Od przyszłego roku w Polsce może być jeszcze mniej lekarzy rodzinnych. Z dniem 1 stycznia 2018 roku resort zdrowia zamierza pozbawić prawa do udzielania świadczeń 1091 lekarzy z kilkunastoletnim doświadczeniem pracy w podstawowej opiece zdrowotnej - alarmuje PPOZ.
– Konsekwencje mogą być dramatyczne! Jeszcze bardziej pogłębi się niedobór kadr medycznych, co może oznaczać zamknięcie przychodni w wielu małych miejscowościach i pozbawienie opieki lekarskiej pacjentów, których nie będzie miał kto przejąć! – mówi Bożena Janicka, prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia.
W dniu 11 października 2017 roku, podczas kolejnego dnia burzliwych obrad Sejmowej Komisji Zdrowia rozpatrującej projekt ustawy o podstawowej opiece zdrowotnej, resort zdrowia ujawnił, że z dniem 1 stycznia 2018 roku zamierza pozbawić prawa do udzielania świadczeń 1091 lekarzy rodzinnych na terenie całej Polski. Powodem jest to, że – zdaniem ministerstwa zdrowia – nie posiadają oni odpowiednich kwalifikacji (mają inne specjalizacje niż medycyna rodzinna, medycyna ogólna, interna czy pediatria).
- Decyzja ta jest dla nas niezrozumiała, a dla lekarzy i polskich pacjentów szkodliwa. Po pierwsze lekarze, których zamierza się odsunąć od wykonywanych świadczeń posiadają kilkunastoletnie lub kilkudziesięcioletnie doświadczenie w pracy w podstawowej opiece zdrowotnej, a po drugie mają „swoich” pacjentów, którzy przed laty złożyli do nich deklaracje. Wraz z ich „odejściem” z poz nagle z dniem 1 stycznia 2018 r ponad 2 miliony obywateli straci wybranego przez siebie lekarza rodzinnego! – podkreśla Bożena Janicka.
Podczas obrad Sejmowej Komisji Zdrowia PPOZ zaapelowało do Ministra Zdrowia o wycofanie się z tego przepisu.
- Wielokrotnie podczas prowadzonych rozmów byliśmy zapewniani przez Ministra Zdrowia, że takiego rozwiązania w projektowanej ustawie o podstawowej opiece zdrowotnej (która już cierpi na dramatyczny brak lekarzy) nie będzie! Uważamy, że celowe uszczuplenie kadr za sprawą projektowanej ustawy dodatkowo ten niedobór jeszcze bardziej pogłębi! – mówi prezes PPOZ.
Porozumienie Pracodawców Ochrony Zdrowia w czasie obrad Sejmowej Komisji Zdrowia zaapelowało również do Posłów RP, do prezesa Kolegium Lekarzy Rodzinnych oraz do konsultanta krajowego z medycyny rodzinnej, aby nie popierali ustawy w takim kształcie.
Komentarze
[ z 6]
To są chyba jakieś żarty. Już w tej chwili dramatycznie brakuje lekarzy, którzy mogliby pracować w przychodniach medycyny rodzinnej i świadczyć opiekę nad pacjentami, z prostymi schorzeniami, czy leczącymi się przewlekle. Nie widzę powodu dlaczego nie miałyby tych zadań realizować osoby, które przez lata z powodzeniem sprawdzały się na tych stanowiskach. Co więcej, wydaje mi się to co najmniej nie rozsądne by nagle odsuwać lekarzy od stanowiska pracy. Z jednej strony krzywdę wyrządzi się samym lekarzom, ponieważ jeśli od lat wykonywali swoje obowiązki w przychodniach podstawowej opieki zdrowotnej, to najwyraźniej taka właśnie praca im odpowiada i kiepskim pomysłem byłoby teraz zmuszać ich do zmiany stanowiska tylko i wyłącznie ze względu na jakieś widzi mi się polityków. Z drugiej strony gdzie niby mieliby podziać się ci wszyscy pacjenci, którym nagle zabraknie miejsce do lekarza, albo będą musieli jeszcze dłużej czekać na wizytę. W sprawach niewymagających zwłoki może to nawet zważyć na ich zdrowiu. To bardzo nieodpowiedzialne by w dobie kiedy w ogóle brakuje lekarzy jeszcze odsuwać tych zajmujących posady w przychodniach POZ od możliwości pełnienia swoich obowiązków.
Jak można pozbawiać lekarzy możliwości leczenia pacjentów? Takie działania bardzo szkodzą pacjentom, którzy często przez lata udają się do tego samego lekarza, który zna ich potrzeby, chorobę i ma ich zaufanie. Mówi się, że prawo nie działa wstecz, ale najwyraźniej tutaj ta zasada nie obowiązuje. Wprowadza się nowe standardy, więc powinno się zalecić odnoszenie kwalifikacji, uczestnictwo w szkoleniach itp. Nie od razu odbierać prawo do przyjmowania chorych. Lekarzy w Polsce brakuje, a mówi się zmniejszeniu ich liczby? Kolejki do lekarza POZ wydłużają się. Niedługo na wizytę trzeba będzie czekać tydzień, a nie sposób sobie z tym poradzić przy nagłej chorobie. Pacjenci będą zdani na siebie lub wydłużą się kolejki w pomocy doraźnej.
Wielu chorych już tak robi. Czekają do godziny 19, aby móc skorzystać z pomocy doraźnej zamiast umawiać się do lekarza, ponieważ kolejki są za długie. Jeśli chorujemy, potrzebujemy pomocy jak najszybciej. Niedługo kolejki do udzielenia pomocy doraźnej wydłużą się tak, że trzeba będzie do rana czekać na wizytę. Tak nie może być. Takie działanie paraliżuje działania przychodni i stanowi zagrożenie dla zdrowia pacjentów.
Chyba dawno poruszony problem nie był tak bardzo aktualny jak teraz w Polsce. Najwyższa Izba Kontroli wielokrotnie sygnalizowała problemy z zapewnieniem odpowiedniej dostępności świadczeń, w tym w informacjach o wynikach kontroli dotyczących realizacji zadań Narodowego Funduszu Zdrowia2 oraz zatrudnienia w samodzielnych publicznych zakładach opieki zdrowotnej. Liczebność kadry medycznej jest uwarunkowana wieloma czynnikami, o charakterze zarówno podażowym, jak i popytowym. Zwiększają ją absolwenci kierunków medycznych po zdobyciu specjalizacji, specjaliści wykształceni za granicą oraz osoby powracające do pracy w sektorze ochrony zdrowia po okresowej przerwie spowodowanej różnorodnymi przyczynami. Zmniejszenie zasobów kadrowych jest natomiast efektem rezygnacji z pracy w tym sektorze w związku z przejściem na emeryturę, podjęciem decyzji o emigracji lub pracy niezwiązanej z udzielaniem świadczeń zdrowotnych. Po stronie podażowej należy uwzględnić również dyspozycyjność personelu medycznego – czas pracy, w trakcie którego świadczone są usługi medyczne. Nie ma „złotego standardu” określającego liczbę lekarzy, pielęgniarek i innych specjalistów w ochronie zdrowia, jaka powinna przypadać na daną populację, aby w sposób optymalny zaspokoić potrzeby zdrowotne obywateli. Próby oszacowania potrzebnej liczby personelu medycznego były podejmowane już w latach sześćdziesiątych XX wieku. W niektórych krajach prowadzone wtedy szacunki dotyczące przyszłych potrzeb zdrowotnych identyfikowały obecnie występujące problemy. W Stanach Zjednoczonych przewidziano, że coraz ważniejsze będzie zorganizowanie odpowiedniej opieki zdrowotnej dla osób starszych i niepełnosprawnych i już wtedy podejmowano działania, aby te rosnące potrzeby zaspokoić. W innych krajach natomiast przewidywano nadmiar lekarzy w stosunku do potrzeb i wprowadzono limity przyjęć na kierunki lekarskie, aby ograniczyć napływ nowych kadr na rynek usług medycznych. Limity takie obowiązywały (i obowiązują) w wielu krajach OECD, w tym również w Polsce. Zapewnienie odpowiednio wykształconej i rozmieszczonej kadry medycznej to jedno z najistotniejszych wyzwań stojących obecnie przed naszym państwem. Zadanie to nabiera szczególnego znaczenia w związku ze zmianami demograficznymi, które zwiększą zapotrzebowanie na usługi medyczne. Populacja osób w wieku powyżej 65 roku życia stanowi w Polsce około 15%, a w 2035 r. wzrośnie do ponad 23% (według danych GUS). Regulacja dopływu nowych kadr medycznych wymaga myślenia strategicznego w kategoriach długiego horyzontu czasowego – przede wszystkim z uwagi na to, że przygotowanie zawodowe specjalistów w ochronie zdrowia trwa dłużej niż kształcenie w innych dziedzinach. Nie wszędzie liczebność kadr medycznych zwiększana jest przez podnoszenie limitów przyjęć na studia lub rezygnację z tych limitów. Rządy niektórych krajów prowadzą mniej lub bardziej otwartą i wspieraną instytucjonalnie politykę rekrutacji lekarzy cudzoziemców. Kraje tak zwane imigranckie aktywnie zachęcają do osiedlania się lekarzy wykształconych w innych krajach, utrzymując jednocześnie na niezmienionym poziomie lub wręcz obniżając limity przyjęć (numerus clausus) na wydziałach lekarskich swoich własnych uczelni (np. Niemcy). Inne rządy decydują się na sponsorowanie studiów medycznych swoich studentów za granicą (m.in. w Polsce). Niezależnie jednak od stosowanego podejścia, państwo powinno określić swoją politykę w tym zakresie, opierając się na dobrze przygotowanych analizach i rzetelnym szacowaniu potrzeb zdrowotnych społeczeństwa. Z ustaleń kontroli NIK wynika natomiast, że w Ministerstwie Zdrowia nie została opracowana długookresowa strategia uwzględniająca potrzeby zdrowotne społeczeństwa, które uzasadniałyby decyzje o liczbie kształconych lekarzy i przedstawicieli innych zawodów medycznych. Limity przyjęć na studia wyznaczano przede wszystkim na podstawie oceny możliwości dydaktycznych uczelni, a określanie liczby miejsc rezydenckich dla absolwentów studiów lekarskich odbywało się na podstawie zapotrzebowania zgłaszanego przez wojewodów. Nie przeprowadzono także rzetelnych analiz, które mogłyby się stać podstawą tworzenia rozwiązań sprzyjających zatrudnianiu obcokrajowców w celu zwiększenia dostępu do specjalistów w deficytowych specjalnościach w ochronie zdrowia. W efekcie udział lekarzy wykształconych za granicą a pracujących w naszym kraju wyraźnie odbiega od średniej w krajach OECD. Z ustaleń kontroli wynika, że niektóre wprowadzone regulacje prawne zmierzające do przyspieszenia i uelastycznienia systemu kształcenia kadr medycznych stwarzają zagrożenie dla jakości procesu kształcenia. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że likwidacja stażu podyplomowego i włączenie nauczania praktycznego do kształcenia przeddyplomowego nie zapewni praktycznego przygotowania do wykonywania zawodu lekarza, porównywalnego z uzyskiwanym na gruncie poprzedniego stanu prawnego. Wymiar godzin praktycznego nauczania klinicznego z zakresu poszczególnych specjalności dla studentów VI roku kierunku lekarskiego i V roku kierunku lekarsko-dentystycznego będzie bowiem nawet o 70% krótszy od zapewnionego przez obecnie obowiązujący staż podyplomowy. Opinię NIK potwierdza również fakt, że projekt ustawy likwidującej staż podyplomowy został negatywnie oceniony w toku uzgodnień społecznych przez wiele środowisk (m.in. Naczelną Radę Lekarską, niektórych konsultantów krajowych i wojewódzkich, władze uczelni medycznych). W ocenie skutków regulacji wskazano, że będzie onamiała wpływ na rynek pracy