13 stycznia 2017 r. w Instytucie „Pomnik-Centrum Zdrowia Dziecka” lekarze, prawnicy oraz Rzecznik Praw Dziecka dyskutowali, o tym jak w sposób skuteczny rozpoznawać przemoc wobec dzieci. – Wczesna reakcja może uratować życie dziecka – podkreślił Marek Michalak.
Zdaniem Marka Michalaka Konferencja „„Dziecko krzywdzone – standardy postępowania medycznego oraz prawnego” jest ważna z dwóch powodów. Po pierwsze, porusza problem rozpoznawania krzywdy dziecka (przemocy fizycznej, psychicznej, wykorzystywania seksualnego) przez pracowników medycznych. Po drugie, efektem dyskusji specjalistów mają być standardy postępowania w takich sytuacjach, które sformułują oczekiwania wobec lekarzy i personelu medycznego i określą dla nich konkretne wytyczne.
- Każdy człowiek, a zwłaszcza wykonujący zawód zaufania publicznego, ma nie tylko prawo, ale także obowiązek reagować – jeśli stwierdzi przemoc wobec dziecka albo będzie miał uzasadnione podejrzenie, że dziecko jest krzywdzone. Rozumiem, że strach przed błędną diagnozą może paraliżować lekarza czy pielęgniarkę, ale podkreślam - wczesne rozpoznanie objawów stosowania przemocy wobec dziecka umożliwia wcześniejsze wykrycie i zniwelowanie zagrożenia, co w wielu przypadkach może nawet uratować życie dziecka. Nie musimy szukać daleko, pod koniec 2016 r. żyliśmy tragediami w Łodzi z udziałem małych dzieci. 3-miesięczn Lenka żyje m.in. dlatego, że właściwą reakcję podjęły pediatra i pielęgniarka – mówił Marek Michalak.
Rzecznik zaznaczył, że pracownik medyczny wszelkie osądy powinien podejmować bardzo ostrożnie. Nie każdy uraz fizyczny dziecka, w postaci siniaków czy zadrapań i nie każde niepokojące wyrażanie emocji muszą być skutkami przemocy. Kiedy jednak ma cień wątpliwości - powinien zareagować.
- Należy przy tym podkreślić, że zadaniem pracownika medycznego nie jest wyjaśnienie problemu, a jedynie powiadomienie odpowiednich instytucji – zauważa RPD.
W CZD o problemie dyskutowali: dr Zbigniew Kułaga (IPCZD), prof. Maria Helena Fonseca (Hospital de Santa Maria w Lizbonie), dr Marek Migdał (IPCZD), prof. Elżbieta Jurkiewicz (IPCZD), dr Joanna Cielecka-Kuszyk oraz Katarzyna Syroka-Marczewska (Uniwersytet Warszawski), prof. Teresa Jackowska (Konsultant Krajowy w dziedzinie pediatrii).
Dr Zbigniew Kułaga Kierownik Zakładu Zdrowia Publicznego w IPCZD przedstawił szczegółowe statystyki. Na podstawie badania “Ogólnopolska diagnoza problemu przemocy wobec dzieci” okazuje się, że 71% nastolatków (11-17 lat) doświadczyło przynajmniej jednej formy wiktymizacji. Ponad 50% doświadczyło przemocy rówieśniczej, która najczęściej występuje w formie przemocy fizycznej (41%) i przemocy psychicznej (28%). 34% dzieci było ofiarą przemocy ze strony osób dorosłych: 22% doświadczyło przemocy psychicznej, a 21% przemocy fizycznej; sprawcami w 55% przypadków byli rodzice. Z badania wynika, że 18% nastolatków było świadkami przemocy domowej. 9% młodzieży padło ofiarą co najmniej jednej z form wykorzystywania seksualnego bez kontaktu fizycznego, najczęściej jest to słowne molestowanie seksualne (5,3%) oraz werbowanie w internecie do celów seksualnych (5,1%). 6% nastolatków padło ofiarą co najmniej jednej z form wykorzystywania seksualnego z kontaktem fizycznym. Znaczna przemoc fizyczna (ból dłuższy niż 24 godz., siniaki, skaleczenia, złamania) dotyczy 6% dzieci w wieku szkolnym.
Jak podkreślają eksperci skala problemu jest niedoszacowana. Okazuję się, że przypadków psychicznego, fizycznego czy seksualnego krzywdzenia dzieci może być znacznie więcej.
Prof. Maria Helena Fonseca, Hospital de Santa Maria z Lizbony podkreśliła, że przemoc fizyczna jest widoczna i łatwiej ją rozpoznać, problemem jest z przemocą psychiczną, którą znacznie trudniej zdiagnozować i leczyć. To może być powodem niedoszacowania.
Niestety o przemocy dowiadujemy się najczęściej już w sytuacji, kiedy doszło do tragedii skutkującej nieodwracalnymi następstwami. Urazy jakie świadczą o przemocy wobec dziecka to nie tylko liczne siniaki czy złamania, ale również urazy wewnętrzne, obrażenia czaszki, krwiaki.
