W piątek, 14 listopada Sąd Najwyższy wydał wyrok w sprawie kary finansowej dla lekarza za błędy na wypisanych przez niego receptach refundowanych. Sąd przyznał, że NFZ nie ma prawa żądać zwrotu pieniędzy od lekarza za leki przepisane na recepcie z błędami, jeśli farmaceutyki te były mu potrzebne.

Jak wyjaśnia adwokat Ewa Rutkowska, której kancelaria reprezentowała poszkodowanego lekarza, Sąd Najwyższy zganił Fundusz za to, że ani nie przygotował odpowiedzi na skargę, ani nie pojawił się na rozprawie.

Postępowanie sądowe dotyczyło 90-letniego lekarza spod Warszawy, którego reprezentowała pro bono Natalia Łojko z kancelarii Kieszkowska Rutkowska Kolasiński Kancelaria Prawna sp. j. wraz z adwokatem Michałem Osińskim  i radcą prawnym Radosławem Łopińskim.

- Sprawa dotyczyła klasycznej kary nałożonej przez NFZ na lekarza za nienależną refundację  - wyjaśniła adwokat Rutkowska.

NFZ: za braki w dokumentacji

Lekarz od wielu lat już nie pracuje. Miał jednak podpisaną z Funduszem umowę na wypisywanie recept pro auctore i pro familiae, czyli dla samego siebie i dla swojej rodziny. Wszystkie były refundowane w 100 proc., ponieważ jest kombatantem.

- Recepty wypisywał dla swojej żony, która od lat cierpi na chorobę Alzheimera. Wypisywał też, w związku z kontynuacją leczenia leki kardiologiczne. NFZ w 2011 r. przeprowadził kontrolę w domu lekarza w celu sprawdzenia prawidłowości wystawianych recept. W czasie audytu kontrolerzy stwierdzili drobne "braki w dokumentacji medycznej", które w żadnym razie nie budziły wątpliwości co do tego, że te pieniądze trafiły w uprawnione ręce - zaznacza w rozmowie z portalem rynekzdrowia.pl - mec. Łojko.

Emerytowany lekarz, który miał prawo wykonywania zawodu oraz stosowną umowę z NFZ skrupulatnie zapisywał w zeszycie kiedy, co i komu przepisał.

Mimo, że Ministerstwo Zdrowia uznaje, że lekarz, wypisując recepty sobie i rodzinie, nie musi prowadzić żadnej dokumentacji, urzędnicy Funduszu, nie akceptują tego przepisu. Podczas kontroli zarzucili lekarzowi, że w niektórych przypadkach błędnie wpisał datę, gdzie indziej jego podpis jest nieczytelny.

Na tej podstawie NFZ zażądał od lekarza zwrotu pieniędzy za realizację wszystkich recept, których dokumentacja wzbudziła zastrzeżenia - łącznie ok. 60 tys. zł. Lekarz nie zapłacił. Wtedy Fundusz wniósł sprawę do sądu.

Sąd: gdzie była szkoda?

Zarówno sądy pierwszej, jak i drugiej instancji uznały, że racja jest po stronie NFZ. Opinii tej nie podzielił natomiast Sąd Najwyższy i uwzględnił wszystkie zarzuty z skargi kasacyjnej ukaranego lekarza.

Jak wyjaśnia adwokat Rutkowska Sąd Najwyższy podkreślił, że prawo jest sztuką tego, co dobre i sprawiedliwe (Ius es ars boni et aequi).

- Trzeba patrzeć na to, czemu służą umowy NFZ z lekarzami. One służą temu, by refundacja nie trafiła do rąk osoby nieuprawnionej. Czyli ta „kara” NFZ to nie kara umowna, nie bezpodstawne wzbogacenie lekarza, ale odszkodowanie. Dlatego NFZ w każdym przypadku musi wykazać istnienie szkody, a tego płatnik w ogóle nie zbadał - zaznacza adwokat Rutkowska.

Dodała również, że SN podkreślił, iż NFZ działał w tej sprawie niezgodnie z art. 65 KC - zamiast pomyśleć, jaki jest cel tej umowy, „szukał postanowień pasujących, by ukarać”.

- Art. 65. § 1. stanowi, że oświadczenie woli należy tak tłumaczyć, jak tego wymagają - ze względu na okoliczności, w których złożone zostało - zasady współżycia społecznego oraz ustalone zwyczaje. § 2. natomiast wyjaśnia, że w umowach należy raczej badać, jaki był zgodny zamiar stron i cel umowy, aniżeli opierać się na jej dosłownym brzmieniu - podkreśla mecenas Rutkowska.

Ważny wyrok

W 2013 r. NFZ sprawdził 29 tys. recept i uznał, że aż 80 proc. jest źle wypisanych i nie powinny być zrealizowane wcale albo tylko częściowo. Od lekarzy i aptekarzy za leki z tych recept kazał zwrócić sobie 5,5 mln zł.

Z kolei w I kwartale bieżącego roku przeprowadził łącznie 383 kontrole w aptekach, z czego ponad 90 proc. zakończyło się przekazaniem zaleceń pokontrolnych.

Zdaniem Funduszu recepty zawierały błędy dotyczące danych niezbędnych do wystawienia recepty na leki refundowane dotyczących pacjenta, osoby wystawiającej receptę oraz świadczeniodawcy. Błędy te jednak były błahe, jak błąd w nazwisku, źle postawiona pieczątka, czy niezbyt wyraźny podpis lekarza.

Adwokat Rutkowska zaznaczyła, że ten wyrok będzie bardzo ważny i dla lekarzy, i dla aptekarzy, a może także dla szpitali.



Źródło: www.rynekzdrowia.pl