzono systemy nauczania oparte na wspólnych zajęciach lekarzy, pielęgniarek, farmaceutów i innych przedstawicieli zawodów medycznych, w których nauczani są oni wzajemnej pracy ze sobą i szacunku wobec siebie. Podkreśla się jednak, iż nowoczesna opieka zdrowotna wymaga rozwoju nowych kompetencji i przejmowania przywództwa oraz decyzyjności także przez innych profesjonalistów tworzących zespoły terapeutyczne, gdyż w związku z wyzwaniami takimi jak braki kadrowe i zmieniające się złożone środowisko pracy, pacjent na żadnym etapie opieki nie może być pozostawionym sam sobie. Trend do tworzenia złożonych zespołów terapeutycznych jest napędzany, przez dynamicznie rozwijającą się medycynę. Nie sposób objąć całkowitą opieką pacjenta bez podziału pracy i kompetencji pomiędzy poszczególnych pracowników systemu ochrony zdrowia. Innowacje i coraz większe zagłębianie się w specjalistyczną wiedzę uniemożliwia holistyczną pomoc chorym. Praca w grupie złożonej z profesjonalistów różnych dziedzin sztuki medycznej – lekarzy, pielęgniarek, techników, farmaceutów, dietetyków i innych wymaga odpowiedniego przygotowania. Żadne zarządzenie regulujące powstanie zgranego zespołu nie stworzy go z dnia na dzień. Obecne problemy komunikacyjne, dotychczasowy poziom relacji oparty na braku szacunku, zazdrości i nierównościach w traktowaniu prowadzą do szkodliwego dla placówek medycznych i całego systemu nieefektywnego schematu pracy indywidualnej. Wynika to bezpośrednio z braku odpowiedniej edukacji opartej na wdrażaniu podstaw pracy w zespołach terapeutycznych już w czasie trwania studiów.
Międzynarodowa współpraca naukowa jest zbawienna w ogóle w medycynie a w szczególności w onkologii, zważając na zachorowalność i umieralność na nowotwory na świecie osób w różnych grupach wiekowych. Doc. Piotr Rutkowski z Polskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej słusznie zauważa, że "W onkologii krzyżują się złożone zależności pomiędzy genotypem i fenotypem chorobowym z codzienną pracą lekarza i biologa. Występująca tu różnorodność jednostek chorobowych — w tym niezwykle rzadkich — oraz konieczność testowania nowych metod terapii i badań zgromadzonego materiału biologicznego powodują potrzebę wielodyscyplinarnej i wieloośrodkowej współpracy. Wymaga ona ciągłej wymiany wiedzy na poziomie międzynarodowym. Ma to szczególne znaczenie dla Polski, z jej bardzo ograniczonymi środkami finansowymi przeznaczanymi na badania naukowe. Postęp technologiczny i wprowadzanie nowych metod leczenia — nie tylko farmakologicznego — wymuszają ciągłe szkolenie polskich lekarzy za granicą. Dzięki temu możliwe jest zapewnienie pacjentom leczenia zgodnego z najnowszą wiedzą. Szkolenie odbywa się przede wszystkim poprzez uczestnictwo w międzynarodowych konferencjach naukowych, takich jak choćby doroczny zjazd Amerykańskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej (ASCO, American Society of Clinical Oncology), podczas którego prezentowane są wyniki najważniejszych badań klinicznych z zakresu onkologii. Mają one często istotny wpływ na dalszą praktykę kliniczną lub rejestrację nowych leków. Według danych warszawskiego Sekretariatu Naukowego CO-I w 2009 roku w międzynarodowych kongresach uczestniczyło 539 pracowników tej placówki, również wygłaszając ustne prezentacje. Pomimo barier finansowych i braku przejrzystych mechanizmów refundacji takich wyjazdów budżety polskich jednostek naukowo-badawczych i akademickich w ograniczonym stopniu uwzględniają takie szkolenia pracowników. Stąd tym bardziej cenna jest inicjatywa przybliżania wyników międzynarodowych konferencji dla szerokiego grona lekarzy poprzez sprawozdania ekspertów, jak dzieje się to podczas popularnej konferencji „Po ASCO”. Szkoda, że wciąż zbyt rzadko ważne międzynarodowe konferencje odbywają się w Polsce. Na szczęście powoli się to zmienia i coraz częściej gościmy wybitnych naukowców z zagranicy, zarówno jako wykładowców na polskich konferencjach (w 2009 r. CO-I gościło 24 wykładowców z zagranicy), jak i na szkoleniach i konsultacjach (w 2009 r. warszawskie CO-I odwiedziło ponad 50 zagranicznych lekarzy i naukowców). Problem ten wiąże się także z małą aktywnością polskich medyków w międzynarodowych towarzystwach naukowych: wciąż tylko pojedynczy lekarze są członkami European Society of Medical Oncology (ESMO) czy ASCO. Tym bardziej cenna jest inicjatywa Zarządu Polskiego Towarzystwa Chirurgii Onkologicznej (PTChO), aby w ramach polskiej składki członkowskiej każdy członek PTChO mógł zostać członkiem European Society of Surgical Oncology (ESSO) z bezpłatnym dostępem on-line do czasopisma European Journal of Surgical Oncology. Szkolenia polskich lekarzy w zagranicznych ośrodkach pozwalają także nadrobić opóźnione wprowadzanie w Polsce nowoczesnych technologii związanych z bezpośrednią opieką nad chorym. Dotyczy to urządzeń diagnostycznych, na przykład w zakresie obrazowania, czy terapeutycznych, takich jak izolowana perfuzja kończynowa (ILP, isolated limb perfusion) rutynowo stosowana w krajach Europy Zachodniej i Stanach Zjednoczonych w leczeniu chorych na zaawansowane miejscowo mięsaki o lokalizacji kończynowej i czerniaki skóry z rozsiewem in-transit, a także chemioterapii dootrzewnowej w hipertermii (HIPEC, hyperthermic intraperitoneal chemotherapy) mającej uznane miejsce w leczeniu zaawansowanych nowotworów złośliwych jamy brzusznej czy radioterapii z zastosowaniem ciężkich cząstek oraz protonoterapii wykorzystywanej na przykład w leczeniu struniaków (chordoma) podstawy czaszki. Zakładając dostępność dla polskich lekarzy w najbliższym czasie podobnych technologii, CO-I utrzymuje wysoki poziom wyszkolenia personelu. Zaowocowało to w zeszłym roku wyjazdami szkoleniowymi do zagranicznych ośrodków 201 pracowników placówki. Znaczący problem stanowią niektóre badania w zakresie nauk podstawowych. Są one utrudnione nie tylko z powodu ograniczonej dostępności niektórych nowoczesnych technologii badawczych, ale również ze względu na koszt samych technik, nie zawsze możliwych do sfinansowania z funduszy krajowych grantów naukowych. Istnieją tu jednak dwa rozwiązania. Pierwszym jest uczestnictwo w międzynarodowych programach badawczych, na przykład w ramach funduszy Unii Europejskiej czy innych ważnych organizacji, w charakterze partnera projektu. Wynika to z faktu, że przygotowanie własnego projektu mającego szansę na zwycięstwo w konkursie bez partnerów zagranicznych i wyspecjalizowanego zespołu w ramach instytucji jest bardzo trudne. Stąd warszawskie Centrum Onkologii jest współrealizatorem kilku takich projektów, między innymi: FP6 Specific Targeted Research Project — Genetic component of the low dose risk of thyroid cancer, EUROCARE — High Resolution Study (Survival of Cancer Patients in Europe; grant NIH Nr (1997–2008) z Michigan State University Department of Family Practice (Stany Zjednoczone): Breast cancer in women of Polish ancestry; Translating genomic and epigenetic studies of MDS and AML (EuGESMA); współpraca z International Agency for Research on Cancer (IARC) lub z Międzynarodową Unią Przeciwrakową (UICC, International Union Against Cancer); czy współpraca Kliniki Nowotworów Tkanek Miękkich i Kości (KNTMiK) w ramach projektu Connective Tissue Network of Excellence (CONTICANET). Drugim rozwiązaniem jest realizacja części własnego projektu w ośrodku zagranicznym, na przykład na podstawie zgromadzonego w kraju materiału badawczego. Taki model realizuje Zakład Biologii Molekularnej CO-I w ramach międzynarodowych studiów doktoranckich we współpracy z Katolickim Uniwersytetem w Leuven, Rejestr Kliniczny GIST czy KNTMiK we współpracy z Uniwersytetem w Rotterdamie. W tym ostatnim projekcie wykorzystano ekspertyzę naukowców statystyków Uniwersytetu w Rotterdamie w celu oceny kryteriów wielkości i lokalizacji mikroanatomicznej przerzutów do węzłów wartowniczych. Wyniki tych badań sugerują, że wielkość submikroprzerzutu w węźle wartowniczym do 0,1 mm (a także w mniejszym stopniu jego mikroanatomiczna lokalizacja podtorebkowa w węźle wartowniczym) wiąże się z rokowaniem chorych zbliżonym do odnotowanego u chorych bez przerzutów do regionalnych węzłów oraz możliwością przerzutów w węzłach innych niż wartownicze na poziomie nieprzekraczającym 5%. Postęp współczesnej onkologii ściśle wiąże się z badaniami klinicznymi nad nowymi lekami w różnych jednostkach onkologicznych. Specyfika nowotworów i konieczność walidacji skuteczności różnych substancji oraz określenia nowych czynników predykcyjnych dla terapii ukierunkowanych molekularnie wiążą się z faktem, że badania te muszą być prowadzone w sposób prospektywny, z losowym doborem chorych zarazem wieloośrodkowo, jak i międzynarodowo, aby zgromadzić w jak najkrótszym czasie odpowiednią grupę chorych. Polska, ze względu na stosunkowo dużą populację ludności, coraz lepsze wykształcenie kadry medycznej i przygotowanie jednostek klinicznych oraz brak dostępności innych opcji terapeutycznych — jak choćby możliwości stosowania leków off-label — ma niebagatelny udział w prowadzeniu międzynarodowych badań klinicznych. W CO-I w 2009 roku do rekrutacji otwarto 87 badań klinicznych. Badania te poprawiają jakość pracy polskich onkologów oraz dają pacjentom szansę dostępu do nowych możliwości terapeutycznych. Istotnym aspektem takiej współpracy są także publikacje w międzynarodowych, renomowanych czasopismach, w których polscy lekarze coraz częściej są pierwszymi autorami. Europejska Organizacja do Badań i Leczenia Raka (EORTC, European Organisation for Research and Treatment of Cancer) jest międzynarodową organizacją naukową, wiodącą prym w Europie w badaniach nad chorobami nowotworowym. Stanowi unikalną platformę międzynarodowej współpracy naukowo-badawczej w obrębie grup ukierunkowanych na różne typy nowotworów. Wydaje się, że Polska w zbyt małym stopniu uczestniczy w jej pracach, mimo oczywistych korzyści zarówno na forum badań klinicznych, jak i badań akademickich czy translacyjnych. Być może planowane na początku 2011 r., z inicjatywy prof. Macieja Krzakowskiego — Dyrektora Centrum Onkologii — Instytutu, spotkanie czołowych polskich onkologów z przedstawicielami EORTC zmieni tę sytuację. W ramach badań prowadzonych przez grupy EORTC w latach 2000–2008 zgłoszono z Polski tylko 976 pacjentów, co stanowi zaledwie 2,2% biorących udział w tych badaniach. W gronie Instytucji Afiliowanych przy EORTC, wśród 28 czołowych ośrodków europejskich są tylko dwa polskie: Gdański Uniwersytet Medyczny (prof. Jacek Jassem pełni funkcję Skarbnika EORTC) i Centrum Onkologii — Instytut. Szczególnie istotne w EORTC są możliwości wykonywania badań „rzadkich” nowotworów, jak również wspieranie młodych naukowców w ramach różnych programów stypendialnych. Dobrym przykładem jest kurs FLIMS, organizowany od 12 lat przez ECCO-AACR-EORTC-ESMO, a dotyczący badań klinicznych nad nowotworami. Jest to niewątpliwie najlepsze metodologicznie, wspierane wiedzą 25 ekspertów z całego świata, intensywne szkolenie dla młodych klinicystów wszystkich dyscyplin onkologicznych dotyczące projektowania i zasad przeprowadzania badań klinicznych. Podczas tygodniowego szkolenia uczestnicy przygotowują pełny protokół badania klinicznego. W 2010 r. brało w nim udział dwóch przedstawicieli Centrum Onkologii — Instytutu. Jak już wspomniano, istotnym aspektem prac EORTC są badania nad rzadkimi nowotworami. Jednak w Polsce są one często hamowane przez brak zainteresowania firm farmaceutycznych czy dostępności właściwej liczby przypadków klinicznych i materiału biologicznego. Współpraca wyspecjalizowanych jednostek, zajmujących się danymi typami nowotworów w ramach grup narządowych EORTC, umożliwia przeprowadzenie unikalnych badań klinicznych wpływających na dalszą praktykę kliniczną. Dzięki współpracy w ramach EORTC Soft Tissue and Bone Sarcoma Group zrealizowano na przykład badanie EORTC 62005, w którym wykazano skuteczność leczenia ukierunkowanego molekularnie w nowotworach podścieliskowych przewodu pokarmowego (GIST, gastrointestinal stromal tumor), a rekrutację obejmującą 946 chorych zakończono o blisko rok wcześniej od zaplanowanego terminu. To największe kiedykolwiek przeprowadzone badanie u chorych na mięsaki pozwoliło na ustalenie nowych standardów terapeutycznych w tym rzadkim rozpoznaniu. Jak wiadomo, obecnie GIST jest modelowym przykładem leczenia nowotworów litych ukierunkowanego molekularnie, co pozwoliło na około 4-krotną poprawę przeżyć w porównaniu z danymi historycznymi. Innym przykładem opracowania skutecznej terapii w jeszcze rzadszym wskazaniu — dermatofibrosarcoma protuberans — jest badanie EORTC 62027. W ostatnim czasie w ramach EORTC stworzono sieć najważniejszych i najbardziej doświadczonych ośrodków onkologicznych, nazwaną Network of Core Institutions (NOCI). Ma ona stanowić platformę służącą do prowadzenia najbardziej skomplikowanych pod względem naukowym badań kliniczno- molekularnych oraz przeniesienia odkryć z zakresu genetyki do nowych metod zindywidualizowanego leczenia celowanego. Centrum Onkologii — Instytut jest członkiem NOCI w gronie czołowych 25 europejskich ośrodków onkologicznych. Pozycja Polski w Unii Europejskiej powinna wiązać się ze wzmocnieniem współpracy międzynarodowej polskich lekarzy onkologów i naukowców nie tylko jako źródła materiału, ale również inicjatora badań. Tymczasem główną przeszkodą są tu nie tylko skromne fundusze, ale i zbyt pasywna postawa polskich medyków. Będąc w Unii, powinniśmy skorzystać z pojawiających się możliwości w partnerskim współuczestniczeniu w badaniach klinicznych i translacyjnych. Problemem jest również polskie prawodawstwo, ograniczające możliwość prowadzenia niekomercyjnych, akademickich badań klinicznych. Mam nadzieję, że nadchodzące lata zmienią tę sytuację, a wsparcie polskich decydentów, towarzystw naukowych i władz ośrodków badawczo- naukowych pozwoli na właściwe wykorzystanie potencjału polskich naukowców — przynajmniej na arenie Europy Środkowo-Wschodniej, gdzie warto dążyć do uzyskania przez główne polskie ośrodki onkologiczne pozycji liczących się centrów referencyjnych w leczeniu nowotworów. ( źródło: ptok.pl )
Należy wspomnieć o tym, że w dzisiejszych czasach dostęp do coraz bardziej zaawansowanych metod terapeutycznych jest coraz łatwiejszy. Konieczne jest więc stworzenie właściwych form finansowania, które pozwolą na przeprowadzenie jak największej liczby tego typu terapii. Nie można zapominać o tym, że bardzo ważne jest aby opiekunowie zatroszczyli się także o swoje zdrowie. Pomaganie choremu w wielu przypadkach jest związane z obciążeniem nie tylko psychicznym, ale również fizycznym w codziennych czynnościach, które do tej pory było w stanie wykonywać samodzielnie. W warunkach szpitalnych chory może liczyć na pomoc personelu medycznego, ale w domu musi być zdany na własne umiejętności oraz doświadczenie. Zdarza się, że opiekun bardzo często musi zrezygnować z życia zawodowego. Wiąże się to z pogorszeniem sytuacji materialnej rodziny, ale także zdrowiem psychicznym osoby, która opiekuje się chorym, ponieważ w wielu przypadkach jest on pozbawiony kontaktu z rówieśnikami. Dobrze aby taka osoba mogła liczyć na wsparcie bliskich osób, którzy chętnie udzielą wszelkiej pomocy, która choć trochę odciąży