Pielęgniarkom i położnym ufa blisko 80 proc. społeczeństwa. Choć to jeden z bardziej cenionych zawodów, na pracę w zawodzie decyduje się zaledwie połowa absolwentów. W dużej mierze z powodu przeciążenia pracą – w Polsce na tysiąc mieszkańców przypada mniej niż 6 pielęgniarek. Jednym z największych problemów jest brak zastępowalności kadr. Co piąta pielęgniarka jest w wieku emerytalnym, zaledwie 5 proc. to osoby młode. Nad rozwiązaniem problemów polskiego pielęgniarstwa będzie pracować powołany przez resort zdrowia zespół. Pierwsze spotkanie zaplanowano na dzisiaj.
– Wyzwań dla pielęgniarstwa jest bardzo dużo. Cały ubiegły rok pracowaliśmy nad tym, by skupić się na problemach pielęgniarstwa, a przede wszystkim na luce pokoleniowej. Tego się obawialiśmy i ta luka już nadeszła. Po części zbiegło się to z wcześniejszym przejściem na emeryturę, mamy ogromną grupę pielęgniarek i położnych, których to świadczenie będzie dotyczyło. Zależy nam na tym, żeby jak najmniejsza liczba pielęgniarek mających świadczenie, przestała być czynna zawodowo, ponieważ szkoda pacjentów – podkreśla w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes Zofia Małas, prezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych.
Szacuje się, że co piąta pielęgniarka w Polsce jest w wieku emerytalnym (ma więcej niż 61 lat). Dla porównania młodych osób (21–30 lat) jest zaledwie nieco ponad 5 proc, a średnia wieku przekracza 50 lat. Jedną z największych bolączek polskiego pielęgniarstwa jest właśnie brak zastępowalności kadr.
– Naszym problemem jest zbyt mała liczbą pielęgniarek i położnych w systemie, potrzebna jest dyskusja, co zrobić, żeby nie 40–50 proc., ale wszyscy absolwenci mający dyplom pielęgniarki, położnej, pielęgniarza podejmowało pracę w wyuczonym zawodzie. Na pewno trzeba zwiększyć liczbę miejsc na wydziałach pielęgniarskich. Nie potrzebna nam jest zmiana systemu kształcenia, tylko większa liczba młodych pielęgniarek, położnych, pielęgniarzy – ocenia Małas.
Polskie uczelnie medyczne co roku opuszcza ok. 5 tys. absolwentów pielęgniarstwa i położnictwa, do pracy w zawodzie trafia tylko część z nich. Raport NRPiP „Zabezpieczenie społeczeństwa polskiego w świadczenia pielęgniarek i położnych” wskazuje, że w 2016 roku na ponad 3,3 tys. osób uzyskujących prawo do wykonywania zawodu, liczba zatrudnionych nieco tylko przekroczyła 1 tys.
– Pieniądze na pewno są ważne, bo stanowią determinantę w podejmowaniu decyzji przez młodych ludzi. Ale ważne są też warunki pracy. Jeżeli młodzi ludzie rozpoczną pracę i zobaczą, że liczba obowiązków ich przerasta, to szybko się zniechęcą. Potrzeba nam więcej rąk do pracy w systemie. Być może to jest moment na wejście do systemu personelu pomocniczego, który będzie wykonywał proste czynności, a pielęgniarki i położne skupią się na tych bardziej skomplikowanych – analizuje prezes NRPiP.
Dane GUS wskazują, że przeciętne miesięczne zarobki pielęgniarek i położnych to nieco ponad 80 proc. średniej pensji w gospodarce (ok. 3 tys. zł brutto), przy czym nieco więcej płaci publiczna służba zdrowia. Obecnie prawo do wykonywania zawodów w całym kraju ma ponad 325 tys. osób (z czego ponad 280 tys. to pielęgniarki). Na tysiąc mieszkańców przypada 5,6 pielęgniarek, a położnych 1,34. To jeden z najgorszych wskaźników w Europie, a z biegiem lat może być jeszcze gorzej. W 2030 roku wskaźniki mogą wynieść odpowiednio 3,8 oraz 1,1 (dane NRPiP). Często na jednym dyżurze pielęgniarka ma pod opieką 30–60 pacjentów, żeby opieka była efektywna, powinno być ich kilkukrotnie mniej.
– Potrzebne nam jest także wytyczenie ścieżki awansu zawodowo-finansowego. Wiemy, jakie są realia, młody człowiek nie dostanie od razu dużych pieniędzy. Jeżeli jednak będzie wiedział, że w ciągu kilku lat będzie mógł awansować zawodowo i finansowo, że będzie perspektywa awansu w pielęgniarstwie, to zostanie w tym zawodzie. Na tym nam bardzo zależy – podkreśla ekspertka.
W lutym i marcu NRPiP współorganizowała cykl konferencji i spotkań, podczas których dyskutowano o najważniejszych kwestiach związanych z przyszłością polskiego pielęgniarstwa i położnictwa. Pod koniec marca zorganizowano konferencją, której efektem było powołanie przez Ministra Zdrowia zespołu ds. opracowania strategii na rzecz rozwoju pielęgniarstwa i położnictwa w Polsce (na jej czele stanie wiceminister Józefa Szczurek-Żelazko). Pierwsze spotkanie zespołu zaplanowano na 16 maja.
– Maj jest naszym miesiącem – 8 maja świętujemy Dzień Położnej, 12 maja Międzynarodowy Dzień Pielęgniarki i Położnej – to piękne zawody. Świętujemy w różny sposób w całej Polsce i to też jest okazja do tego, żeby rozmawiać o tym, jak rozwiązać problemy, które nawarstwiały się od lat. Nie chodziło tylko o pieniądze. Od dawna mówiliśmy, że przyjdzie luka pokoleniowa, że będzie brak zastępowalności i to się już stało – przekonuje Zofia Małas.
Komentarze
[ z 4]
Wcale nie jestem zaskoczony informacjami podawanymi w tekście powyżej. Co więcej, nie byłbym zdziwiony gdyby wkrótce pojawiła się informacja o pogorszeniu już i tak fatalnej sytuacji w naszym kraju. Najgorsze jest to, że wcale nie widzę nadziei i szans na poprawę sytuacji. Zwłaszcza, że władze nie wydają się mocno angażować w zmianę aktualnego stanu rzeczy. Być może nawet pokazuje się, że sytuacja pielęgniarek i położnych interesuje polityków i że chcieliby oni poprawić ten stan na lepszy. Ale skoro od dłuższego czasu absolutnie nic się w tej kwestii nie zmieniło to na jakiej podstawie można by mieć nadzieję, że w najbliższym czasie w końcu się to stanie? To jest jakaś paranoja i martwię się co wyniknie z tego w przyszłości. Bo kto będzie pomagał nam lekarzom w pracy i kto będzie czuwał nad pacjentami i opiekował się nimi, jeśli zacznie nam brakować pielęgniarek? A skąd będziemy je brak jeśli wszystkie wyjadą sfrustrowane sytuacją w kraju, by pracować w szpitalach za granicą? Trzeba w końcu coś zmienić zanim będzie za późno. Bo co zrobimy kiedy z kraju wyjedzie ostatnia pielęgniarka? Jasne, że lekarze również nie mają różowo i warunki pracy nie są najlepsze. Ale i pielęgniarki nie mają lekko i warto byłoby wzywać całe społeczeństwo do wstawienia się za naszą grupą społeczną w nadziei na jakieś zmiany w przyszłości.
Też nie zaskoczył mnie tytuł artykułu. Jeśli coś miałoby mnie zadziwiać, to fakt, że wszyscy zdają sobie sprawę, że problem istnieje i jest coraz większy, a przy tym nie starają się tej sytuacji zmieniać i poprawiać. Jeśli żadne zmiany w najbliższym czasie się nie pojawią to nie ma co oczekiwać, że pielęgniarki i położne przestaną wyjeżdżać z kraju, aby swoje usługi świadczyć pacjentom zza granicy. To jasne i od dawna wiadome, że w takich miejscach będą mogły przynajmniej liczyć na godziwe wynagrodzenie za swoją pracę. A nie tak jak w Polsce, gdzie za prace trudną, wymagającą poświęcenia i nie lada siły pielęgniarki i położne często otrzymują pensje niewiele wyższe od wynagrodzenia oferowane za wykonywaną pracę osobom bez jakiegokolwiek wykształcenia, szczególnych umiejętności, ani też większej odpowiedzialności. To jest tragiczne. I nie dziwi mnie fakt, że ostatnio nawet Rzecznik Praw Obywatela postanowił wstawić się za pielęgniarkami i położnymi jako grupą zawodową i razem z nimi walczyć o poprawę warunków pracy i lepsze wynagrodzenia, tak aby w końcu mogły one godziwie zarabiać i godziwie żyć.
Opieka ginekologiczna wymaga systemowego podejścia, a nie tylko doraźnych rozwiązań. Głównymi problemami są mierniki satysfakcji pacjentów oraz finansowanie świadczeń. Dobrą informacją jest to, że czas oczekiwania na specjalistów nie stanowi problemów dla pacjentów. Czas oczekiwania na świadczenie w trybie CITO do poradni ginekologiczno-położniczej czy do oddziałów szpitalnych jest natychmiastowy. W zakresie przypadków planowych czas oczekiwania to około 2 dni do oddziałów szpitalnych oraz około 5 dni do poradni. Zatrudnienie psychologa w wymiarze co najmniej pół etatu to nowe wymaganie, jakie musi spełnić każdy oddział ginekologiczno-położniczy I i II stopnia referencyjności, a więc te, w których odbiera się porody naturalne i niepowikłane, w przeciwieństwie do tych z najwyższego III stopnia referencyjności. Według nowych założeń szpital na I poziomie opieki musi mieć zapewnioną całodobową opiekę przynajmniej jednego specjalisty. Nie musi zapewniać znieczulenia czy neonatologa. Z kolei szpital III poziomu musi zapewniać dwóch specjalistów, całodobową opiekę 3 lekarzy, konieczność zapewnienia znieczulenia śródporodowego, co wiąże się z zatrudnieniem 2 anestezjologów.Zgodnie z rekomendacjami Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) odsetek ciąż zakończonych cesarskim cięciem nie powinien przekraczać 10-15 procent. W naszym kraju około połowa porodów odbywa się przez cesarskie cięcie. Niestety, powikłania możliwe po porodzie tą metodą są coraz bardziej znane na nich temat przeprowadza się co raz większą liczbę badań. Wśród nich wymienia się między innymi cukrzycę, astmę oskrzelową, choroby tarczycy, czy ADHD. Skłaniają one lekarzy do rozwoju chirurgicznych metod rozwiązywania ciąży i opracowaniu coraz to nowszych, bezpieczniejszych technik.Warto wspomnieć o porodzie francuskim, który łączy w sobie poród naturalny i cesarskie cięcie. Oznacza redukcję bólu dla rodzącej i krótszy czas hospitalizacji. Do niedawna cieszył się popularnością jedynie we Francji i Izraelu, ale w 2020 roku po raz pierwszy przeprowadzili go polscy lekarze. Metoda ta polega na nacięciu powłok brzusznych, jednak w odmienny sposób, niż w przypadku cesarskiego cięcia. Specjalista nacina wówczas skórę brzucha ciężarnej, ale nie narusza jamy otrzewnej. Niewielkie nacięcie macicy nie służy temu, aby dziecko mogło zostać wyjęte przez lekarza, ale po to aby było stopniowo wypychane przez matkę. Noworodek pokonuje wówczas podobną drogę jak tą, która przechodziłby podczas porodu naturalnego. Ponadto nie ma konieczności założenia cewnika do pęcherza moczowego, a pacjentce podaje się znieczulenie, ale często w zredukowanej dawce, co przekłada się na szybszy powrót do samodzielności po porodzie. Matka uczestniczy w akcji porodowej, a dziecko wydostaje się z macicy stopniowo, dzięki naturalnemu parciu. Podczas porodu kobieta posługuje się specjalnym ustnikiem zwanym gwizdkiem, co pomaga jej wytworzyć odruch parcia. Przed porodem jest instruowana przez lekarzy, w jaki sposób należy go używać, a podczas rodzenia wspiera ją w tym operator. Poród brzuszny pozwala zminimalizować dolegliwości bólowe, które występują u wielu kobiet po cesarskim cięciu. Ponadto po urodzeniu dziecka kobieta znacznie szybciej odzyskuje sprawność. Jeżeli nie wystąpią żadne komplikacje, już po kilku godzinach może samodzielnie chodzić, jeść i opiekować się dzieckiem. W przypadku typowego cesarskiego cięcia matka potrzebuje więcej czasu, żeby dojść do siebie. Zabieg ten jest poważną interwencją chirurgiczną, a organizm potrzebuje czasu, aby się zregenerować. Zaletą porodu francuskiego jest także fakt, że zmniejsza on ryzyko chorób u noworodka, pozwala uniknąć komplikacji podczas porodu i eliminuje niebezpieczeństwo wystąpienia niepłodności u kobiety.Zdaniem ekspertów należy także skoncentrować się na kwestii dostępu do świadczeń ginekologiczno-położniczych na obszarach wiejskich. W sytuacjach nagłych pacjentki powinny kierować się do szpitala, ale jeśli mówimy o planowych wizytach i profilaktyce to nawet wiejskie ośrodki ginekologi będąc otwarte raz w tygodniu byłby w stanie zrealizować potrzeby mieszkańców. Ograniczeniem jest jednak wymóg przy podpisaniu umowy gabinetu z NFZ dotyczący czasu otwarcia w tygodniu. Wymóg 6 dni i popołudniowych godzin otwarcia w tygodniu jest nie niemożliwa do zrealizowania. Jak wskazują badania, kobiety w ciąży są zagrożone ciężkim przebiegiem infekcji koronawirusem objawiającym się m.in. zespołem ostrej niewydolności oddechowej. Ten stan w czasie ciąży wiąże się ze zwiększonym ryzykiem porodu przedwczesnego, poronienia i innych niekorzystnych skutków dla zdrowia matki i noworodka. Wyniki innego badania wykazały, że u zakażonych kobiet występuje o 60 do 97 procent zwiększone ryzyko przedwczesnego porodu. U zakażonych kobiet z gorączką i niewydolnością oddechową stwierdzili pięciokrotny wzrost powikłań u noworodków, w tym niedojrzałość płuc, uszkodzenie mózgu i zaburzenia wzroku. Spośród dzieci urodzonych przez chore matki, jedenaście procent uzyskało pozytywny wynik testu na koronawirusa. Jednakże infekcje przenoszone na dzieci nie wydają się być związane z karmieniem piersią. Badanie łączy je raczej z porodem przez cesarskie cięcie. Szczepienie kobiet w ciąży przeciwko COVID-19 szczepionką mRNA nie wpływa na zwiększone ryzyko poronienia. Anemia może mieć negatywny wpływ nie tylko na przebieg porodu i rozwój ciąży, ale również na płód i noworodka. Z tego względu nie można lekceważyć żadnych jej objawów. Podczas niedokrwistości wzrasta ryzyko: poronienia, porodu przedwczesnego, a także wewnątrzmacicznego zahamowania wzrastania płodu, a w najgorszym scenariuszu do jego śmierci. Jednym z podstawowych i najprostszych sposobów walki z anemią jest wzbogacenie diety w produkty bogate żelazo. Produktami zawierającymi znaczne ilośc żelaza są pokarmy pochodzenia zwierzęcego: mięso, przede wszystkim cielęcina, podroby, wołowina oraz ryby. W diecie nie powinno zabraknąć również warzyw m.in.: brokułów, szpinaku, botwinki czy nasion roślin strączkowych. Niestety, żelazo pochodzenia roślinnego jest gorzej przyswajalne przez organizm. Dlatego istotne jest nie tylko dostarczanie do organizmu odpowiednich ilości żelaza, ale również spożywanie składników, które pozwolą na jego lepsze wchłanianie np. witaminę C, witaminy B12, B6, foliany. Jak pokazują badania, ogromną rolę odgrywa w tym procesie także laktoferyna. Warto wspomnieć o wynikach badania, z których wynika, że aż 95 procent polskich kobiet ciężarnych, które nie stosowały suplementacji żelazem miało obniżone zapasy ferrytyny, co jest czynnikiem zwiększonego ryzyka rozwoju niedokrwistości w ciąży. Udowodniono, że laktoferyna pozytywnie wpływa na poprawę parametrów krwi w tym Hb, poziomu ferrytyny u kobiet ciężarnych z anemią szczególne ma to znaczenie od II trymestru ciąży, ponieważ w tym okresie zwiększa się naturalnie ryzyko wystąpienia niedokrwistości. Laktoferyna sprawia, że dochodzi do odblokowania zapasów żelaza zmagazynowanych w wątrobie. Ponadto korzystnie wpływa ona na lepszą przyswajalność żelaza z diety w jelitach. To zadanie pełni dzięki zdolności mocnego i odwracalnego wiązania jonów żelaza. Wbrew pozorom, dieta kobiety w ciąży jest bardzo zbliżona do zaleceń dotyczących zdrowego odżywiania całej populacji. Jedząc zgodnie z piramidą żywienia i wybierając niskoprzetworzone produkty, z pewnością uda się pokryć zapotrzebowanie na większość składników samą dietą. Zapotrzebowanie na białko, witaminy i składniki mineralne w większości przypadków wzrasta o około jedną piątą. w stosunku do zapotrzebowania sprzed ciąży. Przykładowo ilość potrzebnego w ciąży białka wynosi 1,2 g/kg masy ciała, a przed ciążą około 1 g/kg masy ciała. Warto zatem zadbać o to, aby w każdym posiłku pojawiały się produkty bogate w proteiny, ale zdecydowanie nie trzeba, a wręcz nie należy z nimi przesadzać. W ciąży nie można spożywać alkoholu, ponieważ nawet niewielkie ilości mogą zagrozić rozwijającemu się w łonie dziecku i determinować powstanie tzw. alkoholowego zespołu płodowego (FAS). Nie jest prawdą to, że czerwone wino pomaga zintensyfikować procesy krwiotwórcze. To samo dotyczy palenia tytoniu. Przez cały okres ciąży należy powstrzymać się od sięgania po papierosy.
W naszym kraju prawo do wykonywania zawodu posiada blisko 300 tysięcy pielęgniarek i pielęgniarzy. W zawodzie pracuje 195 tys. Na Pomorzu Zachodnim to liczba odpowiednio 11 tys. i 8 tys. Rośnie średni wiek pielęgniarki. O ile w 2010 roku było to 45 lat, to w 2020 roku były to już 53 lata. Największe zapotrzebowanie notuje się obecnie w specjalizacjach pielęgniarstwa internistycznego, pediatrycznego, onkologicznego i neonatologicznego.Mimo, że w ostatnich latach wzrosła liczba uczelni kształcących pielęgniarki i pielęgniarzy, nie zaspokaja to jednak potrzeb placówek medycznych. Również Urząd Marszałkowski Województwa Zachodniopomorskiego uruchomi pilotażowy program stypendialny dla studentów kształcących się na kierunku pielęgniarskim. Program stypendialny jest efektem współpracy władz samorządu województwa oraz Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie, Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Koszalinie oraz koszalińskiej i szczecińskiej Izby Pielęgniarek i Położnych. To właśnie te instytucje, podpisując list intencyjny, zadeklarowały działania na rzecz poprawy sytuacji pielęgniarek i położnych na Pomorzu Zachodnim. Wprowadzenie mentoringu, to jeden z postulatów zgłaszanych przez Naczelną Izbę Pielęgniarek i Położnych. Celem mentoringu jest zamortyzowanie wejścia do zawodu nowym osobom oraz zapewnienie im wsparcia zarówno merytorycznego, jak i psychologicznego przez doświadczonych pracowników – mentorów. Mają być oni odpowiedzialni za wprowadzenie do zawodu nowych pracowników, a za swoją dodatkową pracę mieliby być wynagrodzeni finansowo. Wynagrodzenie za mentoring ma wynosić 1.000 zł brutto miesięcznie i będzie stanowiło dodatek dla wynagrodzenia pielęgniarki, położnej, ratownika medycznego, którzy podejmą się roli mentora. Jedna osoba będzie mogła objąć opieką mentorską jedną lub dwie osoby. Dodatek do wynagrodzenia za opiekę mentorską nad jednym lub dwoma absolwentami przysługuje przez okres 12 miesięcy następujących po sobie. Mentoring będzie realizowany w formie pilotażu, do którego będą mogły przystąpić podmioty lecznicze posiadające umowę na udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej z NFZ i które zatrudniają pielęgniarki, położne i ratowników medycznych rozpoczynających pracę w zawodzie. Takim mentoringiem ma być objęte 15.000 osób w okresie 4 lat. Rozwiązaniem, korzystnym i dla personelu i dla pacjentów byłoby, jak podkreślano podczas dyskusji, obudowywanie zawodów medycznych zawodami wspomagającymi – w przypadku pielęgniarek jest to przede wszystkim zawód opiekuna medycznego.W interpelacji do Ministerstwa Zdrowia przypomniano, że średnia wieku pielęgniarek w Polsce wynosi obecnie 53 lata, a położnych 51 lat. Problem braku kadr pielęgniarek i położnych podkreślają również samorządy. Poprawę sytuacji widzą w zmianie systemu kształcenia pielęgniarek i położnych. Proponują przywrócenie kształcenia tych kadr na poziomie szkół policealnych z możliwością kontynuacji nauki na poziomie studiów pierwszego oraz drugiego stopnia. Jakiś czas temu pielęgniarki z całego kraju zjechały na dwudniowy protest przed Sejmem. Domagały się wyższych wynagrodzeń i uznania kwalifikacji. Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych apeluje o utrzymanie korzystnych dla zawodów medycznych poprawek Senatu do ustawy o najniższych wynagrodzeniach.Według doniesień wycena świadczeń pielęgniarek i położnych nie nadąża za inflacją. Pracownicy domagają się podniesienia stawek za pacjenta dla pielęgniarek w podstawowej opiece zdrowotnej. Pielęgniarki zwracają uwagę na fakt, że stan epidemii nadal obowiązuje, konieczne jest więc utrzymywanie podwyższonego reżimu sanitarnego, który związany jest z ponoszeniem dodatkowych wysokich kosztów. Od 1 kwietnia 2022 roku zgodnie z zarządzeniem Prezesa NFZ – obowiązuje nowa, zwiększona o 4,5 procent, roczna stawka kapitacyjna oraz cena jednostkowa jednostek rozliczeniowych za realizację świadczeń pielęgniarki POZ, położnej POZ oraz pielęgniarki szkolnej. Naczelna Rada Pielęgniarek i Położnych wskazuje, że wzrost finansowania o 4,5 procent nie pokrywa rzeczywistej inflacji na rynku usług medycznych, związanych ze wzrostem kosztów funkcjonowania praktyk zawodowych oraz podmiotów leczniczych. Od lipca wzrosły minimalne wynagrodzenia w ochronie zdrowia na mocy nowelizacji ustawy o minimalnych płacach w tej branży. Ustawowe podwyżki dotyczyć jednak będą wyłącznie pracowników zatrudnionych na etatach w przychodniach lub szpitalach a pielęgniarki i położne Podstawowej Opieki Zdrowotnej często prowadzą jednoosobowe praktyki czy pracują na kontraktach. Podwyżki więc ich nie obejmą.Pielęgniarek i położnych w Polsce brakuje, a w kolejnych latach - jak wskazują eksperci - kryzys kadrowy będzie się pogłębiał. Warto zwrócić uwagę, że liczba szkół posiadających akredytację Ministra Zdrowia na