Dzieci masowo chorują na zapalenie górnych dróg oddechowych. Izby przyjęć w szpitalach dziecięcych przeżywają oblężenie. A to wywołuje dodatkowe kłopoty i nieporozumienia.

- Po czterech godzinach czekania matka rocznego dziecka była tak zdesperowana, że wtargnęła do gabinetu. Lekarka zaczęła krzyczeć, że wezwie policję - opowiada Gazecie Wyborczej inna z matek, która też oczekiwała na przyjęcie z dzieckiem.

Doroty Gałczyńska-Zych, dyrektor szpitala Bielańskiego podkreśla, że w Warszawie nie brakuje łóżek pediatrycznych, ale szwankuje koordynacja prowadzona przez służby wojewody.

Zdaniem pani dyrektor, nie może tak być, że pogotowie przywozi dziecko i zostawia pod drzwiami szpitala, skoro ten wcześniej zgłosił, że nie ma gdzie go położyć.


Więcej: warszawa.gazeta.pl