przez szybszy dopływ do systemu opieki zdrowotnej lekarzy, którzy kończąc studia, po zdaniu lekarskiego egzaminu końcowego bądź lekarsko-dentystycznego egzaminu końcowego, będą uzyskiwali prawo wykonywania zawodu i rozpoczną życie zawodowe. W wyniku wprowadzanych rozwiązań w zakresie reformy kształcenia przeddyplomowego lekarzy oraz w konsekwencji skrócenia okresu ich szkolenia, do systemu opieki zdrowotnej zarówno w sektorze publicznym, jak i prywatnym ma trafić szybciej wykwalifikowana kadra lekarska. Regulacja miała przyczynić się do poprawy sytuacji i rozwoju regionalnego przez szybszy dopływ wykwalifikowanej kadry lekarskiej w poszczególnych regionach kraju, co miałoby skutkować zwiększoną dostępnością do świadczeń lekarskich i lekarsko-dentystycznych. Jednak na poprawę funkcjonowania systemu opieki zdrowotnej ma wpływ nie tylko liczba kadry medycznej, ale również jej jakość. Tymczasem, zdaniem NIK, wprowadzone zmiany tej jakości nie zapewniają. Z likwidacją stażu wiąże się także problem dotyczący realizacji zajęć praktycznych, wynikający z różnicy między statusem lekarza odbywającego staż, który ma ograniczone prawo wykonywania zawodu, oraz studenta, który takiego prawa nie ma. Odpowiedzialność za błędy została scedowana na uczelnie medyczne, które w umowach z podmiotami leczniczymi, w których odbywa się nauczanie praktyczne, zamieszczają postanowienia o zasadach odpowiedzialności cywilnej za szkody wyrządzone przez studentów, uczestników studiów doktoranckich lub nauczycieli akademickich. Obowiązujące obecnie przepisy ustawy o działalności leczniczej13, na które – jako podstawę zezwalającą studentowi na udzielanie świadczeń zdrowotnych – również powoływał się Minister Zdrowia, mówią jedynie o tym, że studenci zdobywający kwalifikacje do wykonywania zawodu medycznego oraz uczestnicy studiów doktoranckich mogą brać udział w udzielaniu świadczeń zdrowotnych w ramach kształcenia w podstawowej jednostce organizacyjnej uczelni medycznej lub innej uczelni, w której prowadzone jest kształcenie na kierunkach medycznych, pod bezpośrednim nadzorem osób wykonujących zawód medyczny właściwy ze względu na treści kształcenia. Nie pozwalają one natomiast na samodzielne stosowanie metod diagnostycznych i leczniczych. Aktualnie przepisy ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty uprawniają stażystę do samodzielnego stosowania, na zlecenie opiekuna, metod diagnostycznych i leczniczych, których praktyczna znajomość została potwierdzona przez opiekuna. Niechęć do podejmowania przez lekarzy szkolenia specjalistycznego w ramach niektórych specjalizacji (np. patomorfologia, medycyna sądowa, neuropatologia) wynikała z różnych przyczyn, między innymi z powodu braku bezpośredniego kontaktu z pacjentem i możliwości leczenia, konieczności posiadania indywidualnych predyspozycji, a także ograniczonych możliwości prowadzenia prywatnej praktyki lekarskiej. Z drugiej strony, zainteresowaniem lekarzy, niekiedy niewspółmiernie dużym w stosunku do potrzeb pacjentów, cieszyły się specjalizacje w dziedzinach, które dawały większe możliwości funkcjonowania (i uzyskiwania przychodów) poza systemem ubezpieczeń zdrowotnych (np. endokrynologia, ortodoncja, stomatologia zachowawcza z endodoncją). Warunki i tryb rekrutacji oraz liczbę miejsc na poszczególnych kierunkach na dany rok akademicki określały senaty uczelni. Propozycje limitów przyjęć ustalane były na podstawie analiz zapotrzebowania na absolwentów danego kierunku oraz z uwzględnieniem możliwości dydaktycznych uczelni, chociaż ważnym aspektem branym pod uwagę były także kwestie finansowe. Osoby przyjęte na I rok studiów spełniały warunki określone przez senat. Należy jednak zwrócić uwagę, że uczelnie medyczne stosowały niejednolite kryteria rekrutacji i sposób podejścia do wypełniania limitów przyjęć określonych przez Ministra Zdrowia. W niektórych przyjmowano wszystkich kandydatów, którzy uzyskali taką samą liczbę punktów jak ostatnia osoba mieszcząca się w limicie, co powodowało przekroczenie tych limitów. W innych próg punktowy podnoszono do poziomu osiągniętego przez poprzednią osobę, co z kolei przyczyniało się do niewypełnienia limitów. W Pomorskim Uniwersytecie Medycznym zastosowane rozwiązania doprowadziły do przyjęcia kandydatów, którzy w procesie naboru uzyskali gorsze rezultaty. Zdaniem NIK, celowe byłoby ujednolicenie kwestii wypełniania limitów w taki sposób, aby zapewnić studiowanie na kierunkach lekarskim i lekarsko-dentystycznym kandydatom, którzy uzyskali najwyższą liczbę punktów, lub też – przynajmniej czasowo – podjęcie decyzji o rezygnacji z limitowania przyjęć na wspomniane kierunki, w sytuacji gdy decyzję o wysokości limitów i tak faktycznie pozostawia się uczelniom. Deficyt lekarzy i innych specjalistów w ochronie zdrowia w Polsce jest również konsekwencją ich emigracji do krajów, w których mają zapewnione lepsze warunki pracy i płacy, głównie krajów wysoko rozwiniętych, w których brakuje kadr medycznych. Jak wykazała kontrola, nie ma mechanizmów pozwalających na oszacowanie skali emigracji personelu medycznego, co zmniejsza lub wręcz uniemożliwia skuteczność działań podejmowanych przez Ministra Zdrowia w celu jej ograniczenia. Zjawisko emigracji lekarzy i lekarzy dentystów monitorowane jest przez rejestrację liczby wydawanych przez samorząd lekarski zaświadczeń o kwalifikacjach zawodowych w celu podjęcia pracy w krajach Unii Europejskiej. Z informacji znajdujących się na stronie internetowej Naczelnej Izby Lekarskiej wynika, że od momentu przystąpienia Polski do Unii