Blisko 3000 właścicieli przychodni zrzeszonych w Federacji Porozumienie Zielonogórskie spotkało się w sobotę 15 września na Nadzwyczajnych Konferencjach zorganizowanych w 15 województwach.
- Frekwencja była bardzo wysoka, bo wśród lekarzy POZ panuje coraz większy niepokój związany z obecna sytuacją w ochronie zdrowia – mówi Wojciech Pacholicki, wiceprezes PZ. – Najlepiej widać to w mniejszych miejscowościach, gdzie kolejne małe praktyki są zamykane z powodu braku lekarzy.
Adam Tomczyk prezes Opolskiego Związku Porozumienie Zielonogórskie podsumowując spotkanie podkreśla również ogromne rozgoryczenie lekarzy w związku z pogłębiającym się kryzysem w ochronie zdrowia. – Brakuje nam kadr i perspektyw. Jeśli nie nastąpią zmiany wielu lekarzy nie widzi możliwości pracy na obecnych zasadach.
- Średnia wieku jest wysoka i bak dopływu do POZ młodych lekarzy, widać to było również na spotkaniu na Podkarpaciu, gdzie na sali dominowały osoby starsze – mówi Mariusz Małecki prezes PZ z Podkarpacia. – Po spotkaniu mamy jasny przekaz od naszych lekarzy musimy działać solidarnie na rzecz poprawy warunków leczenia i pracy w POZ.
Największe zagrożenia to wchodząca w życie ustawa o POZ, chaos interpretacji prawnych związanych z RODO, eksperymenty związane z informatyzacją, problemy demograficzne (coraz starsi lekarze i inny personel medyczny) oraz wzrost kosztów działalności podmiotów leczniczych. Jak podkreślają lekarze zrzeszeni w Federacji PZ zwiększenie obowiązków specjalistów medycyny rodzinnej nie idzie w parze z zabezpieczeniem odpowiedniego finansowania tego sektora ochrony zdrowia. Udział POZ - jako jedynej dziedziny ochrony zdrowia przy trzech ostatnich rozdziałach środków nie zwiększył się. Do dzisiaj także nie ma żadnych uzgodnień co do warunków pracy i płacy lekarzy w POZ od 1 października 2018 r. Przypomnijmy, że aneksy kończą się 30 września 2018 r.
Źródło: Porozumienie Zielonogórskie
Komentarze
[ z 7]
Ważne jest, aby opinia publiczna świadoma była skali problemu. Niejedna osoba może być zaszokowana brakami w personelu medycznym, a tym samym ryzykiem na jakie narażeni są pacjenci. Na zdrowiu się nie oszczędza. Dotyczy to zarówno każdego z nas jak i całego państwa. Rząd powinien ostatecznie dojść do porozumienia z lekarzami, a nie ciągle przekładać konieczne zmiany na później.
Zgadzam się z Panią. Bardzo duża część społeczeństwa nie jest świadoma dlaczego muszą czekać tyle czasu w kolejkach do specjalistów. Zdarza się, że nie tylko pieniądze odgrywają tutaj główną rolę. Poważnym problemem w dzisiejszych czasach są braki kadrowe. Jeżeli teraz odpowiednie kroki nie zostaną podjęte to za kilka lat czekają nas problemy o znacznie większej skali. Problem niestety nie dotyczy tylko lekarzy, ale również pielęgniarek. Podejmowane są pewne próby przywrócenia wystarczającej ilości pracowników służby zdrowia lecz według mnie w nie do końca właściwy sposób. Mianowicie, na uczelniach od tego roku zwiększane są liczby osób przyjmowanych na kierunek lekarski. Jeżeli chodzi o pielęgniarki to planuje się przeznaczyć studentom i studentkom tego kierunku stypendia, oraz dodatek do pensji w pierwszych latach pracy. Według mnie przyszli lekarze doskonale wiedzą co czeka ich na rezydenturze, a pielęgniarki zdają sobie sprawę, że ich ciężka praca nie będzie należycie wynagradzana. Już w trakcie studiów planują oni wyjeżdżać za granicę, uczą się języków obcych ponieważ tam widzą perspektywy na lepsze życie. Wydaje mi się, że państwo powinno w dużej mierze skupić się na sytuacji rezydentów, których wynagrodzenia są nieadekwatne do czynności jakie wykonują. To grupa osób, które w przyszłości będzie zasilać przychodnie oraz lekarze. Nie dziwi mnie fakt, ale na pewno martwi tak małej ilości młodych ludzi, którzy stawili się na spotkaniu. To jednak pokazuje, że spora część z nich mogła właśnie zrezygnować ze szkolenia w naszym kraju, albo postanowiła, że bycie lekarzem rodzinnym również wymaga lepszego wynagrodzenia, w zamian za ważna funkcję jaką pełnią oni w służbie zdrowia. Powód dla którego tak duża ilość lekarzy stawiła się na spotkaniu na pewno martwi, jednak z drugiej strony bardzo dobrze, że potrafią oni w trudnych momentach spotkać się w większym gronie i wspólnie ustalić taki plan działania, żeby i oni mogli w normalnych warunkach pracować, a opieka nad pacjentami dalej była jak najlepszej jakości. Problem na pewno trudno będzie rozwiązać z dnia na dzień, jednak mam nadzieję, że kolejne miesiące i lata przyniosą nieco bardziej optymistyczne wiadomości.
