Nowe pomieszczenia dla chorych, wyremontowane łazienki i dyżurka pielęgniarek to m.in. efekty modernizacji odcinka pooperacyjnego Oddziału Chirurgii Ogólnej i Onkologicznej w Szpitalu Specjalistycznym im. F. Ceynowy w Wejherowie.
Modernizacja obejmowała adaptację 4 sal chorych na 3, remont 4 pomieszczeń sanitarnych (toalety i natryski) i punktu pielęgniarskiego oraz wymianę podłogi na korytarzu. Wstawiono szklane witryny pomiędzy pomieszczeniami, położono nową glazurę, kupiono nowe umywalki i baterie. Dodatkowo wymieniono instalację elektryczną , tele-techniczną, komputerową, a także taką, dzięki której pacjenci będą mogli wzywać personel do sal chorych. Zamontowano nowe przyścienne podwójne panele medyczne w dwóch salach chorych oraz podwójny wiszący panel medyczny.
– Realizacja remontu pozwoliła na znaczną poprawę warunków pobytu pacjentów oraz pracy personelu – mówi dr n. med. Mieczysław Witzling, ordynator oddziału, specjalista chirurgii ogólnej. – Całkowicie przebudowano pomieszczenia sanitarne przystosowując je do potrzeb osób niepełnosprawnych – dodaje.
Inwestycja kosztowała prawie 150 tys. zł. Gmina Rumia przekazała 50 tys. zł, gmina Krokowa – 15 tys. zł, a Stowarzyszenie na rzecz rozwoju Oddziałów Urologii oraz Chirurgii Ogólnej Szpitala Specjalistycznego w Wejherowie prawie 85 tys. zł. Drzwi dla odcinka pooperacyjnego przekazała firma Porta KMI Poland.
Na oddziale są 54 łóżka, w tym 15 na odcinku pooperacyjnym. W 2016 r. przebywało na nim 3262 pacjentów, z czego na odcinku pooperacyjnym prawie 2 tys.
Źródło: Urząd Marszałkowski Województwa Pomorskiego
Komentarze
[ z 3]
Kolejne dobre wieści. Dobrze, że zainwestowano w tak ważne części szpitala jak oddział pooperacyjny i chirurgia. Muszą one spełniać możliwie najwyższe standardy, ponieważ tam najłatwiej może dojść do zakażeń szpitalnych i to tam oczywiście ratuje się życie.
Każdego roku w naszym kraju rozpoznaje się blisko tysiąc sto przypadków nowych zachorowań na nowotwory u dzieci. U dzieci najczęściej to guzy mózgu, chłoniaki i białaczka. Pierwsze symptomy choroby można pomylić ze zwykłym przeziębieniem. Wśród nich wymienia się powtarzający stan gorączkowy, nieprzybieranie na wadze, ból kości czy zmiana nastroju. Do tego po pewnym czasie dochodzi osłabienie i anemia. Kluczowe jest, aby możliwie jak najszybciej zdiagnozować chorobę i rozpocząć leczenie. Jednak w pandemii coraz trudniej jest wygrać walkę z nowotworem. Wiele nowotworów u dzieci da się wyleczyć, ale sukces w dużej mierze jest uzależniony od tego, w jakim stadium choroby mały pacjent otrzymuje leczenie. Sześć robotów humanoidalnych rozpoczęło pracę w Centrum Pediatrii w Sosnowcu. Są wykorzystywane m.in. w procesie rehabilitacji. Nastawienie dziecka do terapii odgrywa bardzo duże znaczenie, a wspomniane roboty są efektowne, przyjazne i mają wiele interesujących funkcji, dlatego z pewnością będą cieszyć i bawić małych pacjentów i oswajać ich ze szpitalem. Pozyskanie robotów to kolejny etap wprowadzania w szpitalu w Sosnowcu nowoczesnych rozwiązań informatycznych. W Europie liderem wykorzystującym roboty humanoidalne w branży medycznej, głównie w domach pomocy społecznej, jest Belgia. Urządzenia takie działają także w Niemczech i w Holandii. Wśród najmłodszych rośnie liczba zaburzeń adaptacyjnych, lękowych, lękowo-depresyjnych i przejawów cyberprzemocy, w tym także ze strony rówieśników