- Główne dane medyczne, jakie mamy są dopiero wtedy, gdy już dojdzie do tragedii, a powinniśmy monitorować wszystkie próby samobójcze u dzieci, które może nie zawsze są odnotowywane. Trudno jest mówić o jakichś danych jeżeli dziecko pójdzie głodne czy brudne do szkoły. Dlatego lekarze, którzy pracują w podstawowej opiece medycznej i najlepiej znają rodziny powinni bezwzględnie reagować i nie traktować takich przypadków jako incydentalne - podkreśliła prof. Teresa Jackowska, Krajowy Konsultant w dziedzinie pediatrii.
Dr Marek Migdał z Kliniki Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii IPCZD podkreślał, że dzieci z tzw. zespołem dziecka maltretowanego trafiają najczęściej na oddział chirurgiczny, ortopedyczny czy pediatryczny, ale zdarzają się przypadki, że dziecko trafia na intensywną terapię. Tutaj ważną rolę odgrywają lekarze i pielęgniarki, którzy w sytuacji podejrzenia, że urazy nie są przypadkowe powinni zebrać dokładny wywiad i zlecić serię badań, które pozwolą ustalić przyczyny obrażeń. Równie ważna jest konsultacja chirurgiczna i neurologiczna, a także okulistyczna ponieważ częstym skutkiem przemocy są wylewy w siatkówce.
Dobrze przygotowana dokumentacja medyczna może być dowodem procesowym. Personel medyczny, który podejrzewa maltretowanie dziecka powinien powiadomić policję lub prokuraturę.
Jak podkreśliła prof. Elżbieta Jurkiewicz, kierownik Zakładu Diagnostyki Obrazowej IPCZD w Polsce nie ma obowiązujących standardów wykonywania badań obrazowych w sytuacji podejrzenia urazów nieprzypadkowych. Dlatego tak ważne jest wypracowanie obowiązującego protokołu badań obrazowych. Co więcej warto stworzyć zespół: pediatra, radiolog, neurolog, okulista, pielęgniarka, pracownik opieki społecznej, który wspólnie będzie podejmował decyzje o leczeniu i dalszym postępowaniu.
Wszyscy uczestnicy konferencji wyrazili ogromną potrzebę przygotowania specjalnych standardów postępowania w przypadku podejrzenia zespołu dziecka maltretowanego. Dyrektor IPCZD dr hab. Małgorzata Syczewska podkreśliła, że wprowadzenie nowych standardów i upowszechnienie ich wśród pracowników ochrony zdrowia również dzięki mediom jest konieczne, bo zdrowie, życie i bezpieczeństwo dzieci jest najważniejsze.
W Sejmie znajduje się projekt ustawy zgłoszony przez prezydenta na wniosek Rzecznika Praw Dziecka, którego celem jest zaostrzenie kar wobec oprawców dzieci, a także wprowadzenie kary za bierne obserwowanie i nie reagowanie na przemoc wobec dzieci.
Źródło: Biuro RPD / Instytut "Pomnik Centrum Zdrowia Dziecka"
Komentarze
[ z 4]
Pomagając dzieciom (zresztą nie tylko) będącym ofiarami przemocy należy pamiętać, że są one rozchwiane emocjonalnie, a ich zachowanie to huśtawka. Ofiara przemocy domowej przebywa w sytuacji zagrożenia przez kilka, a często kilkanaście lat, jest związana ze sprawcą różnymi więzami zależności. Odbiera to zdolność realnej oceny rzeczywistości. Często nie jest w stanie dostrzec grożącego jej niebezpieczeństwa i spustoszeń, jakie dokonują się w jej psychice. Powoli dzień po dniu traci zdolność samoobrony, każde wołanie o pomoc powinno być dla niej szansą ratunku i nie może być zlekceważone przez tych, którzy mogą pomóc. Przemocy domowej często towarzyszy picie alkoholu. W stanie nietrzeźwości znikają mechanizmy samokontroli i nasilają się zachowania agresywne. Trzeba pamiętać, że osoba nietrzeźwa nie jest partnerem do negocjacji, rozmowy czy ugody. Przemoc dotyka dzieci zbyt często. Przemoc wobec dzieci to nie tylko fizyczne karanie, to także przemoc psychiczna, wykorzystywanie seksualne, niezaspokajanie podstawowych potrzeb dziecka. Na podwójne niebezpieczeń-stwo narażone są dzieci, które same doświadczają przemocy i są jej świadkami. Krzywdzone dzieci czują się opuszczone, winne, mniej wartościowe, bezsilne, nieakceptowane, odrzucone. Następuje zaburzenie postrzegania i rozumienia świata. Psychologiczna presja i ciągłe napięcie może być przyczyną wielu chorób takie jak bóle głowy, bóle żołądka, problemy z jedzeniem, trudności z nauką, koszmary senne, nocne moczenia. Oprócz widocznych skutków przemocy w czasie jej trwania obserwuje się też skutki odroczone. Doświadczenia przeżyte w dzieciństwie mają wpływ na całe życie.
