Śledztwo ws. przekroczenia uprawnień w związku ze zobowiązaniem zapłaty świadczeniodawcom ok. 60 mln zł za świadczenia wykonane ponad limit określony w umowach ze śląskim oddziałem Narodowego Funduszu Zdrowia wszczęła Prokuratura Regionalna w Katowicach.
Zawiadomienie do prokuratury skierował Narodowy Fundusz Zdrowia po wewnętrznej kontroli, która potwierdziła nieprawidłowości. Według jej ustaleń, poprzednia dyrekcja śląskiego oddziału funduszu zobowiązała się do wypłacenia za nadwykonania ok. 60 mln zł w wyniku błędu urzędniczki. „Tych pieniędzy realnie nie było, miały dojść z +migracji+. Moje poprzedniczki podjęły decyzję, że osoba na najniższym szczeblu, która ten błąd popełniła, straciła pracę w trybie dyscyplinarnym” – powiedział PAP dyrektor śląskiego oddziału NFZ Jerzy Szafranowicz.
Jak dodał, o problemie dowiedział się w marcu tego roku, po objęciu stanowiska. „Kiedy dowiedziałem się o tej sytuacji, natychmiast porozumiałem się z moim zwierzchnikiem prezesem Andrzejem Jacyną, on w trybie pilnym zlecił kontrolę, na podstawie wyników kontroli pan prezes Andrzej Jacyna postanowił zgłosić to do prokuratury, jako podejrzenie przestępstwa” – powiedział.
Źródło: www.kurier.pap.pl
Komentarze
[ z 4]
Osoba na "najniższym szczeblu, która ten błąd popełniła straciła pracę". Tylko co z tego? Skoro tych pieniędzy nie ma, kto pokryje niezbędne koszty? Skoro ktoś obiecał szpitalom pokrycie kosztów zabiegów wykonanych ponad limit, a szpitale zdecydowały się udzielać te usługi dla dobra pacjentów licząc na zwrot, nie można ich teraz zostawić z długiem i samemu sobie kazać rozprawić się w problemem. Sześćdziesiąt milionów kosztów poniesionych na czynności i usługi wykonane ponad limit to przecież nie jest drobnostka. Samo zwolnienie osoby odpowiedzialnej za popełnienie błędu nie rozwiąże problemu i mam nadzieję, że placówki nie zostaną pozostawione samym sobie z długiem.
I bardzo dobrze, że podobne sprawy są nagłaśniane. Niech nieuczciwi łapówkowicze wiedzą, że korupcja, albo jej próby wcześniej czy później wychodzą na jaw i żadna z osób przyjmujących nielegalne korzyści majątkowe nie pozostanie bezkarna. Mam nadzieję, że niedługo ten precedens zostanie całkowicie zepchnięty poza margines, a osoby się go podejmujące będą musiały liczyć się nie tylko z odpowiedzialnością karną, ale również z potępieniem ze strony społeczeństwa. Na razie wydaje mi się, że jednak spora grupa pacjentów patrzy na podobne sprawy zbyt pobłażliwie. Nie rozumiem skąd to się bierze, ale jednak zdarzają się osoby, które ze spokojem przyjmują wiadomości o próbach wręczenia lub przyjęcia łapówki w zamian za wykonanie usługi medycznej, przesunięcia w kolejkach, umieszczenie chorego w lepszych warunkach i tym podobne czynności...
Poprzednicy zrezygnowali, pieniędzy jak nie ma tak nie ma, a ktoś tam w sumie mało ważny stracił pracę. Coś wątpię, że pieniądze się odnajdą, a Ci prawdziwi sprawcy całej sytuacji poniosą konsekwencje. To jest chyba brak umiejętności podstawowej matematyki. Rozumiem, że zapodziało się 100 zł, ale nie tyle milionów. Przecież za te pieniądze to można ogromną ilość rzeczy sfinansować. Jeżeli nadal w ten sposób z naszego państwa będą ginęły pieniądze, to my z długów nigdy nie wyjdziemy.
Bardzo sprytne rozwiązanie. Zobowiązać się w imieniu narodowego funduszu zdrowia do zwrotu nadliczbowo wykonanych procedur medycznych, a potem opuścić stanowisko. Prawie jak kapitan który zostawi tonący okręt. Takich sytuacji nie powinno być. I słusznie, że sprawą zajęła się prokuratura. Może jeśli sprawca czy sprawczyni całego zamieszania poniesie konsekwencje w końcu coś się zmieni i osoby zajmujące wysokie i decyzyjne stanowiska w urzędach zaczną czuć się zobowiązani do pełnienia swoich zajęć z pełną odpowiedzialnością za swoje czyny. Nie może być tak, że ktoś ot tak, bez większego zastanowienia podejmuje się w imieniu NFZ zwrotu tak ogromnej bądź co bądź sumy. I skąd nagle zakład ubezpieczeń ma wytrzasnąć sześćdziesiąt milionów złotych, które nie były przewidziane w budżecie? To nie może tak wyglądać i trzeba domagać się konsekwencji od urzędnika, który to podpisał. Choćby właśnie po to, aby pokazać innych jego następcą lub osobom pełniącym podobne funkcje, że przyzwolenia na to nie ma i nie będzie.