Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł wstrzymał prace nad budzącym kontrowersje opinii publicznej pomysłem „płatnego leczenia” w publicznych szpitalach. W zmianach szykowanych w ustawie o działalności leczniczej oraz niektórych innych ustaw są jednak inne, niebezpieczne zapisy. Mogą one poważnie zagrozić funkcjonowaniu opieki zdrowotnej w Polsce - uważają Pracodawcy RP.

Zdaniem organizacji pracodawców, media analizując pakiet zmian skupiły się tylko na jednej propozycji – możliwości stosowania opłat za świadczenia w publicznych szpitalach. Tymczasem już dziś taka procedura jest możliwa w szpitalach, które zostały przekształcone w spółki prawa handlowego, ale nadal są podmiotami publicznymi. Skala udziału pacjentów komercyjnych w takich szpitalach jest jednak bardzo mała, a dochody z tego tytuły wynoszą od 1 do 5 proc. budżetu szpitala.

Okazuje się bowiem, że sama możliwość udzielania świadczeń nie wystarcza do prowadzenia z powodzeniem działalności „komercyjnej”. Pacjent płacący z własnej kieszeni za usługę ma wysokie oczekiwania – w tym także jeśli chodzi o sposób organizacji podmiotu leczniczego, przepływ informacji, możliwość zamawiania wizyt on-line itd.

W opinii Pracodawców RP wprowadzenie możliwości udzielania świadczeń komercyjnych jest rozwiązaniem godnym rozważenia. Ale na pewno nie wolno wprowadzać jej pod pretekstem równości podmiotów w ochronie zdrowia – bo nadal publiczne szpitale (te nieprzekształcone) mają preferencje podatkowe (nie płacą podatku CIT), nie mają zdolności upadłościowej, nie wolno ich de facto windykować (zmiana wierzyciela wymaga zgody właściciela) czy wreszcie otrzymują dotację od organów założycielskich.

Zdaniem Pracodawców RP, proponowany projekt ustawy zawiera tymczasem zmiany, które mają dużo bardziej doniosłe konsekwencje dla pacjentów. Ministerstwo Zdrowia zaproponowało usunięcie ze szpitali tych prywatnych podmiotów, które są podwykonawcami części świadczeń medycznych. Argumentowane jest to bliżej nieokreślonymi nieprawidłowościami i wątpliwościami. W opinii Pracodawców RP o ile rejestrowanie małych prywatnych podmiotów leczniczych na terenie szpitali publicznych i wykonywanie kontraktu lub nawet świadczeń komercyjnych w oparciu o sprzęt publicznego szpitala jest co najmniej nieetyczne i powinno ulec ograniczeniu, o tyle zakazanie funkcjonowania wysoko wyspecjalizowanych podwykonawców, którzy wynajmują tylko przestrzeń w szpitalu, ale wchodzą z własnym sprzętem – jest bardzo szkodliwe. Obecnie w Polsce ponad 100 szpitali ma na swoim terenie laboratoria medyczne w outsourcingu. Można szacować, że podobna skala dotyczy outsourcingu badań diagnostyki obrazowej.

Dlaczego szpitale się na taki outsourcing decydowały? Ponieważ nie miały odpowiednich kompetencji, wiedzy, środków, a także dlatego, że w tych przypadkach liczy się efekt skali. Duża sieciowa firma może efektywniej wykorzystać laboratorium, zdecydowanie taniej kupić odczynniki do badań itd. A więc liczą się także koszty.

Zdaniem Pracodawców RP, kardynalną wadą projektu min. Radziwiłła jest więc propozycja likwidacji outsourcingu bez wskazania przyczyn, racjonalnych przesłanek do takiej decyzji, ale także bez wskazania konsekwencji finansowych. Z Oceny Skutków Regulacji zawartych w ustawie wynikało, że odbudowa tej infrastruktury nie będzie nic kosztowała – co jest nie prawdą i powinien się tym zając komitet ekonomiczny Rady Ministrów.

Pracodawcy RP zwracają uwagę, że zmiana ta będzie rodziła olbrzymie koszty po stronie szpitali, które zgodnie z ustawą będą musiały być poniesione maksymalnie w ciągu trzech lat – a będą na pewno przypadki gdzie dyrektor dowie się, że już za np. kwartał musi mieć swoje własne laboratorium, bo mu umowy przedłużyć nie wolno. Proponowana zmiana na pewno wpłynie negatywnie na dostępność do badań dla pacjentów, wzrost ich jednostkowych kosztów i na pewno pogorszy sytuację finansową szpitali publicznych.

Zdaniem organizacji pracodawców, druga błędną zmianą jest odłożenie w niebyt procesu dostosowania się podmiotów leczniczych do rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 26 czerwca 2012 r. w sprawie szczegółowych wymagań, jakim powinny odpowiadać pomieszczenia i urządzenia podmiotu wykonującego działalność lecznicza. Przez kilkanaście lat mówiło się, że stanie się ono wyznacznikiem jakości. Teraz ta idea wylądowała w koszu, a dobrym szpitalem będzie ten, który w ocenie Inspekcji Sanitarnej jest bezpieczny. „Jednak jakość to coś zdecydowanie więcej niż tylko bezpieczeństwo, ale jak widać dla Ministerstwa Zdrowia nie jest ona priorytetem – co widać także po powolnych pracach nad ustawą o jakości w ochronie zdrowia i bezpieczeństwie pacjenta” - czytamy w komunikacie Pracodawców RP.


Źródło: Pracodawcy RP