czy zaburzenia odżywiania przyczyniające się do anoreksji, która wciąż zbiera największą śmiertelność spośród wszystkich zaburzeń psychicznych. Jeżeli chodzi o uzależnieniach cyfrowych to należy wspomnieć o wprowadzeniu pilotażowego programu leczenia dzieci i młodzieży nałogowo używających nowych technologii oraz ich rodzin. Program ma stanowić odpowiedź na potrzebę związaną z zagrożeniem wynikającym z częstego korzystania przez dzieci i młodzież z mediów cyfrowych za pośrednictwem urządzeń takich jak komputery, smartfony, tablety czy innych sprzętów elektronicznych. Podczas pierwszej fali pandemii, liczba pacjentów na oddziałach psychiatrii dziecięcej spadła, a w późniejszych jej fazach obłożenie stopniowo narastało. Wraz z pandemią dzieci w znacznie mniejszym stopniu uprawiały sport, co przekłada się na większą ilość młodych osób z otyłością. Informacja ta wzbudza niepokój w środowisku medycznym, które apelują do rodziców i stara się uświadomić, jak poważne konsekwencje niesie ze sobą nadwaga rozpoznana w pierwszych latach życia. Badania pokazują, że w Polsce na nadwagę choruje aż co piąty chłopiec i co siódma dziewczynka w wieku szkolnym. Gromadzenie się nadmiernej tkanki tłuszczowej to stosunkowo długotrwały proces. Najłatwiej odkłada się ona wokół brzucha. Otyłość typu brzusznego może prowadzić do insulinooporności, która dotyka ponad połowy dzieci, zmagających się z nadwagą. Konsekwencjami, jakie niesie ze sobą insulinooporność to na przykład cukrzyca typu 2, choroby serca i naczyń krwionośnych, zespół metaboliczny, nadciśnienie tętnicze oraz stłuszczenie wątroby. Jak się okazuje nadmierna otyłość u dzieci prowadzi do zmian w ich mózgach. Zmiany te idą w kierunku nasilenia się zachowań obsesyjnych. Naukowcy tłumaczą, że po przekroczeniu określonego poziomu otyłości u dzieci dochodzi do zbyt dużej aktywności kory przedczołowej, co przyczynia się do pojawienia lęku. Aby zwalczyć go mózg wysyła komunikat o potrzebie jedzenia. Jeżeli chodzi o najmłodszych obywateli naszego kraju to moim zdaniem warto jest wspomnieć o szczepieniach. Skala zaszczepienia przeciw błonicy, tężcowi, krztuścowi, polio, odrze i różyczce przez wiele lat utrzymywała się na wysokim poziomie pomiędzy 95 a 100 procent populacji poddanej obowiązkowi zaszczepienia. Tendencja wzrostu liczby rodziców uchylających się od wypełnienia obowiązku zaszczepienia dziecka niestety postępuje. Warto chociażby wspomnieć o tym, że spadek ilości szczepień przeciwko odrze już obniżył odporność stadną na tę chorobę, która od wielu ostatnich lat uchodziła za już opanowaną. Koniecznie trzeba wspomnieć o szczepionce przeciwko koronawirusowi w przypadku dzieci. Dzieci mogą przenosić SARS-CoV-2 i przenosić wirusa na rówieśników. Ci z kolei przekazują go dorosłym i w ten sposób stanowią zagrożenie dla rodziców, a w szczególności dla seniorów. Już ten argument wystarcza, aby uświadomić, jak istotna jest aplikacja preparatów przeciwko COVID-19 również najmłodszym członkom społeczeństwa. Tym bardziej, że przeprowadzone badania udowodniły już, że szczepionki nie tylko chronią przed zakażeniem oraz ewentualnymi następstwami zachorowania, ale też znacznie redukują transmisyjność wirusa. Szczepionki firmy Pfizer pomyślnie przeszły testy wśród dzieci i zostały właśnie zatwierdzone przez Europejską Agencję Leków do stosowania już od 12 roku życia. Pandemia w