Skórę zasiedlają liczne mikroby, a coraz więcej badań wskazuje, że są one jednym z elementów stanowiących o jej zdrowiu. Naukowcy sprawdzają, czy niektóre szczepy bakterii można stosować w leczeniu chorób skóry. Dostępne są też kosmetyki, w których – zdaniem producentów – zawarta jest mikrobiota, ale naukowcy zalecają na razie ostrożność w wierze w zapewnienia o ich skuteczności.

Mikroby, głównie bakterie, upodobały sobie różne, korzystne dla nich miejsca na skórze i w skórze. Te jednokomórkowe organizmy w większości są dla człowieka korzystne lub obojętne. Pomagają utrzymać skórę – nasz największy organ - w równowadze, w tym, m.in. chronią ją przed zasiedleniem przez inne, chorobotwórcze gatunki, np. przez gronkowca złocistego (Staphylococcus aureus). Oczywistym jest, że zaburzenie równowagi może prowadzić do problemów i może mieć związek z chorobami skóry.

Badania nie wykluczają, że dbanie o skórny mikrobiom i jego odbudowa z pomocą odpowiednich probiotycznych preparatów może pomóc w zachowaniu zdrowia i lepszej kondycji skóry. Choć można już kupić nawet kosmetyki tego rodzaju, warto pamiętać jednak, że badania skórnego mikrobiomu znajdują się dopiero na wstępnym etapie, a jak niektórzy specjaliści podkreślają, biologiczną równowagę skóry nie jest trudno zaburzyć niewłaściwie dobranym działaniem na nią – także kosmetyku.

Bakteriami w atopowe zapalenie skóry?

Jeden z obszarów, w którym wpływ mikrobów na skórę jest relatywnie intensywnie badany, to pomoc w leczeniu atopowego zapalenia skóry. W schorzeniu tym nierzadko dochodzi do nasilonego namnażania się wspomnianego już gronkowca złocistego. Ubiegłoroczne badanie przeprowadzone na Uniwersytecie w Kopenhadze wskazało na niekorzystne zmiany w składzie skórnej mikroflory pojawiające się przede wszystkim w miejscach zgięć i na skórze szyi.

„Nasze dane wskazują na ogólną oraz na specyficzną dla poszczególnych miejsc dysbiozę towarzyszącą atopowemu zapaleniu skóry. Obejmuje ona bakterie, grzyby i wirusy. Przy określaniu odpowiednio wycelowanej terapii, klinicyści powinni wziąć pod uwagę zarówno konkretnego pacjenta, jak i poszczególne miejsca na skórze. Przyszłe badania sprawdzające oddziaływania mikrobioty mogą mieć duży potencjał” - piszą autorzy pracy opublikowanej na łamach periodyku „BMC Microbiology”.

Interwencje takie są już testowane. Przed dwoma laty polski zespół z Uniwersytetu Warszawskiego opublikował analizę sześciu badań tego typu. Ochotnicy przyjmowali na skórę preparaty z różnymi gatunkami korzystnych bakterii. Objawy choroby zwykle malały. Co równie ważne, nie pojawiały się żadne, istotne skutki uboczne.

„Przeprowadzony przez nas przegląd badań wskazuje, że prowadzone są próby wprowadzania tej nowej terapii u osób z atopowym zapaleniem skóry. Pilotażowe testy wykazały, że nałożenie na skórę odpowiednich bakterii może zmienić jej mikrobiotę i pomóc w ustabilizowaniu zaburzonej u chorych mikrobiotycznej równowagi” - piszą w swojej publikacji warszawscy naukowcy.

„Jednak potrzebna jest ostrożność. Potrzebne są bowiem randomizowane badania z udziałem dużych grup ochotników, przy mniejszych różnicach w metodologii. Dopiero to może pozwolić na określenie właściwych gatunków bakterii, ich dawki i czasu leczenia, tak aby podawanie na skórę probiotyków stało się skuteczną terapią” - podkreślają specjaliści.

Na razie zatem lecznicze probiotyki na skórę to pieśń przyszłości.

Mikroby mogą pomagać w oparzeniach

Mikroby testuje się także w leczeniu trudno gojących się ran. Rzecz w tym, że rozrost szkodliwych bakterii to częsta przyczyna problemów z powrotem do zdrowia na przykład po oparzeniach.