opiekuna, aby miał on czas na własne zainteresowania albo regenerację. W naszym kraju przeprowadza się szereg kampanii związanych z onkologią, co według mnie jest bardzo dobrym działaniem. Ich celem jest sprawienie aby każde dziecko, które zachoruje miało realną szansę na wyzdrowienie. Licznym kampaniom towarzyszą działania na portalach społecznościowych, które obecnie mają bardzo duże zasięgi i docierają do znacznej części społeczeństwa. Dzięki temu ma zostać poprawiona świadomość na temat chorób nowotworowych. W naszym kraju wszystkie ośrodki onkologiczne leczące dzieci współpracują ze sobą co moim zdaniem jest bardzo o dobrym pomysłem, ponieważ szanse na wyleczenie z tego powodu znacznie wzrastają. Ponadto poziom jakości świadczeń udzielanych najmłodszym obywatelom w naszym kraju jest bardzo zbliżony do poziomu europejskiego. Nowotwory występujące u dzieci są coraz powszechniejszym problemem. W naszym kraju codziennie troje dzieci dowiaduje się, że ma nowotwór. Dobrą informacją jest to, że ich wyleczalność wynosi około 80 procent. Związane jest to z tym, że nowotwory u dzieci bardzo dobrze reagują na chemioterapię. Niestety wciąż sporym problemem jest to, że dzieci trafiają do klinik w zaawansowanych postaciach choroby. Często wiąże się to z tym, że nieprawidłowo została postawiona pierwsza diagnoza i nie zostało w odpowiednim czasie podjęte leczenie. Warto jest więc uświadomić rodziców na jakie obawy należy zwracać uwagę wśród dzieci, które mogą sugerować rozwój choroby nowotworowej. Jednym z nich może być zmiana zachowania. Oczywiście nie zawsze musi to świadczyć o rozwoju nowotworu jednak nie należy tego wykluczyć. Należ być wyczulonym przy powiększonych węzłach chłonnych, zaburzeniach morfologii krwi, bólach kości, zwiększenia obwodu brzucha, krwiaka wokół oczu, asymetrii twarzy, a także bólów głowy, którym towarzyszą poranne wymioty. Jeżeli chodzi o dzieci to przebieg choroby nowotworowej jest bardzo gwałtowny. Z tego też względu rodzice bardzo szybko szukają pomocy u specjalistów. Im dziecko jest młodsze tym zlokalizowanie bólu jest trudniejsze. Na przykład bóle nóg mogą pojawić się w przypadku guzów kości, a także ostrych i przewlekłych białaczek. Ból głowy może być związany z około jedną trzecią chorych z guzem mózgu. Gdy dochodzi do rozwoju dolegliwości ze strony układu pokarmowego to często jest to związane z naciekiem w węzłach chłonnych i jelitach. Wśród najczęstszych nowotworów wymienia się nowotwory hematologiczne takie jak chłoniaki i białaczki. To właśnie te drugie charakteryzują się bardzo wysoką wyleczalnością. Przykładowo ostra białaczka limfoblastyczna jest wyleczalna w przypadku 8 na 10 pacjentów. Po nich znajdują się nowotwory mózgu. W tym wypadku udaje się wyleczyć 70 procent chorych. Guzy kości dotyczą 7-8 procent wszystkich nowotworów, a pacjenci których udaje się wyleczyć wynoszą 70 procent. Bardzo dobrym rozwiązaniem jest aby chory mógł skorzystać z pomocy psychoonkologa, który doskonale wie jak doradzić mu w trudnych momentach i pokierować działaniami tak aby być w jak najlepszej kondycji psychicznej, ale i fizycznej. Warto jest wspomnieć o tym w jaki sposób chorobę, a także cały proces terapeutyczny przechodzą dzieci. W wielu przypadkach zależy to od nastawienia samych rodziców. Dzieci w przeciwieństwie do rodziców dosyć rzadko przejmują się swoim zdrowiem. Chcą jak najszybciej przejść wszelkie badania, czy przeprowadzić chemioterapię i wrócić do ulubionych czynności, które sprawiają im przyjemność. Wydaje mi się, że to dobre podejście ponieważ z pewnością dobre nastawienie jest bardzo ważne w całym procesie terapeutycznym. Z pewnością wiek chorego w przeżywaniu chorego odgrywa bardzo dużą rolę. Inne nastawienie ma osoba, która ma 5 lat, a inaczej ta która ma 15. Ciekawe działania jest