Myślę, że jednym z większych problemów, a jeżeli i nie największym są wyjazdy młodych lekarzy. Jest to zmorą zarówno Ministerstwa Zdrowia, jak i samych szpitali i ośrodków zdrowia - bo nie ma młodych "rąk", czy raczej głów do pracy. Z informacji, które można znaleźć w wynika, że nawet połowa absolwentów wydziałów medycznych wyjeżdża do pracy w innych krajach. Powód? Dla młodych lekarzy brakuje odpowiedniej ilości miejsc specjalizacyjnych. Część z nich skarży się również na nieodpowiednie warunki do nauki wykonywania zabiegów medycznych. Już od kilku lat Naczelna Izby Lekarska ostrzega, że mimo iż obecnie sytuacja jest dość trudna, w ciągu kilku najbliższych lat może się jeszcze pogorszyć. Wpływ na decyzję początkujących lekarzy może mieć coraz większa atrakcyjność rynków w USA, Kanadzie, Australii czy Nowej Zelandii. Niedobór kadry medycznej może stać się w najbliższych latach sporym problemem, ponieważ ta grupa zawodowa jest coraz starsza. Według danych przytoczonych przez badania statystyczne w 2006 r. lekarze po 65 roku życia stanowili 18 proc., natomiast w 2012 roku było to już ponad 20 procent. W związku z coraz częstszymi skargami młodych lekarzy na warunki przygotowawcze do wykonywania zawodu ministerstwo zdrowia zapowiedziało zmiany legislacyjne, które mają poszerzyć dostępność szkoleń specjalizacyjnych. Ale co z tego, ze młodzi lekarze są mamieni pięknymi słowami, gdy nie wchodzą one w życie. W Polsce mają nadal złe warunki pracy, niesatysfakcjonujące programy specjalizacyjne i ograniczony dostęp do "nauki zabiegów". I nie oszukujmy się, młodzi lekarze wyjeżdżają z kraju także, a może i przede wszystkim ze względu na możliwość uzyskania większych zarobków.
Święte słowa. Sytuacja młodych lekarzy przed specjalizacją, czy też rezydentów niestety,nie układa się w jasnych barwach. Młodzi ludzie robiąc specjalizację, są zarzuceni papierami, natomiast prowadzenie i leczenie chorych schodzi na dalszy plan. W czasie rezydentur wykonują też często zadania, które nie powinny wchodzić w zakres ich obowiązków. Wielu młodych lekarzy nie uzyskuje możliwości robienia specjalizacji z dziedziny, która ich interesuje - nie ma rezydentury, nie ma w szpitalu etatu. Chcą uzyskać jakość w wyszkoleniu, a skoro nie znajdują jej w kraju, szukają miejsca poza nim. Pojawiają się także dodatkowe problemy, m.in. sytuacje konfliktowe z personelem. Wreszcie sam sposób specjalizacji nie zawsze odpowiada takim standardom, jakie powinny obowiązywać. Młodzi ludzie rozumieją, że jakość szkolenia jest bardzo ważna, a obecny system pozostawia sporo do życzenia. Perspektywy nie są zbyt optymistyczne. Liczba wyjeżdżających za granicę młodych polskich lekarzy jest niepokojąco duża, tymczasem przybywa pacjentów, także w podeszłym wieku. Pamiętajmy, że szkolenie lekarza twa bardzo długo. Sześć lat podczas studiów medycznych, plus robienie specjalizacji - to kolejne pięć - sześć lat. Zwiększenie liczby lekarzy w Polsce wymaga więc czasu. Jeśli jednak poprawimy warunki kształcenia w tym zawodzie, to jest szansa, że coraz więcej młodych ludzi decydować się będzie na specjalizację w naszym kraju, a część polskich lekarzy przebywających obecnie w innych krajach, wróci do Polski. Być może moje nadzieje są naiwne, liczę jednak, że taki scenariusz jest możliwy.