Dobrze, że edukuje się odpowiednie grupy społeczne i organizuje szkolenia mające na celu poprawę świadomości z zakresu przemocy w rodzinie. Ostatnio sama natrafiłam na cykl wykładów dotyczący wczesnego rozpoznawania przemocy domowej. W wielu przypadkach wcale nie trudno jest dostrzec, że dziecko jest maltretowane. Takie szkolenia przydatne są szczególnie dla ratowników medycznych i lekarzy. Uważam że prawnicy też mogą zauważyć niektóre rzeczy jednak często nie mają styczności z rodziną. Bardzo dużo można wywnioskować z zachowania małego pacjenta dlatego na oddziałach warto obserwować dzieci, ewentualne ślady na ciele oraz stosunek odwiedzającej rodziny. Najważniejsze to nie bać się reagować. Przyczyną stosowania przemocy wobec dzieci przez rodziców jest bardzo często ich reakcja na dawne lub aktualne problemy i stresy, z którymi nie potrafią sobie poradzić. Wśród przyczyn stosowania przemocy wobec dzieci przez rodziców możemy wyróżnić np. zwykłą niedojrzałość. Bardzo młodzi, niepewni w nowej roli rodzice nie potrafią zrozumieć zachowań i potrzeb swego dziecka. Sami jeszcze potrzebują opieki, pomocy i nie są w stanie w dojrzały sposób zająć się dziećmi. Brak wiedzy i umiejętności wychowawczych również odgrywa dużą rolę. Rodzice nie wiedzą, jak wychowywać dziecko, nie rozumieją etapów rozwojowych przez jakie przechodzi, z własnego dzieciństwa nie wynieśli też modelu "szczęśliwej rodziny" i "dobrego rodzica", na którym mogliby się wzorować.Nierealistyczne oczekiwania prowadzą do frustracji i przemocy. Dorośli chcą, aby dzieci, nawet małe będą zachowywały się "po dorosłemu" - rozsądnie i odpowiedzialnie. Najlepiej, żeby dzieci były zawsze grzeczne i nie wymykały się spod kontroli. Tymczasem dzieci są tylko dziećmi.
Dokładnie. Reagowanie na przemoc jest konieczne, aby skutecznie z nią walczyć. Nie wystarczą spoty czy plakaty. Gdy widzimy krzywdę dziecka powinniśmy zwrócić na nią uwagę i podjąć odpowiednie kroki. Ludzie boją się konfrontacji z rodzicem, bo obawiają się usłyszeć, że to nie ich sprawa. Tylko dlatego mamy odwracać wzrok? Przemoc niesie ze sobą tragiczne skutki. Dzieci wychowujące się w rodzinach, gdzie występuje przemoc, narażone są na niszczące doświadczenia. Zarówno doświadczenie bycia bezpośrednią ofiarą jak i bycia świadkiem przemocy stosowanej np. przez ojca wobec matki jest destrukcyjne. Na podwójne niebezpieczeństwo narażone są dzieci, które same doświadczają przemocy, a zarazem są jej świadkami. Najbardziej widocznymi i oczywistymi skutkami przemocy są obrażenia cielesne. Rodzice bijący dzieci bardzo często starają się ukryć obrażenia na ciele dziecka. Dziecko żyjące w stanie ciągłego zagrożenia pozbawione jest poczucia bezpieczeństwa, miłości, zaufania niezbędnych do prawidłowego rozwoju. Psychologiczna presja i ciągłe napięcie może stać się przyczyną wielu chorób psychosomatycznych, jak np. bóle głowy czy żołądka, a także problemów z jedzeniem, trudności z nauką, moczenia nocnego. Krzywdzone dzieci czują się opuszczone, winne, mniej wartościowe, bezsilne, odrzucone. Ukochane osoby, od których zależy jego życie, stają się dla niego źródłem dezorientacji, lęku i niepewności. Następuje zaburzenie postrzegania i rozumienia świata: jednego dnia rodzic mówi, że kocha, drugiego bezlitośnie katuje, potem kupuje drogie prezenty. Ze względu na ból, strach i upokorzenie, jakiego doznają dzieci - jak i z powodu długoterminowych konsekwencji doświadczania przemocy, konieczne jest przeciwdziałanie jej.
Ma Pani całkowitą rację! Interwencja jest tym czego potrzeba w walce z przemocą wobec dzieci. Tylko my dorośli możemy im pomóc, a często przymykamy oko. Niezbędne kroki jakie należy podjąć polegają na uniemożliwieniu dalszego krzywdzenia dziecka i udzieleniu mu pierwszej pomocy. Pierwszą i natychmiastową pomoc winni udzielać specjaliści. Kolejnym ważnym elementem przeciwdziałania przemocy są działania terapeutyczno-lecznicze zmierzające do zminimalizowania i usunięcia doznanych urazów i krzywd. Samo wykrywanie krzywdzenia dziecka ma sens wtedy, gdy idzie za tym szybkie leczenie, co nie zawsze jest możliwe, gdyż nie ma u nas wystarczającej liczby odpowiednio wyszkolonych terapeutów a i sami rodzice niechętnie poddają się procesowi leczenia.