Europejskiej na ogólną liczbę lekarzy wykonujących zawód, to jest 131 424, wydano ogółem 9349 zaświadczeń stwierdzających posiadanie formalnych kwalifikacji zawodowych (stan na 3 marca 2016 r.). Wśród lekarzy ubiegających się o takie zaświadczenia wysoki odsetek stanowią specjaliści w dziedzinach, które w Polsce znajdują się na liście specjalności deficytowych, między innymi anestezjologii i intensywnej terapii (17,1%), patomorfologii (13,0%), radiologii i diagnostyki obrazowej (10,6%), medycyny ratunkowej (9,8%). Liczba wydanych zaświadczeń nie jest jednak tożsama z liczbą osób, które faktycznie wyjechały z kraju i podjęły pracę w innym kraju UE. Nie każda osoba, która ubiegała się o zaświadczenie, zdecydowała się na wyjazd, a z drugiej strony – do pracy w krajach poza UE nie są wymagane zaświadczenia. Brakuje narzędzi do rzetelnego oszacowania skali emigracji zarobkowej i podejmowania pracy przez personel medyczny w krajach spoza Unii, które od lat cieszą się zainteresowaniem jako kierunki tej emigracji, takich jak Stany Zjednoczone, Australia, Nowa Zelandia czy Zjednoczone Emiraty Arabskie. Ponadto niektórzy lekarze pracujący w innych krajach europejskich nie opuszczają definitywnie Polski, chociaż przestają być dostępni dla pacjentów w naszym kraju. Wyjeżdżają na dyżury, na kontrakty operacyjne, jak również pracują w ramach tak zwanej telemedycyny. Podobna sytuacja, jak w przypadku lekarzy, ma też miejsce w odniesieniu do innych grup pracowników medycznych, w tym zwłaszcza pielęgniarek i położnych. Ustalenia kontroli NIK wskazują na konieczność systemowego podejścia do kształcenia kadr medycznych. Planowanie liczby poszczególnych specjalistów w systemie ochrony zdrowia, a także organizacja systemu kształcenia powinny być poprzedzone rzetelnym rozpoznaniem potrzeb zdrowotnych obywateli. System kształcenia powinien przy tym zapewniać nie tylko odpowiednią liczbę absolwentów kierunków medycznych, ale również wysoki poziom ich kwalifikacji. Najwyższa Izba Kontroli uznała za celowe przeprowadzenie przez Ministra Zdrowia rzetelnych analiz zmierzających do określenia liczby przedstawicieli poszczególnych zawodów medycznych, jaka powinna przypadać na określoną populację ludności, przy uwzględnieniu celów polityki zdrowotnej. Decyzje o limicie przyjęć na kierunki lekarski i lekarsko-dentystyczny oraz o liczbie miejsc dla osób odbywających szkolenie specjalizacyjne powinny być podejmowane na podstawie ustalonych uprzednio norm, mających uzasadnienie w odpowiednio rozpoznanych, aktualnych i przewidywanych potrzebach zdrowotnych. Najwyższa Izba Kontroli zwróciła się o rozważenie przygotowania regulacji prawnych przywracających staż podyplomowy lub innych rozwiązań zapewniających adekwatne przygotowanie praktyczne i respektujących prawa pacjenta do świadczeń zdrowotnych udzielanych przez osoby o odpowiednich kwalifikacjach zawodowych i zweryfikowanej postawie etycznej. Podjęcie działań w tym zakresie jest uzasadnione z uwagi na konieczność zachowania odpowiedniej jakości kształcenia lekarzy i lekarzy dentystów. ( materiał z publikacji p. Piotra Wasilewskiego oraz Julity Łuczak).
Wraz z corocznym zwiększeniem limitów przyjęć na kierunkach medycznych, z równoczesnym brakiem wzrostu liczby dydaktyków oraz infrastruktury dydaktycznej, obawy dotyczące obniżenia jakości kształcenia pod względem umiejętności praktycznych wydają się jak najbardziej uzasadnione. Dla Ministerstwa Zdrowia ważnym celem jest pomoc dla studentów, którzy uciekli przed wojną w Ukrainie. Studenci powinni być przyjmowani na określonych zasadach i one muszą mieć solidne podstawy. Jeżeli ci studenci są przyjmowani na nasze uczelnie i nie posługują się językiem polskim, to powinien odbywać się etap przejściowy tak, żeby mogli dalej kształcić się w naszym języku. Jeżeli studenci z Ukrainy posługują się językiem angielskim, nauczanie może przebiegać właśnie w tym języku. Porozumienie Rezydentów, publikując w mediach społecznościowych swoje propozycje, wskazało, że rząd powinien lepiej wynagradzać podstawowych pracowników systemu ochrony zdrowia. Rezydenci proponują wprowadzić opłatę zdrowotną w wysokości złotówki od każdej sprzedanej paczki papierosów. To miałoby dać rocznie przychód w postaci ok. 2 mld zł. Ta kwota jak zaznaczają rezydenci dwukrotnie przewyższa pokrycie kosztów brutto proponowanych przez nich podwyżek. Problemy finansowe polskiej ochrony zdrowia przekładają się także za kłopoty związane z przebiegiem podyplomowego kształcenia lekarzy, w tym specjalizacyjnego. Polska jest wyjątkiem na skalę europejską, że przy tak dużej skali niedofinansowania systemu, pracownicy ochrony zdrowia robią tak dużo za tak niewielkie pieniądze. Porozumienie Rezydentów OZZL otrzymuje od młodych lekarzy z całego kraju sygnały świadczące o tym, że rezydenci bardzo często pełnią funkcję sekretarki medycznej, zamiast uczyć się zawodu lekarskiego od swoich mistrzów. Coraz więcej doświadczonych specjalistów decyduje się na przyjmowanie pacjentów prywatnie, na czym oczywiście znowu tracą rezydenci, bo coraz częściej nie mają się od kogo uczyć zawodu. Zdaniem lekarzy prawidłowe kształcenie medyków powinno zaczynać się od prawidłowego, jak najbardziej efektywnego wykorzystania czasu podczas studiów. Propozycje zmian w sposobie kształcenia medyków przygotował specjalny zespół powołany przez ministra zdrowia, który właśnie zakończył pracę. Założeniem jest aby studia na kierunku lekarskim mają kłaść większy nacisk na praktyczną stronę zawodu, a przekazywanie wiedzy w teorii ma być uzupełnione o jej