kształcenie pielęgniarek na poziomie pierwszego stopnia wzrosła z 77 uczelni w 2015 r. do 110 uczelni w 2021 roku. Jednocześnie istotnie wzrosło zainteresowanie studiami pierwszego stopnia na kierunku pielęgniarstwo. W roku akademickim 2015/2016 liczba studentów na kierunku pielęgniarstwo I stopnia wynosiła 5 935 osób, natomiast w roku 2020/2021 – 8 202. Natomiast na kierunku położnictwo I stopnia w roku akademickim 2015/2016 liczba studentów wynosiła 953 osoby, a w roku akademickim 2020/2021 – 1 218 - wskazał wiceminister zdrowia. Zapewnienie opieki zdrowotnej mieszkańcom Domów Pomocy Społecznej oraz umożliwienie udzielania przez nie ambulatoryjnych świadczeń zdrowotnych, to główne założenia projektu ustawy o pomocy społecznej oraz ustawy o działalności leczniczej. Zmiany, które proponuje Ministerstwo Zdrowia we współpracy z Ministerstwem Rodziny i Polityki Społecznej, mają również pozwolić na finansowanie wynagrodzeń pielęgniarek ze środków Narodowego Funduszu Zdrowia. Oprócz tego DPS-y mogłyby udzielać świadczeń zdrowotnych swoim mieszkańcom. Oba resorty motywują zaproponowane zmiany wyzwaniami demograficznymi, podlegającymi m.in. na zwiększającej się liczbie osób starszych (przy jednocześnie spadającej licznie osób młodych) oraz kulturowymi i społecznymi polegającymi chociażby na coraz większej liczbie jednoosobowych gospodarstw domowych. Po wprowadzeniu zmian Dom pomocy społecznej będzie mógł być świadczeniodawcą i zawierać umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia, na podstawie których będzie udzielał świadczeń opieki zdrowotnej dla swoich mieszkańców. Jednocześnie projektowane przepisy „pośrednio” (DPS jako podmiot leczniczy) uregulują status prawny pielęgniarek pracujących obecnie w DPS. Akutalnie pielęgniarki zatrudnione w domach pomocy społecznej udzielają świadczeń zdrowotnych, choć placówki te nie są podmiotami leczniczymi. Ta nieścisłość stanowiła problem w przypadku podwyżek wynagrodzeń dla pracowników medycznych zatrudnionych w podmiotach leczniczych. Starostwo powiatowe kolejny rok funduje stypendia studentkom i studentom pielęgniarstwa, którzy zdecydują się podjąć pracę w szpitalach w Wodzisławiu Śląskim i w Rydułtowach. Jednym z warunków otrzymania stypendium w wysokości tysiąca złotych miesięcznie jest przepracowanie co najmniej trzech lat po studiach w tych szpitalach. W aktualnym naborze o stypendium mogą starać się studenci III roku studiów pierwszego stopnia lub II roku studiów drugiego stopnia, kształcący się na kierunku pielęgniarstwo. Tworząc powiatowy program, wodzisławscy samorządowcy m.in. brali pod uwagę analizy, zgodnie z którymi w ciągu najbliższych 10 lat jedna trzecia polskich szpitali może zostać zamknięta z powodu braku personelu pielęgniarskiego. Inicjatywa jest próbą lokalnego przeciwdziałania temu i przekonywania studentek i studentów kierunków pielęgniarskich do pozostania i podjęcia pracy na miejscu. Podobny program jest realizowany także w Częstochowie, gdzie przedsięwzięcie, adresowane początkowo tylko do przyszłych lekarzy, w ubiegłym roku rozszerzono także o pielęgniarki. Nazwę częstochowskiego programu zmieniono wówczas z "Dostępny lekarz" na "Częstochowa dla Medyków". Celem miejskiego programu jest zapewnienie kadry dla Miejskiego Szpitala Zespolonego. Oprócz stypendiów program "Częstochowa dla Medyków" zakłada także pomoc samorządu w szkoleniu, dokształcaniu i podnoszeniu kwalifikacji osób wykonujących zawody medyczne. Również z tej możliwości - obok lekarzy - w razie potrzeb mogą korzystać pielęgniarki i pielęgniarze.