Nadciśnienie tętnicze uważane niegdyś za domenę dorosłych, coraz częściej dotyka dzieci i młodzieży. Zasadniczy problem zaczyna się po 10 roku życia, kiedy w 90 proc. powodem nadciśnienia jest brak ruchu. Jak zaznaczają eksperci, wczesne postawienie prawidłowej diagnozy, a także zmiana stylu życia, mogą odroczyć w czasie, nawet na kilka dekad ryzyko zawału czy udaru mózgu, które staje się udziałem dorosłych.

Prof. Mieczysław Litwin z Kliniki Nefrologii i Nadciśnienia Tętniczego Instytutu "Pomnik-Centrum Zdrowia Dziecka" w Warszawie wyjaśnia, że jeszcze kilkanaście lat temu odsetek dzieci i młodzieży (populacja pomiędzy 0-18 lat) z nadciśnieniem tętniczym wahał się w granicach 1-2 proc. W ostatnich latach jednak, jak wykazują badania amerykańskie wzrósł do 3-4 proc. a w grupie ok. 18 roku życia sięgnął 10 proc.

- Ten trend obserwujemy też w Polsce. Potwierdzają go badania prof. Zbigniewa Gacionga z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, z których wynika, że 9 proc. siedemnastolatków ma nadciśnienie - wyjaśnia prof. Litwin.

W jego ocenie, ta lekka tendencja wzrostowa powiązana jest z rosnącą otyłością społeczeństwa, w tym dzieci i młodzieży. - Im więcej otyłości tym więcej nadciśnienia. Taka jest prawidłowość. Prawdopodobnie ten stan ustabilizuje się na tym poziomie, co w USA - przewiduje.

Ciśnienie mierzymy coraz lepiej

Jak zaznacza, lekarze rodzinni coraz lepiej mierzą ciśnienie u dzieci. Widoczny jest duży postęp. Znaczna część lekarzy pierwszego kontaktu wzięła udział w szkoleniach. Także w piśmiennictwie specjalistycznym kierowanym do lekarzy POZ stosunkowo często znajdują się publikacje dotyczące problemu nadciśnienia u dzieci. Duże znaczenie ma też fakt, że dla lekarzy z tej grupy zostały opracowane specjalne siatki wskazujące, jak interpretować ciśnienie w danej grupie wiekowej.

Profesor Mieczysław Litwin podkreśla, że to, jak dziś lekarze POZ podchodzą do tego problemu, znacznie różni się od tego co można było dostrzec jeszcze dziesięć lat temu, kiedy lekarzem rodzinnym był internista, który traktował dzieci z punktu widzenie dorosłego pacjenta. - Nie jest idealnie, ale patrząc na ten aspekt z perspektywy czasu widzę zdecydowany postęp - zaznacza nasz rozmówca.

Dobre przygotowanie lekarzy oraz umiejętność mierzenia ciśnienia u dzieci zauważa też prof. Alicja Krzyżaniak, kierownik Zakładu Epidemiologii Katedry Medycyny Społecznej Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu.

- Nigdy nie było jakiegoś problemu z pediatrami. Ta grupa zawodowa przez całą swoją specjalizację uczy się badań profilaktycznych, ponieważ dzieci, jeśli patrzymy przez pryzmat całego życia, są najzdrowszą populacją. Stąd punkt ciężkości kładziono na badania profilaktyczne, a do takich należy pomiar ciśnienia tętniczego - wyjaśnia prof. Krzyżaniak.

To nadciśnienie w tej grupie wiekowej, zwykle jest ciężkie i wymaga specjalistycznego leczenia.

- W tej sytuacji lekarz bezwzględnie powinien skierować małego pacjenta do ośrodka specjalistycznego, do hipertensjologa lub nefrologa. Błędem, który jeszcze bywa popełniany, jest odsyłanie takich pacjentów do kardiologa. Takie postępowanie zazwyczaj tylko wydłuża czas do postawienia prawidłowej diagnozy - wyjaśnia prof. Mieczysław Litwin.