praktyczne zastosowanie. Według ekspertów warto mieć świadomość, że w niedalekiej przyszłości z rynku pracy odejdzie jedna trzecia osób, a wejdzie na ten rynek o wiele mniejsza liczba. Musimy więc budować na nowo zasoby kadrowe w medycynie. W tym celu trzeba wprowadzić takie narzędzia, które przyciągnęłyby do zawodu młode osoby. Samo tworzenie miejsc na studiach nie jest wystarczające. Pod koniec ubiegłego roku resort zdrowia opublikował projekt noweli rozporządzenia w sprawie standardów kształcenia przygotowującego do wykonywania zawodu lekarza, lekarza dentysty, farmaceuty, pielęgniarki, ratownika medycznego, położnej, diagnosty laboratoryjnego i fizjoterapeuty. Przewiduje on uelastycznienie wymagań dotyczących odbywania i zaliczania w bieżącym roku akademickim zajęć kształtujących umiejętności praktyczne na tych kierunkach. Według założeń projektu studenci, którzy w trakcie roku akademickiego 2021/2022 wykonywali czynności w ramach zadań realizowanych przez podmioty lecznicze lub służby sanitarno-epidemiologiczne mające związek z zakażeniami wirusem SARS-CoV-2, będą mogli ubiegać się o zaliczenie części zajęć lub grup zajęć kształtujących umiejętności praktyczne, w tym zajęć praktycznych i praktyk zawodowych, do których w programie studiów zostały przypisane efekty uczenia się obejmujące umiejętności praktyczne, które nabyli w czasie wykonywania tych czynności. Takie działanie pozwoli, aby wykonywanie przez studentów czynności polegających między innymi na przeprowadzaniu przez telefon wywiadu epidemiologicznego, pomocy w monitorowaniu stanu osób będących na kwarantannie lub izolacji, czy uczestniczeniu w sprawowaniu opieki nad pacjentami, mogło zostać zaliczone przez uczelnię w roku akademickim 2021/2022, jako odbycie części zajęć kształtujących umiejętności praktyczne, w tym zajęć praktycznych i praktyk zawodowych, w związku z nabyciem lub pogłębieniem przez studentów umiejętności w danym zakresie. Uczelnia uwzględniając informacje o liczbie godzin i charakterze wykonywanych czynności zawartych w zaświadczeniu ze szpitala, w którym student pomagał przy pacjentach z zakażonych koronawirusem, będzie mogła zaliczyć studentowi część zajęć praktycznych.Porozumienie Rezydentów wylicza, że całkowity koszt leczenia powikłań wynikających z palenia papierosów to pomiędzy 13 a 52 miliardów złotych brutto rocznie. Przypominają też, że co ósmy nowotwór jest bezpośrednim skutkiem palenia papierosów, a sam nikotynizm sprzyja rozwojowi co najmniej 16 różnych nowotworów m.in. raka płuca, piersi czy pęcherza. Młodzi lekarze traktują czas specjalizacji jako inwestycję w siebie. Według studentów staż jest potrzebny i jego usunięcie może w niekorzystny sposób wpłynąć na jakość ochrony zdrowia. Po zakończeniu edukacji na uczelni wyższej, rozpoczyna się okres wykorzystywany na usystematyzowanie wiedzy, ugruntowanie jej i nabycie odpowiednich umiejętności praktycznych. To również okres, w którym młodzi lekarze uczą się funkcjonowania w przestrzeni szpitala jako pracownicy, poznający system ochrony zdrowia Wybierają dziedziny, które będą mogli praktykować poza szpitalem. Tak jest przykładowo z dermatologią, która jest specjalizacją dochodową zwłaszcza jeśli chodzi o medycynę estetyczną, która staje się coraz popularniejsza nie tylko wśród kobiet, ale także i mężczyzn. To, że najwięcej chętnych jest na specjalizacje bardziej dochodowe i obarczone mniejszą odpowiedzialnością, to trend ogólnoświatowy. Dlatego lekarze tuż po zakończeniu studiów poszukują specjalizacji w węższych dziedzinach medycyny, które zapewniają szybką samodzielność i możliwość prowadzenia własnej praktyki. Inaczej jest ze specjalizacjami, które wymagają dużego nakładu nauki, zaplecza szpitalnego np. sal operacyjnych, tu proces osiągania samodzielności jest zdecydowanie wydłużony w czasie i bardziej skomplikowany. Wiele osób z kolei nie chce decydować się na specjalizację z interny. Twierdzi się, że internista musi wiedzieć najwięcej i być przygotowany na każdą ewentualność, a nie idzie za tym ani wynagrodzenie, ani warunki pracy, ani prestiż. Niestety wśród wielu ludzi wciąż panuje przekonanie, że internista to lekarz bez specjalizacji. Jak alarmują specjaliści, osoby z tą specjalizacją zostały wykluczone z samodzielnego funkcjonowania w Podstawowej Opiece Zdrowotnej a to dawało zdecydowanie korzystniejsze możliwości dalszej pracy po zakończeniu zatrudnienia w szpitalu. Gdyby nie medycy, którzy mają uprawnienia emerytalne, ale mają chęć jeszcze pracować, już teraz wiele oddziałów internistycznych mogłoby przestać funkcjonować.Propozycje podwyżek zostały zawarte w skierowanym do konsultacji publicznych 1 kwietnia 2022 roku projekcie nowelizacji ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych. Decyzją resortu zdrowia reforma lekarskiego stażu podyplomowego została przesunięta o rok. Decyzję ministerstwa zyskał aprobatę Porozumienia Rezydentów. Reforma stażu podyplomowego dla studentów medycyny i stomatologii została przesunięta o rok i jej realizacja rozpocznie się 1 stycznia 2023 roku. To dobrze, że po roku nauki zdalnej i kolejnym roku hybrydowej, wysunięto wniosek, że studia niewystarczająco przygotowują do wykonywania zawodu lekarza i staż jednak jest niezbędny. Zdaniem organizacji zrzeszonej przez studentów, jakość kształcenia na kierunku lekarskim i lekarsko-dentystycznym ulega ciągłemu obniżeniu. Przyczyną tej sytuacji jest m.in. coraz mniejsza liczba lekarzy, którzy decydują się na przekazywanie wiedzy młodszym kolegom, a także nie powiększająca się baza dydaktyczna.