znacznym stopniu wpłynęła na zdrowie psychiczne dzieci i młodzieży. Efektem tego są przepełnione oddziały dziecięcej psychiatrii. Wśród problemów zdrowotnych wśród najmłodszych eksperci zwracają uwagę, że liczba przypadków kleszczowego zapalenia mózgu jest wciąż niedoszacowana zarówno wśród dorosłych, jak i dzieci. Na skalę problemu może wpływać także ocieplenie klimatu, związana z nim rosnąca aktywność kleszczy i ryzyko zakażenia chorobami odkleszczowymi. Mogą one być przyczyną licznych powikłań zdrowotnych, także u dzieci ponieważ może trwale wpłynąć na sferę poznawczą, w tym rozwój intelektualny dziecka i jego zachowanie w przyszłym życiu. Dla większości zgłoszonych przypadków wirusowych infekcji dotyczących układu nerwowego nie określa się, jaki wirus przyczynił się do rozwoju choroby. Na to, że KZM jest wciąż rosnącym wyzwaniem zdrowotnym, wskazują też statystyki naszych sąsiadów. Liczba odnotowanych przypadków tej choroby wirusowej jest wyższa niż w poprzednich latach. Wynika to ze statystyk pochodzących z Niemiec, Czech i Słowacji czy Szwajcarii, gdzie w 2020 r. potwierdzono 73 procent więcej przypadków zakażeń KZM niż w 2019 roku. Pierwsza faza infekcji jest bardzo podobna do grypy. Najczęściej pojawia się gorączka, bóle głowy, mięśni, bóle stawów, które często mogą być kojarzone przez rodziców z sezonową infekcją. Ponadto po kilku, a nawet kilkudziesięciu dniach dobrego samopoczucia i braku objawów, choroba może przejść w fazę neurologiczną, w której dochodzi do zajęcia ośrodkowego układu nerwowego najczęściej opon mózgowo-rdzeniowych, a w cięższych przypadkach mózgu oraz rdzenia kręgowego. Wielu pacjentów przez miesiące, a nawet lata po ustaniu objawów chorobowych może zmagać się z powikłaniami wywołanymi chorobą. Na niektóre z nich narażone są szczególnie dzieci. U nich rzadziej występują powikłania neurologiczne, jednak częściej choroba długofalowo i negatywnie wpływa na ich sferę poznawczą. Przed zakażeniem można się uchronić poprzez szczepienia. Szczepić można już małe dzieci od ukończenia pierwszego. roku życia. W trakcie trwającego sezonu aktywności kleszczy spodziewana ochrona jest wystarczająca już po dwóch pierwszych dawkach. W celu utrzymania odporności należy co 3, a następnie co 5 lat podawać dawki przypominające szczepionki. Jeśli wymagane jest szybkie uodpornienie, można zastosować schemat przyspieszony, w którym dwie pierwsze dawki można przyjąć w odstępie 14 dni. W przypadku dzieci warto jest wspomnieć o koronawirusie ponieważ cały czas pojawiają się liczne wątpliwości. Oprócz PIMS w pandemii pojawiły się także inne niepokojące objawy u dzieci, m.in. zatory, których wcześniej prawie się nie obserwowało. Na szczęście w większości przypadków zmiany ustępują dosyć szybko, choć zależy to oczywiście od tego, jak duży był zator. Przy rozległym zatorze i niedokrwieniu mózgu dojdzie do uszkodzenia fragmentu mózgu. Trzy-cztery tygodnie po kontakcie ze wspomnianym wirusem dochodzi do gwałtownej stymulacji układu odpornościowego. Reaguje on, jakby wystąpiło ciężkie zakażenie uogólnione, które stanowi zagrożenia życia. Ta gwałtowna reakcja układu immunologicznego jest w tym przypadku zupełnie niepotrzebna i działa szkodliwie. Na początku pandemii na świecie, pojawiło się więcej dzieci z objawami choroby Kawasaki choroby naczyń, objawiającej się przekrwieniem spojówek oczu, a także języka, warg.