Dodaje: - Generalnie jednak ten system działa, nawet zdecydowanie lepiej niż np. w Wielkiej Brytanii. Wręcz mamy sytuację z nadrozpoznawalnością nadciśnienia u maluchów.

Zaznacza, że pewien problem dotyczy najmłodszych dzieci, a powodem jest rozporządzenie MZ, które nakazuje pediatrom i lekarzom rodzinnym pomiar ciśnienia u dzieci od drugiego roku życia, co jest wbrew wszelkim zaleceniem naukowym.

- Pomiar w tej kategorii wiekowej, nie dość, że jest trudny technicznie, to jeszcze daje dużo wyników fałszywie dodatnich. Zalecenia ekspertów są jednoznaczne, ciśnienie tętnicze u dzieci do drugiego roku życia należy mierzyć tylko wtedy, gdy mają inne obciążenia - podkreśla prof. Litwin.

Tłumaczy także, że zasadniczy problem, z punktu widzenia zdrowia publicznego i ilości pacjentów, zaczyna po 10 roku życia, w wieku szkolnym, kiedy w 90 proc. powodem nadciśnienia tętniczego jest otyłość, siedzący tryb życia i brak ruchu. - Tutaj mamy do czynienia z samoistnym pierwotnym nadciśnieniem tętniczym, które odpowiada nadciśnieniu tętniczemu u dorosłych, dotykającym 30 proc. populacji - zaznacza profesor.

I wyjaśnia, że nie bez znaczenia w tej grupie dzieci i młodzieży są predyspozycje dziedziczne. - Ta populacja to domena lekarzy rodzinnych. To oni powinni objąć opieką medyczną dzieci i młodzież z samoistnym nadciśnieniem tętniczym, bez potrzeby przesuwania dalej - mówi prof. Litwin.

Recepta: regularny wysiłek fizyczny

Ekspert zaznacza również, że lekarz POZ może zrobić wstępną diagnostykę, a po wykluczeniu nadciśnienia tętniczego wtórnego, zająć się leczeniem nadciśnienia o charakterze pierwotnym pierwszego stopnia, czyli pomiędzy 95 a 99 centylem.

- I to wychodzi coraz lepiej. A jest bardzo ważne, bo takie nieznaczne nadciśnienie, to dopiero początek choroby nadciśnieniowej. Jeżeli młody człowiek nie zmieni stylu życia, to w ciągu dekady rozwinie nadciśnienie tętnicze i potem już będzie regularnym pacjentem poradni nadciśnienia tętniczego - tłumaczy prof. Litwin.

Podkreśla również, że właśnie w tym pierwszym momencie mamy szansę na to, żeby (nawet nie leczeniem farmakologicznym) jeśli nie wyleczyć, to wprowadzić tzw. remisję choroby nadciśnieniowej i opóźnić wystąpienie choroby nawet o kilka dekad.

- Wykazano, że w celu zapobiegania rozwojowi nadciśnienia tętniczego pierwotnego osobom z tym problemem w początkowej fazie należy zalecać regularny wysiłek fizyczny, pozwalający na osiągnięcie odpowiedniej wydolności fizycznej oraz utrzymanie prawidłowej masy ciała i obwodu talii. Takie postępowanie zapewnia obniżenie wartości ciśnienia - wyjaśnia.

Potwierdza to prof. Zbigniew Gaciong, który przyznaje, że takie działania u nastolatków mogą odsunąć w czasie incydenty związane z chorobami serca i krążenia, które potem stają się udziałem dorosłych.

- A trzeba pamiętać, że nadciśnienie tętnicze krwi jest jedną z głównych przyczyn chorób sercowo-naczyniowych. Na 7 mln zgonów z powodu zawałów serca, jakie co roku zdarzają się na świecie, aż 50 proc. bezpośrednio związanych jest z nadciśnieniem - podsumowuje prof. Gaciong.



Źródło: www.rynekzdrowia.pl