Wprowadzając lekarzy rodzinnych do systemu dano im bardzo szeroki obszar odpowiedzialności, wyposażając w niezbędne narzędzia. Nie było jednolitego, obowiązującego modelu, z tego chociażby powodu, że podstawowa opieka zdrowotna pozostawała w gestii lokalnych samorządów. Lekarzy obciążało mniej biurokracji, a system był bardziej stabilny i przewidywalny. Od lipca część badań, na które kierowali do tej pory lekarze specjaliści, można wykonać w poradniach podstawowej opieki zdrowotnej. To jednak dopiero początek reformy podstawowej opieki zdrowotnej, której kluczowe założenia zostaną wdrożone jesienią. W tym okresie pula dostępnych w POZ badań znowu się poszerzy. Pakiet badań diagnostycznych ponownie miałby zostać poszerzony. Chodzi o badania z obszaru kardiologii, jak echo serca, EKG wysiłkowe, Holter EKG, oznaczanie albuminurii w moczu, USG Doppler tętnic szyjnych i naczyń kończyn dolnych, a także z kręgu endokrynologii, jak przeciwciała przeciwtarczycowe i biopsja aspiracyjna cienkoigłowa. Jest również pomysł, aby w poszerzonym pakiecie znalazło się także badanie spirometryczne, które wraz z próbą rozkurczową umożliwi lekarzowi POZ zdiagnozować przewlekłą obturacyjną chorobę płuc. Lekarze pracujący w przychodniach mieliby konsultować swoich pacjentów ze specjalistami: kardiologiem, diabetologiem, pulmonologiem, alergologiem i endokrynologiem. Takie konsultacje miałyby polegać na omawianiu wyników pacjenta i ustaleniu dalszego postępowania z pacjentem. Wdrożona ma zostać również opieka koordynowana nad pacjentami z najpowszechniejszymi chorobami cywilizacyjnymi, jak cukrzyca, nadciśnienie tętnicze, niewydolność serca, astma czy POChP. Celem reformy jest usprawnienie diagnostyki, profilaktyki i leczenia chorób przewlekłych, zwiększając przy tym rolę lekarza rodzinnego. Początkowo pacjenci mogą wykonać dodatkowe badania diagnostyczne, na które kierowali ich do tej pory lekarze innych specjalizacji. Dodatkowo resort zdrowia rozszerzył populację pacjentów kwalifikujących się do programu profilaktyki chorób układu krążenia. Aktualnie obejmuje on osoby od 35. do 65. roku życia, u których nie rozpoznano dotąd choroby układu krążenia i które przez ostatnie 5 lat nie korzystały z programu. Oczekuje się, że dzięki wprowadzanym zmianom lekarze podstawowej opieki zdrowotnej uzyskają możliwość podjęcia leczenia bez konieczności konsultacji specjalistycznych, wykonywania badań inwazyjnych, jak również zyskają możliwość wcześniejszego podjęcia decyzji kierunkowej o skierowaniu do leczenia specjalistycznego. Na ten moment wielu lekarzy będzie potrzebować doszkolenia się, na przykład w zakresie prowadzenia trudniejszych przypadków pacjentów kardiologicznych, przypadków skomplikowanych czy z POChP i jeśli mają dużo pacjentów, to mogą nie wyrobić się czasowo z prowadzeniem pacjenta w opiece koordynowanej w tej strukturze, dosyć starej, w której są. Koordynacja, szeroko pojęta, wejdzie naturalnie w każdym miejscu w naszym kraju, ale to będzie proces trwający latami i na tym etapie nie każdy pacjent będzie mógł z tego przywileju skorzystać. Środki z obecnego budżetu powierzonego przeznaczone są na badania laboratoryjne, a nie na rozwój placówki czy nowe kadry. Jeżeli mówi się o kolejnym rozszerzeniu badań i opiece nad pacjentem we współpracy ze specjalistami, to pojawiają się problemy. W małych ośrodkach, gdzie już jest kłopot z brakiem kadr, dotrudnienie lekarza jest praktycznie niemożliwe, ale ten problem dotyczy nie tylko małych ośrodków, choć te z pewnością będą miały największe trudności z zatrudnieniem dodatkowych pracowników. Warto wspomnieć, że na przykład koordynator jest osobną pozycją w naszym budżecie i dla populacji 2,4 tysięcy pacjentów zgodnie z wymienionym zarządzeniem sprawuje opieką nad osobami powyżej 24 roku życia. To jest zwykle ok 1700-1750 osób. Jak wyliczają lekarze oprócz specjalistów, z którymi będą współpracować, w zespole POZ potrzeba też fizjoterapeutów, psychologów czy specjalistów zdrowia publicznego. Utworzenie takiego zespołu może być nierealne.W niewielkich placówkach jest dużo trudniej o pozyskanie wykwalifikowanego personelu, przy czym należy wspomnieć, że problemy i potrzeby pacjentów są takie same jak w dużych miastach. Brak odpowiedniej motywacji dla personelu medycznego, przy obecnej inflacji i błyskawicznie rosnących kosztach, może doprowadzić już nie do zatoru, ale zapaści systemu. Dla podstawowej opieki zdrowotnej przewidziano wzrost płac w wysokości 6,26%, co według wyliczeń środowiska daje lukę w wysokości niemal 20%. Według analiz Porozumienie Zielonogórskie, aby móc dostosować się do wzrostu wynagrodzeń personelu poradni, należałoby zwiększyć kontrakty o co najmniej 24%, bo tylko wtedy będzie można zagwarantować pracownikom POZ wzrost płac na oczekiwanym poziomie. W innym wypadku, przy obecnych kosztach poradni, rosnącej inflacji i kosztach utrzymania, podniesienie minimalnych wynagrodzeń jest niemożliwe. W obliczu gwałtownie zwiększających się kosztów związanych z podwyżkami m.in. cen prądu, gazu czy wynagrodzeń, lekarze POZ ostrzegają, że bez podwyżki stawki, jaką otrzymują oni za każdego pacjenta przypisanego do lekarza rodzinnego, wkrótce część placówek być może będzie wymagała zamknięcia. Pacjenci z tego powodu będą musieli szukać podstawowej pomocy, w ramach POZ, w bardziej oddalonych przychodniach i gabinetach.Według przedstawicieli lekarzy rodzinnych aktualne stawki nie wystarczają na pokrycie kosztów funkcjonowania przychodni, bo te gwałtownie wzrosły. Podstawowa opieka zdrowotna z pewnością sięgnie