W całym kraju będzie przeprowadzona kontrola związana z realizacją zasad monitorowania leczenia bólu - zapowiada wiceminister zdrowia Igor Radziewicz-Winnicki. To efekt debaty, podczas której specjaliści z dziedziny leczenia bólu mówili o braku standardów, niskim poziomie edukacji i opioidofobii związanej z brakiem wiedzy na temat współczesnej medycyny.


Będziemy wymuszać w Polsce stosowanie medycyny opartej na faktach oraz rozliczać szpitale z wykonywania procedur i zasad postępowania w uśmierzaniu bólu. Kontrola obejmie także realizację działań konsultantów wojewódzkich z dziedziny medycyny rodzinnej, paliatywnej i chirurgii z zakresu nadzoru nad prawidłowością wykonywania zawodu - mówił wiceminister podczas spotkania z ekspertami, zorganizowanego w Ministerstwie Zdrowia (Warszawa, 27 marca 2014 r.).

- Dostajemy od pacjentów skargi, że na oddziałach chirurgii, po operacji jamy brzusznej, pielęgniarka oddziałowa odmierza z zegarkiem w ręku 6 godzin przed podaniem kolejnej dawki leku, mimo że chory zwija się z bólu. Tak dalej być nie może - podkreślał.


Bariery stosowania opioidów
Resort zdrowia zauważa, że mimo znaczącego poszerzenia zakresu refundacji do opioidowych leków przeciwbólowych, nie ma oczekiwanego przez pacjentów wzrostu dostępności do nich i sukcesów w zakresie leczenia bólu, zarówno na poziomie ambulatoryjnym, jak i szpitalnym.

Zdaniem Tomasza Dzierżanowskiego z Pracowni Medycyny Paliatywnej UM w Łodzi, główną barierą stosowania leków opioidowych w Polsce jest ograniczenie proceduralne: - MZ zniosło różowe recepty, zastępując je receptami Rpw. Jednak to nie wystarczy. Z chwilą kiedy lekarz ma wypisać receptę, musi pokonać barierę słownego pisania wszelkich dawek w ułamkowych częściach. Powinniśmy również odstąpić od archaicznej Farmakopei Polskiej oraz wprowadzić takie same recepty na leki uśmierzające ból jak na wszystkie inne produkty lecznicze.

Resort przymierza się również do zmian legislacyjnych m.in. w zakresie zniesienia różnych poziomów odpłatności za ten sam lek w zależności od wskazań. Obecnie w "uprzywilejowanej" pozycji są pacjenci onkologiczni. System refundacyjny różnicuje ból w zależności od jednostki chorobowej, chociaż pacjentów boli tak samo. Zdaniem MZ konieczność słownego pisania dawek, która chroni przed fałszowaniem recept, w dużej mierze rozwiąże system recepty elektronicznej.


Lekarz nie jest dilerem
Zdaniem specjalistów, funkcjonujące przez lata oddzielne recepty na leki opioidowe utrwaliły w świadomości lekarzy przekonanie, że chodzi o produkty niebezpieczne i najlepiej trzymać się od nich z daleka.

- Mówiąc o leczeniu bólu posługujmy się zaktualizowanym, współczesnym językiem medycznym. "Narkoman" i "narkomania" według WHO nie są pojęciami medycznym, lecz społecznymi. Narkoman może być pacjentem cierpiącym na chorobę przewlekłą i z tego względu zasługuje na otrzymanie przeciwbólowych leków opioidowych. Dostaje więc analgetyk opioidowy, a nie narkotyk. Bezmyślne mieszanie tych pojęć powoduje opioidofobię polskich lekarzy - uważa dr Jadwiga Pyszkowska, kierownik Poradni Leczenia Bólu CSK SUM w Katowicach.

- Lekarz ma etyczny obowiązek stosować każdy lek zgodnie z obowiązującym prawem, według współczesnych zasad leczenia bólu przewlekłego i ostrego. Jako lekarza nie interesuje mnie policyjny system w medycynie. Od zajmowania się patologiami i pilnowania tych, którzy nadużywają środków aktywnych w celach odurzających, są odpowiednie służby. Nie można popadać w cudze odpowiedzialności. Zapamiętajmy sobie raz na zawsze: lekarz nie jest dilerem. W aptece sprzedaje się leki. Narkotyki sprzedaje się w bramach i innych miejscach. Skończmy z tą semantyką, która generuje w podświadomości wielu ludzi opioidofobię. Ta zaś skutkuje restrykcjami dla pacjentów, którzy autentycznie cierpią - dodała dr Pyszkowska.

- Obawa przed narkomanią nie powinna utrudniać dostępu do niezbędnego efektywnego leczenia - potwierdził dr Dzierżanowski, powołując się na wytyczne Rady Europy dotyczące organizacji opieki paliatywnej.