W Polsce mamy 2,2 lekarza na 1000 mieszkańców. Średnia w UE to ponad 4. W naszym kraju lekarze mogą się kształcić w ponad 70 specjalizacjach, podczas gdy w innych krajach europejskich jest ich ok. 50. Brakuje pediatrów, internistów, ginekologów. W przyszłości to właśnie w tych specjalizacjach będzie deficyt lekarzy, a przecież to właśnie ich chorzy potrzebują najbardziej. Na polskich uczelniach medycznych kształcą się tysiące studentów. Wielu z nich przyjeżdża bądź przylatuje z innych państw, ale po zakończeniu edukacji wraca do siebie. Zależność ta coraz częściej widoczna jest również u studentów polskich. Najwyższa Izba Kontroli uważa, że w Polsce za kilka lat zabraknie lekarzy. Wielu z nich przyjeżdża bądź przylatuje z innych państw, ale po zakończeniu edukacji wraca do siebie. Zależność ta coraz częściej widoczna jest również u studentów polskich. Najwyższa Izba Kontroli uważa, że w Polsce za kilka lat zabraknie lekarzy. Wydaje się, że w tej sprawie nie ma już różnic poglądów. Niedobór lekarzy specjalistów w Polsce jest faktem. Zaczyna to już nawet dostrzegać Ministerstwo Zdrowia, choć dość długo udawano, że nic się nie dzieje i wszystko jest w porządku. Pozostaje ustalić przyczyny tego stanu rzeczy i poszukać dróg wyjścia z kryzysu. Z raportów wynika, że cierpimy na niedobór internistów i ginekologów. Niedługo problemem będzie też znalezienie lekarza, który zajmie się rozwojem dziecka nie tylko podczas ciąży, ale i po porodzie. Brakuje również pediatrów. Na tym jednak problemy się nie kończą. Polscy lekarze się starzeją. Liczba medyków powyżej 65. roku życia jest coraz wyższa. Nie budzący już niczyjej wątpliwości niedobór lekarzy specjalistów spowodowany jest przede wszystkim złym systemem organizacyjnym kształcenia specjalizacyjnego, wprowadzonym rozporządzeniem Ministra Zdrowia w roku 1999 i wynikającym z niego zmniejszeniem ogólnej liczby kształconych specjalistów w wielu dziedzinach medycyny. Ministerstwo Zdrowia wypowiedziało wówczas wojnę tym, którzy chcieli się uczyć i specjalizować, wprowadzając ograniczenie liczby miejsc specjalizacyjnych oraz utrudnienia administracyjne przy dopuszczeniu do postępowania kwalifikacyjnego. W ten sposób powstał najgłupszy w Europie system kształcenia lekarzy specjalistów, który już wtedy pozwalał przewidywać jego następstwa za kilka lat. Samorząd lekarski ostrzegał wówczas, że spowoduje to spadek liczby lekarzy specjalistów i trudną do uzupełnienia „dziurę pokoleniową”. Ale wszechwiedzący urzędnicy pozostawali głusi na te opinie. Tak jest zresztą do dziś. Brakuje lekarzy o szerokiej specjalizacji zawodowej, takich jak internista, pediatra, głównie dlatego, że na ich barkach spoczywa ogromna odpowiedzialność, również finansowa. Muszą posiadać szeroką wiedzę medyczną z różnych dziedzin. Możliwość utworzenia prywatnej praktyki zawodowej jest utrudniona, gdyż nie tak ławo jest lekarzom o szerokiej specjalności dorobić dodatkowo do etatu szpitalnego, czyli głównego miejsca zatrudnienia. Lekarz o wąskiej specjalności w gabinecie znacznie lepiej poradzi sobie finansowo. Specjalizacje ogólne to większa odpowiedzialność. Dużo ciężej jest się dorobić, otwierając sobie prywatny gabinet. W pediatrii i ginekologii więcej się ryzykuje, bo pozwy są zdecydowanie częstsze. Pediatria jest ciężka, bardzo dużą wiedzę trzeba mieć, żeby być w tym dobrym. Lepiej jest specjalistom w wąskich dziedzinach, bo robią to, na czym się znają konkretnie. Długo się kształcą, ale ostatecznie to się opłaca, jeśli chodzi o stres, finanse i generalne powiązanie w środowisku medycznym.