po dodatkowe środki, jakie będą oferowane w ramach opieki koordynowanej czy budżetu powierzonego, ale finansowanie w POZ powinno opierać się na stawce bazowej.Od początku lipca do POZ wprowadzono dodatkowe badania, a wkrótce poszerzy się zakres opieki koordynowanej. Jednak w tym samym czasie odbiera się lekarzom możliwość realizacji tych świadczeń. Według lekarzy rodzinnych problem nie wynika z nieprawidłowego zarządzania placówkami, ale w obliczu rosnącej inflacji i braków kadrowych, trudno jest pogodzić ze sobą tak wiele czynników. Warto wspomnieć, że każdy ubezpieczony ma prawo do świadczeń pielęgniarki Podstawowej Opieki Zdrowotnej, jeśli złożył on deklarację wybory pielęgniarki POZ. Rejestracja pacjentów do pielęgniarki może się odbywać osobiście lub telefonicznie. Jednak w przypadku schorzeń ostrych i nagłych porada powinna nastąpić jeszcze w dniu zgłoszenia, a w schorzeniach przewlekłych pielęgniarka uzgadnia termin wizyty z ubezpieczonym pacjentem. Na początku marca do konsultacji skierowano projekt rozporządzenia ministra zdrowia zmieniającego rozporządzenie w sprawie świadczeń gwarantowanych z zakresu podstawowej opieki zdrowotnej. Chodzi o dodatkowe świadczenia profilaktyczne dla dzieci. 9 sierpnia podczas konferencji prasowej AOTMiT i Narodowego Funduszu Zdrowia, zapowiedziano uruchomienie dodatkowych 350 milionów złotych na sfinansowanie podwyżek minimalnych wynagrodzeń w szpitalach. Lekarze rodzinni podkreślają, że stanowisko AOTMiT tym bardziej wydaje się niezrozumiałe, ponieważ od wielu lat wspomina się o przeniesieniu opieki do POZ jako podstawy funkcjonowania całego systemu. W ostatnim czasie środowisko POZ informuje, że przychodnie i gabinety zmagają się ze znacznym wzrostem zgłaszalności. Sytuacji na pewno nie poprawią nowe obowiązki narzucone przez resort. Sumienne przestrzeganie narzuconych regulacji administracyjnych skutkować będzie zmniejszeniem jednakowego dostępu do opieki lekarskiej pacjentów z innymi schorzeniami i kontynuacji terapii chorób przewlekłych oraz załamaniem się systemu podstawowej opieki zdrowotnej.Na początku lat 90. zastanawiano się, w jakim kierunku powinna iść podstawowa opieka zdrowotna. Dzięki pieniądzom stowarzyszeniowym pochodzącym z Unii Europejskiej polscy lekarze mogli wyjeżdżać na Zachód, najczęściej do Holandii, Wielkiej Brytanii i Hiszpanii. Podpatrywali, jak wygląda praktyka lekarza rodzinnego. Dopiero we wrześniu 1995 r. powstała pierwsza w Polsce praktyka lekarza rodzinnego - w Bielawie na Górnym Śląsku. Specjalizacja z medycyny rodzinnej miała charakter holistyczny, dotyczyła pewnych zakresów wiedzy z pediatrii, interny, ginekologii, chirurgii, okulistyki, a także schorzeń narządów ruchu. Chodziło o to, żeby lekarz rodzinny mógł zająć pacjentem w każdym wieku. Wprowadzając lekarzy rodzinnych do systemu dano im bardzo szeroki obszar odpowiedzialności, wyposażając w niezbędne narzędzia. Nie było jednolitego, obowiązującego modelu, z tego chociażby powodu, że podstawowa opieka zdrowotna pozostawała w gestii lokalnych samorządów. Lekarzy obciążało mniej biurokracji, a system był bardziej stabilny i przewidywalny. Od lipca część badań, na które kierowali do tej pory lekarze specjaliści, można wykonać w poradniach podstawowej opieki zdrowotnej. To jednak dopiero początek reformy podstawowej opieki zdrowotnej, której kluczowe założenia zostaną wdrożone jesienią. W tym okresie pula dostępnych w POZ badań znowu się poszerzy. Pakiet badań diagnostycznych ponownie miałby zostać poszerzony. Chodzi o badania z obszaru kardiologii, jak echo serca, EKG wysiłkowe, Holter EKG, oznaczanie albuminurii w moczu, USG Doppler tętnic szyjnych i naczyń kończyn dolnych, a także z kręgu endokrynologii, jak przeciwciała przeciwtarczycowe i biopsja aspiracyjna cienkoigłowa. Jest również pomysł, aby w poszerzonym pakiecie znalazło się także badanie spirometryczne, które wraz z próbą rozkurczową umożliwi lekarzowi POZ zdiagnozować przewlekłą obturacyjną chorobę płuc. Lekarze pracujący w przychodniach mieliby konsultować swoich pacjentów ze specjalistami: kardiologiem, diabetologiem, pulmonologiem, alergologiem i endokrynologiem. Takie konsultacje miałyby polegać na omawianiu wyników pacjenta i ustaleniu dalszego postępowania z pacjentem. Wdrożona ma zostać również opieka koordynowana nad pacjentami z najpowszechniejszymi chorobami cywilizacyjnymi, jak cukrzyca, nadciśnienie tętnicze, niewydolność serca, astma czy POChP. Celem reformy jest usprawnienie diagnostyki, profilaktyki i leczenia chorób przewlekłych, zwiększając przy tym rolę lekarza rodzinnego. Początkowo pacjenci mogą wykonać dodatkowe badania diagnostyczne, na które kierowali ich do tej pory lekarze innych specjalizacji. Dodatkowo resort zdrowia rozszerzył populację pacjentów kwalifikujących się do programu profilaktyki chorób układu krążenia. Aktualnie obejmuje on osoby od 35. do 65. roku życia, u których nie rozpoznano dotąd choroby układu krążenia i które przez ostatnie 5 lat nie korzystały z programu. Oczekuje się, że dzięki wprowadzanym zmianom lekarze podstawowej opieki zdrowotnej uzyskają możliwość podjęcia leczenia bez konieczności konsultacji specjalistycznych, wykonywania badań inwazyjnych, jak również zyskają możliwość wcześniejszego podjęcia decyzji kierunkowej o skierowaniu do leczenia specjalistycznego. Na ten moment wielu lekarzy będzie potrzebować doszkolenia się, na przykład w zakresie prowadzenia trudniejszych przypadków pacjentów kardiologicznych, przypadków skomplikowanych czy z POChP i jeśli mają dużo pacjentów, to mogą nie