Wojskowy Instytut Medyczny dołączył do kilku wiodących krajowych ośrodków kardiologii interwencyjnej, w których chorym zaczęto wszczepiać rozruszniki wewnątrzsercowe.

Pierwszą osobą, której w WIM wszczepiono rozrusznik wewnątrzsercowy była kobieta cierpiąca na niewydolność serca, migotanie przedsionków, nadciśnienie tętnicze, cukrzycę i niewydolność nerek. W dwa dni po operacji wróciła do domu. - Czuje wyraźną poprawę jakości życia – mówi elektrofizjolog ppłk lek. Zbigniew Orski, który wszczepił stymulator.

Jak przypomina Instytut, nowoczesne stymulatory to perełki technologii. Zadziałają tylko wtedy kiedy potrzeba, rejestrują rytm serca, przyspieszają ten rytm proporcjonalnie do wysiłku podejmowanego przez chorego. Mają jednak słabe ogniwa. Wszczepiony stymulator łączą z sercem elektrody. – Po dłuższym czasie mogą one być źródłem szeregu powikłań, m.in. zakażeń, pęknięcia elementów wszczepionych czy różnych dysfunkcji. Medycyna znalazła jednak odpowiedź na te problemy. To właśnie stymulator wewnątrzsercowy. Implantuje się go bezpośrednio do serca, bez konieczności używania elektrod – tłumaczą ppłk lek. Zbigniew Orski oraz dr n. med. Marek Kiliszek.

Taki zabieg jest zdecydowanie bardziej skomplikowany, niż wszczepianie typowego rozrusznika. Wymaga większej liczby specjalistów uczestniczących w implantacji. Podczas pierwszej operacji ten zespół tworzyli: ppłk lek. Zbigniew Orski, dr n. med. Marek Kiliszek, dr n. med. Krystian Krzyżanowski, lek. Aleksandra Winkler, mgr piel. Ewa Krupienicz, piel. Anna Godlewska oraz mgr Izabela Chmielewska. Operację przeprowadzono w tzw. sali hybrydowej Kliniki Kardiologii i Chorób Wewnętrznych WIM.


Źródło: WIM