podejmowane chociażby w Lublinie, gdzie rodzicom, którzy wraz z dziećmi przebywają na oddziale onkologicznym i nie mogą go opuszczać z uwagi na warunki pandemiczne są oferowane darmowe obiady. Od jakiegoś czasu wspomina się o tym aby rodzicom zapewnić możliwie najlepsze warunki pobytu w szpitalu ponieważ dzięki bliskości mamy czy taty dzieci czują się dużo lepiej i mają lepsze nastawienie do leczenia.Bardzo dobrą informacją jest to, że pomimo pandemii leczenie onkologiczne dzieci przebiegało bez większych komplikacji. Niestety na tę chwilę nie ma jeszcze danych dotyczących wszystkich 18 ośrodków w naszym kraju. Problemem może być obecnie dostęp do badań ultrasonograficznych, a także tomografii. Rozpoznanie nowotworu w pierwszym lub drugim stadium często może wiązać się tylko w przeprowadzaniu operacji (oczywiście w zależności od nowotworu). W takim wypadku bardzo często da się uniknąć chemio- i radioterapii. W Polsce prowadzone są bardzo interesujące projekty, jak chociażby w Łodzi, którego założeniem jest leczenie wszystkich dzieci, u których rozpoznaje się ostrą białaczkę limfoblastyczną. Głównym założeniem takiego działania jest umożliwienie dostępu wszystkim dzieciom do najnowocześniejszych terapii około 550-600 dzieciom. Jeżeli chodzi o diagnostykę to ma być przeprowadzana analiza molekularna i genetyczna komórek białaczkowych. Ponadto modyfikacja terapii będzie się opierała na badaniu odpowiedzi na konkretne leczenie. Jedna z fundacji w Poznaniu również robi bardzo wiele dobrego jeżeli chodzi o onkologię dziecięcą. Program opiera się na ograniczeniu zdrowotnych i społecznych skutków późnego diagnozowania chorób nowotworowych u dzieci i młodzieży. Jednym z założeń jest także działanie w zakresie profilaktyki, a także wczesnych objawów nowotworów. Ponadto informacje na temat onkologii są przekazywane pracownikom ochrony zdrowia, pogłębiając ich wiedzę w tym temacie. Wiele wykładów odbywa się w formie on-line co jest bardzo dobrym pomysłem w dzisiejszych czasach i znajduje coraz większe zastosowanie w dzisiejszej medycynie. Dzięki temu jednocześnie większa liczba osób będzie miała do nich dostęp. Wiele dobrego mówi się w ostatnim czasie o terapii zwanej CAR-T. Polega ona na tym, że limfocyty pobrane od konkretnego pacjenta są poddawane modyfikacjom w warunkach laboratoryjnych. Następnie wycisza się układ odpornościowy pacjenta poprzez chemioterapię. W dalszej kolejności tak zmienione limfocyty wprowadza się do organizmu chorego. Cała procedura jest bardzo skomplikowana i wymaga sporych nakładów finansowych jednak charakteryzuje się bardzo wysoką skutecznością, co w przypadku każdej choroby jest przecież najważniejsze. Stopniowo taka terapia jest wprowadzana w naszym kraju oraz przeprowadzane są liczne badania dotyczące jej skuteczności. Terapia ta może wykazywać bardzo duże zastosowanie w przypadku chłoniaków, a także ostrej białaczce limfoblastycznej. Prawdopodobnie będzie ona także zarejestrowana w przypadku szpiczaka plazmocytowego, na którego obecnie nie ma skutecznego leczenia. Wspominając o wysokich kosztach tego typu leczenia, to należy wspomnieć, że na razie nie jest ona refundowana i często możliwość jej przeprowadzanie wiąże się z przeprowadzeniem pieniężnych zbiórek, które cieszą się w naszym kraju coraz większą popularnością.