Lekarze rodzinni są w coraz to trudniejszej sytuacji. Coraz dokładane są im kolejne obowiązki, jednak brak w tym wszystkim odpowiedniego pokrycia finansowego. Jak widzimy znaczna część z lekarzy to coraz starsze osoby. Na pewno Państwo nie wspomaga ich w tym, wprowadzając ostateczne terminy dostosowywania placówek do wystawianie e-zwolnień. Osobiście jestem wielkim zwolennikiem e-zwolnień, jednak trzeba dać przychodniom odpowiedni czas na wprowadzenie tych zmian w miarę ich możliwości. Teraz w okresie jesienno-zimowych lekarze i pielęgniarki będą miały najwięcej pracy w ciągu roku. Na pewno ciężko będzie im wygospodarować czas nad przystosowaniem do elektronicznych zwolnień. Jednak największym problemem dzisiejszych czasów jest sytuacja jaka ma miejsce z młodymi lekarzami. Dawniej w Polsce zawód lekarza był dużo bardziej szanowany niż obecnie. To również oprócz pieniędzy jest aspekt, który przeszkadza niektórym osobom i doskonale to rozumiem. Jak wspomniała sesanka- w dużym stopniu brakuje miejsc na specjalizacje. Co nam po tym, że zwiększana jest liczba osób przyjmowanych na medycynę, skoro potem taka osoba nie może kształcić się w wymarzonej dziedzinie? Jeżeli chodzi o namówienie studentów do podejmowania pracy jako lekarza rodzinnego to jest to na pewno trudne, patrząc na to na jakich warunkach pracują. Trzeba to jak najszybciej zmienić oraz kontrolować to jak przebiega cały proces specjalizacji nie tylko jeżeli chodzi o medycynę rodzinną. Niejednokrotnie bowiem słyszy się o sytuacji rezydentów, głównie w dużych szpitalach, którzy bardzo często pomijani są w zabiegach, operacjach, a starsi koledzy po fachu nie chcą ich szkolić z obawy na konkurencję. Problem niestety nie dotyczy tylko Polski, ale odbija to się również na nas. Szwecja oraz Wielka Brytania w ostatnim czasie podniosła płace, również dla lekarzy podstawowej opieki, zachęcając do wyjazdów m.in. naszych młodych lekarzy. Trzeba mieć na uwadze, że właśnie ta forma opieki jest podstawą udzielania świadczeń medycznych w Polsce i w znacznym stopniu przyczynia się do obniżenia kosztów całego systemu zdrowotnego.
Zgadza się. Dzięki sprawnie funkcjonującej podstawowej opiece, możliwe jest generowanie bardzo dużych oszczędności, które Państwo można przeznaczyć na inne cele, najlepiej w służbie zdrowia. Wcale się nie dziwie, że lekarze rodzinni czują się rozgoryczeni. W obecnej sytuacji, która jest naprawdę trudna potrzeba bardzo wielu zmian, aby wszystko funkcjonowało normalnie. Po pierwsze zawsze stawia się zdrowie pacjenta, jednak należy pamiętać o tym, że bardzo ważne jest też dobro lekarzy, którzy czasami pracują ponad swoje siły, aby pacjenci otrzymali jak najlepszą pomoc. W obecnej sytuacji problemem są braki kadrowe. Starszym lekarzom ciężko jest pracować od rana do wieczora, przyjmując bardzo dużą ilość pacjentów. Problem leży nie tylko w sile fizycznej, ale także psychicznej. Lekarze niejednokrotnie są też psychologami, którzy nie dość, że muszą rozwiązywać problemy w domu, to zwykle wysłuchują też szereg skarg jeżeli chodzi o pacjentów, często służąc radą jak tylko mogą. Ich ciężka praca zwykle przez ludzi ani władze nie jest wystarczająco nagradzana.Federacja Porozumienie Zielonogórskie wystosowało list do premiera, w którym podkreśla, że sytuacja jaka występuje teraz w Podstawowej Opiece Zdrowotnej jest wynikiem szeregu błędów jakie popełniały poszczególne władze w przeszłości. Tłumaczy, też że POZ jest filarem działania służby zdrowia w Polsce. Całkowicie się z tym zgadzam. Lekarze POZ to przecież lekarze pierwszego kontaktu. Do kogo kierują się pacjenci w pierwszej kolejności? Właśnie do lekarzy rodzinnych. Ważnym tematem poruszonym przez Federacje jest sprawa coraz większej ilości obowiązków niemedycznych, które przypada lekarzom,zabierające masę czasu, który powinien być przeznaczony dla pacjentów. Poruszony został również temat e-zwolnień, które obecnie stawiane są za pierwszorzędną sprawę, nie zwracając uwagi na koszta jakie wynosi ich wprowadzenie w niektórych placówkach chociażby z uwagi na brak sprzętu czy dostępu do Internetu. Myślę, że sytuacja jest skomplikowana i wymaga natychmiastowej interwencji polskiego rządu.