Ewolucja chirurgii robotycznej jest w niezwykle ważnym momencie rozwoju, gdyż wielu potencjalnych konkurentów przygotowuje obecnie swoje rozwiązania do wprowadzenia na rynek. Rozwój chirurgii robotycznej niesie również szanse związane z nowym modelem kształcenia kadr medycznych, w szczególności chirurgów. Nowoczesne rozwiązania technologiczne optymalizują ruchy operatora, umożliwiają chirurgom bardziej komfortową pracę, pozwalają na poprawę pola widzenia i eliminację naturalnego drżenia mięśni, co przyczynia się do zawężenia obszaru interwencji chirurgicznej. Powiększenie daje chirurgowi wysokiej rozdzielczości widok obrazu 3D. W Polsce obecnych jest już 16 autoryzowanych systemów da Vinci. Na całym świecie obecnie około 3 procent wszystkich operacji to operacje wykonywane z użyciem robota. Barierę w dotychczasowym rozwoju rynku stanowiły wysokie koszty technologii. Na chwilę obecną w naszym kraju jest już około dwunastu robotów chirurgicznych. Według analiz jedno takie urządzenie powinno przypadać na milion pacjentów, żeby zbliżyć się do krajów takich jak Niemcy czy Włochy, ale postęp jest zauważalny. W Polsce barierą wciąż pozostaje brak finansowania ze środków NFZ dla procedur wykonywanych przy wsparciu robotów. Eksperci podkreślają, że największe szanse na dogonienie popularności da Vinci w ciągu najbliższych pięciu lat ma system Medtronic. Polski robot chirurgiczny mógłby być kilkakrotnie tańszy niż znany na całym świecie robot Da Vinci. Chociaż powstały już działające prototypy tego urządzenia, wciąż nie doczekał się on debiutu na rynku. To jakość wykonania zabiegu i bezpieczeństwo pacjenta jest ostatecznym wyznacznikiem sukcesu chirurgii robotycznej. Dlatego podstawowym warunkiem dalszego dynamicznego wzrostu tej dziedziny w Polsce jest odpowiedni system kształcenia kadr. Powstały różne wersje tego urządzenia- z niezależną podstawą, z dwoma ramionami, sterujący endoskopem, a nawet trójramienny, który może wykonywać pracę za dwóch kardiochirurgów i asystenta kierującego torem wizyjnym. Specjaliści opracowali taki system, umożliwiający to, że niektóre operacje można by było przeprowadzić przy pomocy jednej osoby, która znajduje się za konsolą i przełącza odpowiednio funkcje. Co więcej, narzędzia, które są montowane na tym robocie i każdym naszym następnym, były mechatroniczne, które można było zdjąć i włożyć w uchwyt w dłoni i sterować nimi jak mechatronicznymi narzędziami. Roboty znajdują zastosowanie nie tylko w kardiochirurgii. Lekarze z Chin za pomocą narzędzi stworzonych do przeprowadzania zdalnie zabiegów chirurgicznych wszczepili urządzenie stymulujące do mózgu pacjenta z chorobą Parkinsona. Odległość między operującym lekarzem, a pacjentem wynosiła ponad 3 tysiące kilometrów. W roku 2020 45 operatorów przeprowadziło w Polsce 1700 operacji w asyście robota chirurgicznego. Najczęściej była to prostatektomia. W ubiegłym roku wszystkich takich operacji przeprowadzono około 2,5 tysięcy, z czego publicznych było około 1100, a komercyjnych 1400. W obecnym roku ich liczba może osiągnąć trzy tysiące, a stosunek publiczne/prywatne będzie bardzo zbliżony. Udowodniono naukowo, że po tego rodzaju operacji pacjenci krócej przebywają w szpitalu, zmniejszona jest utrata krwi i ryzyko transfuzji, krótszy jest powrót do pełnej aktywności życiowej, niższy jest odsetek powikłań wczesnych i śródoperacyjnych, że także wyniki czynnościowe, szczególnie określane w pierwszym roku po operacji, są lepsze. Największą grupę chirurgów ogólnych stanowią lekarze po 70 roku życia. To sytuacja niepokojąca i niebezpieczna. Chirurg potrzebuje kilkunastu lat pracy w zawodzie, aby być samodzielny. Wiek 45-55 lat to najlepszy okres w jego karierze. Pod wypływem pandemii COVID-19 opieka zdrowotna zmienia się w znaczny sposób. Powrót do tego, co kiedyś uważaliśmy za „normalne” będzie wymagał zmierzenia się z wieloma wyzwaniami. Dodatkowo dochodzą nowe wyzwania związane z narosłym w czasie pandemii długiem zdrowotnym. Jedną z szans na przezwyciężenie tych trudności stanowi dynamicznie rozwijająca się chirurgia robotyczna. Pandemia wywołana koronawirusem