Pandemia w pewnym stopniu zmieniła dostęp do leczenia onkologicznego, warto jednak zaznaczyć, że pacjenci nie pozostali bez opieki. W wielu ośrodkach przeprowadzane są planowe zabiegi. W wielu przypadkach zmieniane są formy leczenia, na przykład zamiast wlewów w miarę możliwości stosuje się leki doustne. Zdarza się, że podawane dawki są wyższe, dzięki czemu terapia jest krótsza, a pacjenci rzadziej muszą stawiać się u specjalistów, co z punktu widzenia epidemiologicznego oczywiście jest bardzo ważne. Jeżeli chodzi o bezpieczeństwo to pacjenci przed przyjęciem na oddział mają mierzoną temperaturę, zbiera się od nich wywiad epidemiologiczny i oczywiście wykonuje się test w kierunku zakażenia COVID. Dzięki temu możliwe jest wykrycie pacjentów, którzy są zakażeni koronawirusem, ale w wielu przypadkach nie mają objawów. Nie można jednak zapominać, że to pacjent nie jest dodatni w dniu przyjęcia, nie świadczy o tym, że nie jest chory i nie zaraża. Mimo to ryzyko jest minimalizowane w dużo większym stopniu. Istnieją jednak sytuacje, że pacjent ma dodatni wynik test na obecność koronawirusa, ale przeprowadzenie operacji jest konieczne. W takiej sytuacji chory nie pozostaje bez opieki. Zabieg wykonywany jest w odpowiednio przygotowanym bloku operacyjnym, a cały zespół jest wyposażony w odpowiednie środki ochrony. Również w przypadku onkologii coraz częściej wykorzystuje się telemedycynę. Onkolodzy mogą przeprowadzać z pacjentami telekonsultacje. Ponadto mogą wydać zlecenie chociażby na badanie krwi, a wyniki dotrą do lekarza drogą elektroniczną. Dzięki temu o czym wspomniałam wcześniej, czyli zamiany chemioterapii na leki doustne, pacjent może odbyć terapię w domu. Zdarza się jednak tak, że pacjenci cały czas będą wymagać chemioterapii, na przykład w terapiach przewodu pokarmowego. W takim wypadku dostają oni do domu infuzory napełnione właściwym lekiem. Podłącza się go do portu naczyniowego, który jest wstrzykiwany pod skórę. Doskonale wiemy, że w przypadku takiej formy terapii bardzo często dochodzi do wystąpienia działań niepożądanych. Z tego powodu pacjenci są zaopatrywani dodatkowo w leki przeciwwymiotne i przeciwbólowe.Ostatnio coraz popularniejsza staje się tak zwana chemioterapia przedoperacyjna, która redukuje ryzyko powikłań pooperacyjnych i obniża ryzyko przerzutu do węzłów chłonnych. Odpowiednie przygotowanie pacjenta, które związane jest z doborem właściwej diety, konsultacji z innymi specjalistami, poprawa kontroli innych chorób przewlekłych trwa około dwóch miesięcy. W ostatnich latach jeśli chodzi o leczenie raka jelita grubego jakość leczenia w naszym kraju uległa znacznej poprawie. Istnieje leczenie celowane w pierwszej i drugiej linii leczenia celowanego dla chorych opornych na chemioterapię. Warto jest wspomnieć o tak zwanych nowotworach neuroendokrynnych. W wielu przypadkach są one rozpoznawane przypadkowo, ale występują stosunkowo często. Komórki tego nowotworu mogą być rozproszone w całym organizmie np. w przewodzie pokarmowym, mózgu, kościach czy płucach. Osoby, których dotyka najczęściej mają 50-60 lat, ale mogą oczywiście występować u młodszych ludzi. Ich cechą charakterystyczną jest to, że rosną raczej w wolnym tempie, często przez wiele lat nie dając żadnych objawów, które są typowe. Dopiero w przypadku powstania przerzutów mogą pojawiać się symptomy, które skłaniają do wizyty u lekarza. Gdy dostają się one do wątroby mogą pojawić się biegunki i uderzenia gorąca, co ma związek z wydzielaną serotoniną. Jeżeli lekarze widzą w różnego rodzaju obrazach, że przykładowo w wątrobie czy kościach występują przerzuty, a pacjent nie ma żadnych typowych objawów to można wysnuć podejrzenia, że jest to nowotwór neuroendokrynny. Niezbędna jest więc jak najszybsza diagnostyka, ponieważ postępowanie w przypadku takiego nowotworu jest zupełnie inne niż w tych klasycznych nowotworach. Konieczne jest wykonanie badań obrazowych takich jak rezonans magnetyczny, tomografia komputerowa czy badania endoskopowe w celu wykrycia pierwotnej zmiany. Wtedy wykonuje się biopsję w celu potwierdzenia czy lekarze mają do czynienia z guzem neuroendokrynnym. W przypadku ich podejrzenia musi być przeprowadzona także scyntygrafia albo PET z wykorzystaniem izotopów galu, który pozwala na wykrycie receptorów somatostatyny. Jest on dużo