wyrobić się czasowo z prowadzeniem pacjenta w opiece koordynowanej w tej strukturze, dosyć starej, w której są. Koordynacja, szeroko pojęta, wejdzie naturalnie w każdym miejscu w naszym kraju, ale to będzie proces trwający latami i na tym etapie nie każdy pacjent będzie mógł z tego przywileju skorzystać. Środki z obecnego budżetu powierzonego przeznaczone są na badania laboratoryjne, a nie na rozwój placówki czy nowe kadry. Jeżeli mówi się o kolejnym rozszerzeniu badań i opiece nad pacjentem we współpracy ze specjalistami, to pojawiają się problemy. W małych ośrodkach, gdzie już jest kłopot z brakiem kadr, dotrudnienie lekarza jest praktycznie niemożliwe, ale ten problem dotyczy nie tylko małych ośrodków, choć te z pewnością będą miały największe trudności z zatrudnieniem dodatkowych pracowników. Warto wspomnieć, że na przykład koordynator jest osobną pozycją w naszym budżecie i dla populacji 2,4 tysięcy pacjentów zgodnie z wymienionym zarządzeniem sprawuje opieką nad osobami powyżej 24 roku życia. To jest zwykle ok 1700-1750 osób. Jak wyliczają lekarze oprócz specjalistów, z którymi będą współpracować, w zespole POZ potrzeba też fizjoterapeutów, psychologów czy specjalistów zdrowia publicznego. Utworzenie takiego zespołu może być nierealne.W niewielkich placówkach jest dużo trudniej o pozyskanie wykwalifikowanego personelu, przy czym należy wspomnieć, że problemy i potrzeby pacjentów są takie same jak w dużych miastach. Brak odpowiedniej motywacji dla personelu medycznego, przy obecnej inflacji i błyskawicznie rosnących kosztach, może doprowadzić już nie do zatoru, ale zapaści systemu. Dla podstawowej opieki zdrowotnej przewidziano wzrost płac w wysokości 6,26%, co według wyliczeń środowiska daje lukę w wysokości niemal 20%. Według analiz Porozumienie Zielonogórskie, aby móc dostosować się do wzrostu wynagrodzeń personelu poradni, należałoby zwiększyć kontrakty o co najmniej 24%, bo tylko wtedy będzie można zagwarantować pracownikom POZ wzrost płac na oczekiwanym poziomie. W innym wypadku, przy obecnych kosztach poradni, rosnącej inflacji i kosztach utrzymania, podniesienie minimalnych wynagrodzeń jest niemożliwe. W obliczu gwałtownie zwiększających się kosztów związanych z podwyżkami m.in. cen prądu, gazu czy wynagrodzeń, lekarze POZ ostrzegają, że bez podwyżki stawki, jaką otrzymują oni za każdego pacjenta przypisanego do lekarza rodzinnego, wkrótce część placówek być może będzie wymagała zamknięcia. Pacjenci z tego powodu będą musieli szukać podstawowej pomocy, w ramach POZ, w bardziej oddalonych przychodniach i gabinetach.Według przedstawicieli lekarzy rodzinnych aktualne stawki nie wystarczają na pokrycie kosztów funkcjonowania przychodni, bo te gwałtownie wzrosły. Podstawowa opieka zdrowotna z pewnością sięgnie po dodatkowe środki, jakie będą oferowane w ramach opieki koordynowanej czy budżetu powierzonego, ale finansowanie w POZ powinno opierać się na stawce bazowej.Od początku lipca do POZ wprowadzono dodatkowe badania, a wkrótce poszerzy się zakres opieki koordynowanej. Jednak w tym samym czasie odbiera się lekarzom możliwość realizacji tych świadczeń. Według lekarzy rodzinnych problem nie wynika z nieprawidłowego zarządzania placówkami, ale w obliczu rosnącej inflacji i braków kadrowych, trudno jest pogodzić ze sobą tak wiele czynników. Warto wspomnieć, że każdy ubezpieczony ma prawo do świadczeń pielęgniarki Podstawowej Opieki Zdrowotnej, jeśli złożył on deklarację wybory pielęgniarki POZ. Rejestracja pacjentów do pielęgniarki może się odbywać osobiście lub telefonicznie. Jednak w przypadku schorzeń ostrych i nagłych porada powinna nastąpić jeszcze w dniu zgłoszenia, a w schorzeniach przewlekłych pielęgniarka uzgadnia termin wizyty z ubezpieczonym pacjentem. Na początku marca do konsultacji skierowano projekt rozporządzenia ministra zdrowia zmieniającego rozporządzenie w sprawie świadczeń gwarantowanych z zakresu podstawowej opieki zdrowotnej. Chodzi o dodatkowe świadczenia profilaktyczne dla dzieci. 9 sierpnia podczas konferencji prasowej AOTMiT i Narodowego Funduszu Zdrowia, zapowiedziano uruchomienie dodatkowych 350 milionów złotych na sfinansowanie podwyżek minimalnych wynagrodzeń w szpitalach. Lekarze rodzinni podkreślają, że stanowisko AOTMiT tym bardziej wydaje się niezrozumiałe, ponieważ od wielu lat wspomina się o przeniesieniu opieki do POZ jako podstawy funkcjonowania całego systemu. W ostatnim czasie środowisko POZ informuje, że przychodnie i gabinety zmagają się ze znacznym wzrostem zgłaszalności. Sytuacji na pewno nie poprawią nowe obowiązki narzucone przez resort. Sumienne przestrzeganie narzuconych regulacji administracyjnych skutkować będzie zmniejszeniem jednakowego dostępu do opieki lekarskiej pacjentów z innymi schorzeniami i kontynuacji terapii chorób przewlekłych oraz załamaniem się systemu podstawowej opieki zdrowotnej.Na początku lat 90. zastanawiano się, w jakim kierunku powinna iść podstawowa opieka zdrowotna. Dzięki pieniądzom stowarzyszeniowym pochodzącym z Unii Europejskiej polscy lekarze mogli wyjeżdżać na Zachód, najczęściej do Holandii, Wielkiej Brytanii i Hiszpanii. Podpatrywali, jak wygląda praktyka lekarza rodzinnego. Dopiero we wrześniu 1995 r. powstała pierwsza w Polsce praktyka lekarza rodzinnego - w Bielawie na Górnym Śląsku. Specjalizacja z medycyny rodzinnej miała charakter holistyczny, dotyczyła pewnych zakresów wiedzy z pediatrii, interny, ginekologii, chirurgii, okulistyki, a także schorzeń narządów ruchu. Chodziło o to, żeby lekarz rodzinny mógł zająć pacjentem w każdym wieku.