Nie ma systemu centrów urazowych dla dzieci. - Jeśli nic się nie zmieni, sytuacje takie jak ta we Wrocławiu, gdzie odmówiono przyjęcia do centrum urazowego ośmiolatka z wypadku, będą się powtarzać - ostrzega prof. Piotr Kaliciński, konsultant krajowy w dz. chirurgii dziecięcej, który po raz kolejny apeluje o utworzenie sieci pediatrycznych centrów urazowych.

Jak wyjaśnia prof. Piotr Kaliciński, w obecnym stanie prawnym dziećmi po urazach zajmują się oddziały chirurgii dziecięcej, czyniąc co można aby zapewnić im odpowiednią pomoc. Działające w obecnym systemie centra urazowe w ogóle nie są przeznaczone dla dzieci. Nie mają ani odpowiednich specjalistów, ani stanowisk do leczenia najmłodszych.

Jest taki projekt
Dlatego, od kilku lat, jako konsultant krajowy ds. chirurgii dziecięcej stara się o stworzenie centrów urazowych dla dzieci. W tym celu, doprowadził do powołania przez poprzedniego ministra zdrowia, obecną premier Ewę Kopacz, zespołu wielospecjalistycznego, który opracował wszystkie prawne, organizacyjne i medyczne aspekty powołania takich centrów urazowych.

Centra urazowe, które już działają w ramach znowelizowanej Ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym opierają się na kryteriach doboru pacjentów dorosłych.

- Dla pacjenta pediatrycznego muszą być określone specjalne kryteria. Wynikają one z fizjologii dziecka, innej niż u osoby dorosłej. Nasz zespół w opracowanym projekcie wyznaczył takie kryteria, opierając je na dostosowanych do wieku dziecka wartościach m.in. ciśnienia i tętna. Wprowadzamy tam też pojęcie mechanizmu urazu, które wskazuje na możliwość wielonarządowego urazu pomimo, że dziecko jest przytomne - zaznacza konsultant.

W projekcie znalazł się też opis standardów jakie musi spełniać ośrodek, który chce posiadać centrum urazowe oraz ich liczba i lokalizacja w kraju.

- Opracowaliśmy dwa warianty do dyskusji. W jednym z nich zaproponowaliśmy 12 centrów dla dzieci. Ta liczba jest wystarczająca, ponieważ populacja dziecięca jest mniejsza od dorosłych. Sytuacja o tyle jest prosta, że ośrodki, na które wskazujemy już istnieją, wystarczy je tylko doposażyć, zapewnić odpowiednią kadrę i nadać status organizacyjny -  wyjaśnia konsultant krajowy ds. chirurgii dziecięcej. Niestety, jak zaznacza, do dziś nic nie zrobiono w sprawie powołania tych jednostek.

Lekarze próbują sami
Jak przypomina prof. Piotr Kaliciński, centra urazowe utworzono, aby unowocześnić system ratownictwa medycznego. Pacjent z najcięższymi obrażenia trafia od razu do specjalistycznego ośrodka dysponującego wysokospecjalistycznym sprzętem, z odpowiednimi oddziałami i pozostającymi w gotowości specjalistami urazowi, jak chirurg, neurochirurg, naczyniowiec, torakochirurg.

- My, specjaliści dziecięcy zostaliśmy gdzieś zagubieni w tej koncepcji razem z naszymi pacjentami - zaznacza prof. Kaliciński.

I dodaje: - W tej sytuacji, każdy rodzi sobie jak może. Staramy się, aby dzieci trafiały do ośrodków specjalistycznych, którymi są oddziały chirurgiczne na poziomie wojewódzkich czy akademickich szpitali. W takich szpitalach można przynajmniej poprosić o wsparcie ortopedy, chirurga lub naczyniowca.

Jak tłumaczy profesor, środowisko specjalistów dziecięcych próbuje też ten problem rozwiązać oddolnie nawiązując współpracę z innymi potrzebnymi im oddziałami.

- W tym celu, jako konsultant krajowy nawiązałem współpracę z konsultantem krajowym ds. chirurgii naczyniowej dziecięcej. Dzięki tym rozmowom udało nam się zapewnić współpracę z tymi specjalistami na poziomach wojewódzkich. Niestety są to półśrodki, a nie współpraca systemowa, taka jaka występuje na poziomie centrum urazowego, gdzie musi być zagwarantowana gotowość do udzielania świadczeń wszystkich potrzebnych specjalistów -  tłumaczy prof. Kaliciński.