dokładniejszy i pozwala wykryć zmiany powstające na początku rozsiewu choroby. W przypadku tych nowotworów w pierwszej kolejności wykonuje się leczenie chirurgiczne, a potem rozpoczyna się hormonoterapię z wykorzystaniem analogów somatostatyny. W zaawansowanych postaciach choroby, leczenie hormonalne może trwać do końca życia. Jest to bezpieczna terapia i rzadko dochodzi do występowania istotnych skutków ubocznych. Oczywiście nie stanowi to stuprocentowego zabezpieczenia i czasem może dojść do wznowy guza. Dobrą informacją jest to, że w wielu przypadkach takie leczenie okazuje się skuteczne i choroba przez wiele lat może nie ulegać progresji.Warto wspomnieć o raku trzustki. Walka z nim wciąż jest bardzo trudna. Do 2030 roku istnieje ryzyko, że znajdzie się on na drugim miejscu pod względem wszystkich zgonów z powodów onkologicznych. W przypadku tego nowotworu najważniejsze jest aby możliwie jak najszybciej wykonać zabieg. Cechą na którą warto jest zwrócić uwagę jest fakt, że tylko 15 procent tego guza stanowią komórki nowotworowe. Pozostała część to fibroblasty, które tworzą podścielisko. Guz ma bardzo zbitą strukturę, co powoduje, że leki mają utrudniony dostęp do komórek nowotworowych. W ostatnim czasie mówi się o liposomalnym irynotekanie, który jest zapakowany w liposom. W ich przypadku możliwe jest przedostanie się w pobliże komórek nowotworowych i skuteczniejsze działanie. Lek ten jest już zarejestrowany w Unii Europejskiej, a w naszym kraju stosuje się go w kilku ośrodkach, jednak jak na razie nie jest jeszcze refundowany. Aktualnie stosowanym lekiem w przypadku raka trzustki jest sorefenib. Naukowcy jakiś czas temu zastosowali połączenie dwóch leków- atezolizumabu i bewacyzumabu. Pierwszy z nich oddziaływuje na komórki układu odpornościowego, sprawiając że skuteczniej niszczą one komórki nowotworowe, a z kolei drugi hamuje angiogenezę, dzięki temu ogranicza się odżywianie złośliwego guza. Dobrą informacją jest to, że w znacznym stopniu wydłużeniu uległo życie chorego, a jakość ich życia jest na lepszym poziomie. Istnieje szansa, że ta terapia szybko zostanie dopuszczona i wykorzystywana w warunkach klinicznych. Rak jelita grubego jest bardzo często diagnozowany w naszym społeczeństwie. W dużej mierze zależy to od stylu życia, jaki prowadzą Polacy. W ostatnich latach sytuacja uległa zmianie, jednak wciąż naukowcy poświęcają w ostatnich latach bakteriom jelitowym. Istnieją szanse, że można je wykorzystać także w przypadku onkologii.Naukowcy ze Stanów Zjednoczonych zwrócili uwagę, że istnieją tak zwane onkomikrobiomy, które występują w otoczeniu ogniska raka żołądka, jelita czy trzustki. Przypuszcza się, że mogą one brać udział w powstawaniu guza, jego rozroście, a także w odpowiedzi na stosowane leki. Z tego właśnie względu testowane są terapie, oparte na stosowaniu leku przeciwnowotworowego w połączeniu z antybiotykiem. Jego zadaniem będzie zniszczenie warstwy bakterii, dzięki czemu substancja terapeutyczna będzie miała lepszą dostępność.Obecnie stosowane terapie również podlegają modyfikacjom. W leczeniu radykalnym, coraz częściej w sposób indywidualny podchodzi się do pacjenta. Redukcji w wielu przypadkach uległ czas chemioterapii, z sześciu do trzech miesięcy. Czas ten zależy od indywidualnego ryzyka pacjenta. Przewiduje się, że za 2-3 lata będzie się wykonywać płynną biopsję w celu pobrania wolnego DNA guza. Na podstawie wyników będzie można zdiagnozować pacjentów z wyższym ryzykiem nawrotu choroby. Po wycięciu zmiany, pobiera się z nich próbkę i szuka charakterystycznych mutacji takich jak KRAS czy NRAS. Ocenia się siedem genów. Kolejno pobiera się krew od pacjenta i szuka wolnego DNA guza. Obserwując taką nieprawidłowość możemy stwierdzić, że w organizmie cały czas występują komórki raka i choroba może nawrócić.