Wbrew powszechnemu przekonaniu poranne drzemki po przebudzeniu wcale nie są szkodliwe dla naszego organizmu – twierdzą naukowcy z Uniwersytetu w Sztokholmie. Okazuje się, że półgodzinna drzemka nie ma wpływu na jakość snu. Przestawianie budzika może nawet pomóc w łagodniejszym obudzeniu się i przekłada się na większą jasność umysłu tuż po wstaniu z łóżka.

Dotychczas uważano poranne dosypianie za szkodliwy nawyk. Panowała opinia, że osoby, które kilkukrotnie nastawiają rano funkcję drzemki, tracą w ten sposób czas, który mogłyby poświęcić na dłuższy, wartościowy sen. O ile istnieje sporo badań poświęconych drzemkom ucinanym w ciągu dnia, o tyle tematowi porannego przestawiania budzika nauka nie poświęca wiele uwagi. Podjęli go naukowcy z Uniwersytetu w Sztokholmie, którzy niedawno opublikowali wyniki swojej pracy w „Journal of Sleep Research”.

­Przeprowadzili dwa badania. Pierwszym była ankieta, w ramach której naukowcy chcieli się dowiedzieć, kto korzysta z drzemek, jak często i ile one trwają. Pytania zostały zadane 1732 dorosłym osobom, z których niemal 70 proc. przyznało, że przynajmniej od czasu do czasu korzysta z funkcji ustawiania wielu budzików w swoim urządzeniu. Najchętniej korzystali z niej młodzi ludzie, którzy późno chodzili spać, a rano skarżyli się na senność.

­­– W badaniu ankietowym zapytaliśmy respondentów także o to, dlaczego korzystają z drzemek. Jeśli dana osoba przyznała, że ma taką tendencję, była proszona o podanie przyczyny. Stwierdziliśmy, że najczęstszą przyczyną drzemek jest to, że osoba czuje się zbyt zmęczona, żeby wstać, i chce pospać dłużej. Kolejnym często podawanym powodem była przyjemność czerpana z możliwości pozostania w łóżku nieco dłużej i wolniejszego wybudzania się – mówi agencji Newseria Innowacje Tina Sundelin z Wydziału Psychologii Uniwersytetu w Sztokholmie.

Do drugiego badania zaproszono 31 osób, które regularnie rano ustawiają drzemki. Ich średnia wieku wynosiła 27 lat. Uczestnicy zostali poddani eksperymentowi w laboratorium snu podczas dwóch nocy. W obu badaniach spędzili w łóżku tyle samo czasu.

– Jednego poranka mogli uciąć sobie drzemkę, a kolejnego nie dano im tej możliwości. Chcieliśmy się przekonać, czy u badanych wystąpiły jakieś różnice w jakości i długości snu oraz w jakim stopniu byli oni senni lub rozbudzeni rano po przebudzeniu. Ustaliliśmy, że drzemka około 30-minutowa przedłużana co 10 min nie ma negatywnego wpływu na sen czy funkcjonowanie w ciągu dnia ­­– wyjaśnia Tina Sundelin.

Naukowcy zaobserwowali, że drzemki skracały czas snu średnio o 6 min, ale nie wpływało to na jego ogólną strukturę. Uczestnicy zostali ponadto poddani testom badającym ich zdolności poznawcze tuż po przebudzeniu (po drzemce i bez niej) oraz 40 min później. Poproszeni o opisanie swoich subiektywnych odczuć, nie widzieli różnicy w swoim samopoczuciu. Okazało się jednak, że po drzemce radzili sobie lepiej z zadaniami pamięciowymi, sprawdzającymi czas reakcji i obliczeniami matematycznymi niż wtedy, gdy wstawali z pierwszym dźwiękiem budzika. Te pozytywne efekty były jednak widoczne tylko tuż po wstaniu z łózka. Testy wykonane w późniejszych godzinach nie wychwyciły już różnicy między jasnością umysłu po drzemce i bez niej.

Faktyczny średni czas drzemki przerywanej dźwiękiem budzika wynosił 22 min. Po uciszeniu alarmu uczestnicy zapadali w płytszy sen niż poprzednio. Oznacza to, że nie zostali wyrwani z fazy snu głębokiego, tylko łagodnie budzili się etapami.

– Nie chcemy powiedzieć, że drzemki są dobre dla wszystkich – nie zalecalibyśmy rozpoczęcia praktykowania drzemek osobom, które do tej pory z nich nie korzystały. Możemy jednak stwierdzić, że jeśli ktoś lubi ucinać sobie drzemki rano i bez nich trudno mu wstać, najprawdopodobniej może bez szkody dla organizmu dalej korzystać z drzemek – podsumowuje psycholożka Uniwersytetu w Sztokholmie.


Źródło: Newseria