Jak Zabłocki na... centrum
Dr Jerzy Szarecki, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Lublinie, aby zapewnić najmłodszym pacjentom z rejonu środkowo-wschodniej Polski pomoc na poziomie centrum urazowego, kilka lat temu przygotował SOR do pełnienia tej roli.

- Dostosowaliśmy wyposażenie i wielkość powierzchni SOR-u do wymogów centrów ponieważ jesteśmy jedynym specjalistycznym szpitalem pediatrycznym w tym regionie, i dzieci po urazach z tego obszaru Polski trafiają tylko do nas - wyjaśnia dr Jerzy Szarecki.

Dodaje: - Niestety nie mamy zatrudnionych na etatach wymaganych przez Centra specjalistów z wąskich dziedzin pourazowych. Aby nieść pomoc pediatryczną zatrudniamy na kontraktach, np. neurochirurgów, którzy wykonują określone zabiegi, gdy zajdzie taka potrzeba. Nie jesteśmy też, z punktu widzenia prawnego, centrum urazowym dla dzieci.

Prof. Kaliciński zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt. Oddziały chirurgii pediatrycznej leczą takie same urazy jak u dorosłych w centrach urazowych, nie mając jednak dostępu do tych JGP, które są rozliczane w ramach centrów urazowych. - Leczenie urazów wielonarządowych pediatrycznych odbywa się według dużo niższych stawek, niż u dorosłych - podkreśla konsultant krajowy.

Straty z tego powodu już liczy szpital kierowany przez dyr. Szareckiego w Lublinie. - Nie będąc formalnym centrum, wykorzystujemy tylko te pieniądze, które idą na SOR. To sprawia, że każdego dnia nasz oddział ratunkowy zadłużany jest na 6 tys. zł. Generujemy dług, który muszą równoważyć inne nasze oddziały - wyjaśnia dyr. Szarecki.

Tłumaczy też, że tak naprawdę szpital nie miał innego wyjścia, ponieważ i tak dzieci z urazami trafiają ostatecznie tutaj.

- Postanowiliśmy stworzyć takie wzorcowe centrum urazowe, kilka lat temu, kiedy mówiło się bardzo głośno o tym, że centra dla dzieci są potrzebne i że muszą powstać. Mieliśmy wówczas wolne środki finansowe i zainwestowaliśmy je w modernizację SOR-u wyprzedzając czas i licząc na to, że to my będziemy takim centrum, a wówczas zyskamy lepsze finansowanie. Niestety do dziś nic się w tej sprawie nie zmieniło - podkreśla dyrektor.

Resort odpowiada
Krzysztof Bąk, rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia potwierdza, że w roku 2010, po zakończeniu procesu wdrażania do porządku prawnego centrów urazowych dla dorosłych, rozpoczęto zakładany wcześniej drugi etap prac nad przygotowaniem standardów organizacji w odniesieniu do centrów urazowych dla dzieci.

- Eksperci wskazywali, iż odmienna niż u dorosłych epidemiologia, kwalifikacja kadr medycznych, jak i same procedury medyczne stosowane w obrażeniach wielonarządowych u dzieci uzasadniały odrębne uregulowanie przepisów prawnych w tym zakresie - wyjaśnia Krzysztof Bąk.

Rzecznik przekonuje jednak, że organizacja świadczeń tego rodzaju dla dzieci jest już w dużym stopniu realizowana w oparciu o funkcjonujące wysokospecjalistyczne szpitale, udzielające świadczeń tylko dla dzieci. 

Krzysztof Bąk podkreśla też, że mimo trwających prac nad nowelizacją przepisów ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym, która znajduje się na etapie analizy propozycji zgłoszonych w trakcie uzgodnień międzyresortowych i konsultacji społecznych, dotychczas nie została zgłoszona propozycja utworzenia centrów urazowych dla dzieci.

Z taką wersją nie zgadza się jednak prof. Kaliciński, który zaznacza, że blisko trzy tygodnie temu wysłał pismo w sprawie centrów urazowych dla dzieci do ministra zdrowia. Do tej pory nie otrzymał w tej sprawie odpowiedzi.

- Czy pismo konsultanta krajowego do ministra zdrowia, które wskazują na taką potrzebę, nie jest wystarczającym zgłoszeniem? Czy wreszcie pisma konsultanta po kontrolach w następstwie takich zdarzeń, jakie miało miejsce we Wrocławiu, w których zaznaczam, że takie zdarzenia będą się powtarzać, dopóki nie będzie systemowych rozwiązań, to za mało? - pyta w odpowiedzi na wypowiedź ministerialnego rzecznika prof. Kaliciński.



Źródło: www.rynekzdrowia.pl