O dostępności decydują lekarze
Przyczyn ograniczonego dostępu do leków opioidowych specjaliści upatrują również w obawach przed ich "nieznanym" działaniem. - Najważniejszym problemem dotyczącym właściwego uśmierzania bólu ostrego i leczenia przewlekłego w Polsce i za granicą jest poziom edukacji. Mamy niedoskonałe kształcenie zarówno na studiach przed uzyskaniem dyplomu i podyplomowych - uważa prof. Jan Dobrogowski, kierownik Zakładu Badania i Leczenia Bólu Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie i prezes Polskiego Towarzystwa Badania Bólu.

Zdaniem prof. Grzegorza Wallnera, kierownika II Katedry i Kliniki Chirurgii Ogólnej, Gastroenterologicznej i Nowotworów Układu Pokarmowego UM w Lublinie, konsultanta wojewódzkiego w dziedzinie chirurgii ogólnej, teoria na temat leczenia bólu jest wykładana na zajęciach z anestezjologii i medycyny paliatywnej:

- To powinien być element wszystkich przedmiotów klinicznych, również w zakresie bólu ostrego w dyscyplinach zabiegowych, bowiem nawet w tym zakresie poziom wiedzy przeciętnego lekarza jest różny. Jeśli mówimy o możliwości rozszerzenia dostępności leczenia przeciwbólowego, to najpierw musi być położony nacisk na edukację całego środowiska medycznego. Pacjent jest tylko odbiorcą, nie decyduje o leczeniu. O dostępności decydują lekarze. Tymczasem w Polsce nie ma systemowego nauczania EBM na uczelniach, mimo że jest to obecnie paradygmat uprawiania nowoczesnej medycyny.

Doktor Pyszkowska podkreśla, że jeśli chcemy egzekwować prawa pacjentów do leczenia bez bólu, lekarze muszą mieć odpowiednią wiedzę na temat medycyny bólu i paliatywnej, wykładanej wyłącznie przez specjalistów, a nie przez przypadkowo wyznaczone do tego osoby.

- Słyszałam niedawno wykład o leczeniu bólu dla reumatologów wygłoszony przez reumatologa na podstawie informacji z podręcznika z 1968 roku. Do rozwiązania jest też kwestia odpowiedniego finansowania świadczeń specjalistycznych. Tymczasem promujemy bylejakość - mówiła dr Pyszkowska, podając przykład swojej poradni: - Wycena świadczeń certyfikowanej poradni jest na takim samym poziomie jak gabinetu, który stosuje do leczenia bólu nowotworowego 9 igieł akupunktury.


Tajne przez poufne
Uczestnicy spotkania zgodnie przyznali, że lekarz musi mieć narzędzia i standardy leczenia, które będą egzekwowane przez NFZ. Fakt posiadania przez placówkę certyfikatu "Szpital bez bólu", nadawanego przez Polskie Towarzystwo Badania Bólu, powinien przekładać się na inną wysokość kontraktowanych świadczeń.

Obecnie akredytację Towarzystwa posiada 40 podmiotów. - Kolejnych 470 zgłosiło akcesję do akredytacji, ale nie są gotowe na spełnienie warunków uzyskania certyfikatu, bo nie wprowadziły standardów i procedur leczenia bólu. Zacznijmy ocenę jakości leczenia bólu i wymuszajmy ją - apelował Szymon Chrostowski, wiceprezes Polskiej Koalicji Pacjentów Onkologicznych.

O tym, że nie będzie to łatwy proces, świadczą zabiegi Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, która chciała rozpoznać stan realizacji monitorowania walki z bólem.

- Do 16 szpitali wojewódzkich i 32 oddziałów chirurgicznych w szpitalach powiatowych wysłaliśmy ankiety z prośbą o udzielenie informacji publicznej na temat procedur uśmierzania i mierzenia bólu stosowanych w danej placówce. Odpisało 15 szpitali. W jednym z nich uznano, że "ordynator nie jest uprawniony do udzielania informacji publicznej". Sześć odpisało, że "jakieś" procedury mają. W innym procedury są, ale nie ma zgody na ich udostępnienie. Tylko trzy szpitale przysłały wykaz procedur, jakie u nich obowiązują - wymieniała Elżbieta Czyż z Fundacji.

Leki z sejfu
Podczas spotkania chora na raka pacjentka opowiadała swoje "przeżycia" związane z dostępem do leków przeciwbólowych. Podczas jednego z takich pobytów w szpitalu, zamiast oczekiwanego opioidu dostała pyralginę, bo jak tłumaczyła pielęgniarka "leki są zamknięte w szafce, a lekarza z kluczami do szafki nie ma na miejscu".


Jadwiga Pyszkowska: - To i tak miała pani szczęście. Niedawno pewien ordynator kliniki chirurgicznej na Śląsku w trakcie publicznej debaty komisji bioetycznej okręgowej izby lekarskiej określił uśmierzanie bólu jako "maniery podawania narkotyków i odurzania pacjentów, nawet już przed operacją". I dodał: - U mnie w klinice działa placebo - woda destylowana.

 

Źródło: www.rynekzdrowia.pl