nie pozostała bez wpływu na tempo rozwoju rynku chirurgii robotycznej. Niezależnie jednak od ograniczeń wynikających z pandemii rynek zanotował wzrosty. Od lat istnieje narastający problem braku kadry chirurgów. Na podstawie oficjalnych danych z Centrum Systemów Informacyjnych w Ochronie Zdrowia tylko w latach 2017 - 2019 ubyło aż 18,5 procent, czyli około 1000 chirurgów. Przyczyn jest kilka. Głównie chodzi o to, że starsi lekarze odchodzą na emerytury, a nie obserwuje się napływu chętnych do szkolenia w tej specjalizacji. Ze wstępnych danych wiadomo, że tylko w okresie pandemii COVID-19 odeszło z pracy na emeryturę kolejne około 10-15 procent lekarzy i nie ma ich kto zastąpić. Już trzeci rok z rzędu notuje się około 400 wolnych miejsc szkolenia specjalizacyjnego.Jeżeli chodzi o chirurgiczną asystę lekarza to pilotaż szkoleń w zakresie tej specjalizacji, jeśli projekt uzyska akceptację, może ruszyć jeszcze w tym roku. Program szkolenia specjalizacyjnego chirurgicznego asystenta lekarza oparty jest na doświadczeniach amerykańskich, kanadyjskich, ale przede wszystkim na wzorcach brytyjskich i holenderskich. Przede wszystkim chodzi o poprawę funkcjonowania opieki zdrowotnej w zakresie chirurgii ogólnej i innych dyscyplin, w których przeprowadza się zabiegi. Celem wprowadzenia nowego zawodu medycznego jest propozycja wsparcia pracy chirurgów, ich odciążenia od niektórych czynności czy obowiązków. Jest to ważne zwłaszcza teraz gdy obserwujemy gwałtownie narastający kryzys braku lekarzy specjalistów z zakresu chirurgii. Asystent lekarza nie zastępuje specjalisty, ma z nim współpracować komplementarnie np. pod nadzorem specjalisty chirurga. Zakres zadań i obowiązków asystenta lekarza w projekcie, nad którym toczą się aktualnie dyskusje jest dokładnie sprecyzowany. Wiele osób podkreśla, że to właśnie asystent lekarza ma największy bezpośredni kontakt z pacjentem na każdym etapie świadczenia usług medycznych - od przedoperacyjnej wizyty ambulatoryjnej, na etapie diagnostyki, przygotowania do operacji, asystowania do operacji, opieki pooperacyjnej, rehabilitacji, nadzoru ambulatoryjnego po operacji. Otyłość to jedna z najgroźniejszych chorób cywilizacyjnych XXI wieku. Jest przyczyną wielu poważnych schorzeń takich jak: nadciśnienie tętnicze, choroby układu sercowo-naczyniowego, czy cukrzyca. Ryzyko ciężkiego przebiegu Covid-19 i zgonu z jej powodu jest u takich chorych bardzo wysokie. Badanie populacyjne przeprowadzone we Francji wykazało, że prawdopodobieństwo zgonu może w ich przypadku wzrosnąć o 150 procent, jest zatem 2,5-krotnie większe niż w przypadku chorych o prawidłowej masie ciała. Jeżeli w przedziale BMI do 25 umiera 10 pacjentów, to przy założeniu, że zakażona jest taka sama liczba chorych wśród osób z chorobą otyłościową umrze 25 chorych. Jeżeli chodzi o pandemię, to na początku pandemii została ona całkowicie sparaliżowana, co wiązało się z kilkoma przypadkami z Iranu. Chorzy ulegli tam zakażeniu koronawirusem i u połowy z nich zanotowano bardzo ciężki przebieg infekcji. Dla specjalistów przeprowadzających operację bariatryczne była to informacja, aby nie ryzykować i wstrzymać operacje, które są przecież operacjami planowanymi. Obecnie jest w naszym kraju 15 ośrodków, w których przeprowadza się operacje bariatryczne. Pacjenci w większości przypadków nie oczekują na zabieg dłużej niż sześć miesięcy, i w tym czasie muszą przejść wszystkie wymagane procedury przygotowawcze. Trzeba jednak pamiętać, że niektóre ośrodki cieszą się większym zainteresowaniem i w nich kolejka na zabieg może być dłuższa. Z tego też może wynikać dłuższy niż pół roku czas oczekiwania. Pacjent nie powinien czekać zbyt długo, bo jego motywacja do zabiegu może osłabnąć W krajach, w których otyłość występuje częściej, obserwowana jest większa liczba zakażeń, ciężki ich przebieg i większa liczba zgonów. Na pewno jest to związane z wielochorobowością, bo nadmierna ilość kilogramów jest praprzyczyną wielu schorzeń, w szczególności cukrzycy typu 2 czy nadciśnienia tętniczego. Uważa się również, że sama otyłość prowadzi do wzmożonego stanu zapalnego w organizmie.