Naukowcy sformułowali hipotezę, że można wprowadzić takie bakterie, które przyniosą pomoc poprzez konkurencję z chorobotwórczymi i utrudnianie im zadania. Przebadali ją naukowcy z argentyńskiego Uniwersytetu w Tucumán, którzy osiemdziesięciu poparzonym pacjentom zaaplikowali na rany bakterie Lactobacillus plantarum. W grupie ochotników znajdowały się osoby z zakażonymi oparzeniami 2. i 3. stopnia oraz z wczesnymi, wolnymi od infekcji oparzeniami 3. stopnia. Uzyskane wyniki, choć – należy to podkreślić - bez dużej mocy statystycznej wskazują, że aplikacja bakterii może stanowić alternatywną metodę wspomagania gojenia się ran po poparzeniach. W przypadku zakażonych ran oparzeniowych 2. stopnia i niezakażonych 3. stopnia efekty leczenia były podobne, jak przy stosowaniu typowej terapii z użyciem powodującej skutki uboczne sulfadiazyny srebra, a w przypadku zainfekowanych ran 3. stopnia bakterie działały lepiej. Co więcej, można je łatwo hodować, a leczenie z ich pomocą nie wymaga skomplikowanego sprzętu.

Jak to zwykle bywa w początkowej fazie poszukiwania nowej terapii, nadal potrzebne są badania.

Mikrobiotyczne kosmetyki

Jak można się było spodziewać, potencjał skórnej flory zauważyli producenci kosmetyków. Jak podają autorzy opracowania opublikowanego w ubiegłym roku na łamach pisma „Molecules” rynek związanych z probiotykami preparatów do pielęgnacji ciała cały czas rośnie.

Autorzy analizy przyznają, że faktycznie, takie produkty mają szansę działać. „Istnieją liczne dowody na korzyści wynikające ze stosowania specyficznych probiotyków na skórę. Dodatkowo, analizując mechanizmy opóźniające starzenie, można wskazać na niektóre szczepy pomagające regulować pH, zmniejszać stres oksydacyjny, chronić przed fotostarzeniem i poprawiać działanie ochronnej warstwy skóry” - piszą.

Jednocześnie jednak zalecają ostrożność i wyliczają szereg wyzwań, przed którymi jeszcze stoją producenci kosmetyków, a także urzędy dopuszczające kosmetyki na rynek.

Na przykład niemało produktów nazywanych probiotycznymi nie zasługuje, zdaniem naukowców, na tę nazwę. Mogą na przykład zwierać preparaty z bakterii, ale nie żywe bakterie i choć takie substancje też mogą poprawiać wygląd skóry, nie można takiego kremu czy innego kosmetyku nazwać probiotycznym.

Często producenci nie podają dokładnych informacji na temat użytych mikroorganizmów. Część produktów zawiera konserwanty, które nie tylko oddziałują na bakterie w nim zawarte, ale również mogą wpływać na naturalną florę skóry. Nie do końca też wiadomo, czy nawet żywe bakterie będą działać w zamierzony przez producentów sposób przez odpowiedni czas po zakupie kosmetyku. I należy pamiętać, że nie wszystkie zapewnienia o działaniu tego typu produktów są poparte odpowiednio rozległymi badaniami.

Problem mogą stanowić także niedoskonałe jeszcze regulacje wytwarzania czy sprzedaży tego typu produktów. „Nie ulega wątpliwości, że oddziaływanie na mikroby może oznaczać nowe sposoby poprawiania wyglądu i samopoczucia. Stwarza to wyzwania regulacyjne, ponieważ wprowadza kosmetyki w sferę zdrowia. Zwracamy uwagę na potrzebę uaktualnienia często archaicznych systemów i kategorii produktów stosowanych przez regulacyjne agencje” - piszą autorzy publikacji.

„Musimy zwracać szczególną uwagę na potrzebę zapewnienia bezpieczeństwa, klinicznej oceny i dowodów na stosowanie wysokich standardów przechowywania, stosowania i obchodzenia się z produktami zawierającymi mikroorganizmy, ich metabolity czy ściany komórkowe. Nieudowodnione twierdzenia nikomu nie pomagają, podczas gdy dobrej jakości badania naukowe mogą zaowocować produktami o dużej wartości dla ludzkiego zdrowia i samopoczucia” - dodają.

Źródła: